Książka przeczytana w ramach uczestnictwa w Ogólnopolskim Dniu Czytania Stephena Kinga, który miał miejsce 21.09.2017r.
Wydawnictwo:Prószyński
i S-ka
Rok
wyd: 2013
Stron:
336
Kraj:
Stany Zjednoczone
Głównym bohaterem
powieści jest Devin Jones, student, który musi ciężko pracować,
by było go stać na naukę. Devin daje się poznać jako wrażliwy,
sympatyczny chłopak, który głęboko przeżywa swoje pierwsze
rozczarowanie miłosne. Praca, jaką ma zamiar podjąć tego lata, ma
mu zapewnić nie tylko pieniądze na studia, lecz także czas, by
uporać się ze swoimi uczuciami. Joyland spełnia swoje zadanie,
chłopak poznaje kilka osób, z którymi bardzo się zbliży, będzie
miał okazję wykazać się pomysłowością i refleksem. Uda mu się
zapobiec dwóm śmierciom i rozwiązać mroczną zagadkę z
przeszłości. Przez ten czas wydorośleje, nabierze męskości i
zawrze przyjaźnie, które przetrwają całe życie.
Całą historię
poznajemy z ust sześćdziesięcioletniego Devina, który powraca
myślami do lata 1973 roku, w którym otarł się o coś nadprzyrodzonego,
w którym doświadczył zarówno miłości, radości, zaufania, lecz
także wielkiego zawodu i rozczarowania. Do lata, które zrobiło z
niego tą osobę, jaką jest teraz.
„Joyland” to
bardzo nostalgiczna opowieść, w której King pokazuje kunszt
swojego pisarstwa. Teoretycznie zwyczajna opowiastka, która w innym
wykonaniu prawdopodobnie by mnie znudziła, w tym wypadku cały czas
trzymała mnie w swoich szponach. Naprawdę, niewiele się tu w
gruncie rzeczy dzieje, a już na pewno nie za wiele tu kingowskiej
grozy. Cały czas jednak utrzymuje się delikatne napięcie,
oczekiwanie na jakieś przełomowe wydarzenie, na coś, co po prostu
musi się wydarzyć. I powiedzieć Wam coś? To, co w końcu się
wydarza, wcale nie jest świetne, nie za mocne, niezbyt zaskakujące,
jak na autora wręcz bardzo delikatne. A mimo to jestem zadowolona z
lektury. I to jest właśnie fenomen Kinga.
Już na wstępie
Mistrz macha marchewką w postaci przepowiedni dotyczącej wydarzeń
czekających Devina, później nęci duchem nawiedzającym Zamek
Strachu, opowiada o zamordowanej tam dziewczynie i mordercy, który
wciąż chodzi na wolności, by na koniec czas oczekiwania okrasić
zaledwie letnim rozwiązaniem. Za to pośród tego wszystkiego wrzuca
świetną charakterystykę bohatera, masę ciekawostek na temat
funkcjonowania lunaparku, ukazuje siłę przyjaźni i miłości,
jednocześnie momentami mocno wzruszając. Fabuła i nastrojowość
troszeczkę przypominała mi „Zieloną milę”, którą to książkę
wprost wielbię (zresztą film również), nic więc dziwnego, że
„Joyland” bardzo mi się spodobał.
Jeżeli masz ochotę
puścić latawiec ze śmiertelnie chorym dziesięciolatkiem, poznać
zbuntowaną córkę sławnego kaznodziei, przewieźć szaraczków na
Spinie, sprawdzić co to znaczy wdziać futro lub rozwiązać sprawę
seryjnego mordercy, przy okazji polubić głównego bohatera i
dowiedzieć się jak na Ciebie mówią pracownicy wesołego
miasteczka, to będzie to lektura dla Ciebie. Nie licz jednak na
szybką akcję, krwawe sceny czy mocne wydarzenia. Nastaw się na
spokojne lecz budzące emocje spotkanie z Devinem i poczuj klimat
małej, zwartej społeczności, otwórz się na nowe wrażenia i daj
się ponieść prostej historii o zwykłym chłopaku, który wcale
taki zwykły nie był.