"Złość, nienawiść i samotność są niczym pojedynczy przycisk, czekający na palec, który poprowadzi człowieka do destrukcji."
Autor: Jack Ketchum
Tłumaczenie: Łukasz Dunajski
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2016
Ilość stron:380
Kraj: Stany Zjednoczone
Szczerze mówiąc nie wiem co mam powiedzieć. Naczytałam się w życiu mnóstwa książek, które epatują okrucieństwem, straszą, brzydzą i co tam jeszcze, ale to, co tutaj zaserwował nam autor, to po prostu miazga. Nie dlatego, że brutalna, chociaż taka jest. Nie dlatego, że przerażająca, choć też taka jest. To, co burzyło mi krew w żyłach to wiedza, że ta historia ma pokrycie w realnym życiu. Włos się jeży na głowie, że można być taką bestią w stosunku do innego człowieka. I udział tych dzieci, no po prostu makabra;p
Głównym bohaterem, oraz narratorem, jest dwunastoletni Daniel, który mieszka wraz z rodzicami gdzieś na przedmieściach, przy ulicy, na której znajduje się trzynaście domów. Tu każdy zna każdego a dzieciaki trzymają się razem. Najlepszym przyjacielem Daniela jest Dave, mieszkający na końcu ślepej uliczki wraz z dwoma braćmi i mamą. To u Chandlerów najczęściej przebywa a Ruth Chandler jest jego ulubionym dorosłym. I to właśnie w tym domu rozegra się dramat. Wszystko zaczyna się niedługo po przyjeździe Susan i Meg, sióstr, które w wypadku straciły oboje rodziców. Gdyby wiedziały co je czeka, zapewne wybrałyby rodzinę zastępczą. Kto by pomyślał, że wszystko byłoby lepsze od życia pod dachem cioci Ruth?
Początek nie zapowiada ogromu okrucieństwa, jakie będzie musiał ujrzeć czytelnik. Spokojna, sielska atmosfera, powolne poznawanie bohaterów i powiązań między nimi. Nic nie zapowiadało grozy. Co prawda gdzieś pod skórą czuć niepokój, kiedy czyta się o siedmiolatku, który lubi pastwić się nad małymi żyjątkami, albo o bitym przez ojca chłopcu, którego zachowanie wśród rówieśników jest nieobliczalne. Największy niepokój obudził jednak we mnie opis Gry, w którą czasami gra ta grupa przyjaciół, a w wyniku której przegrany, najczęściej dziewczyna, jest przywiązywany do drzewa i można z nim zrobić wszystko. Co prawda są to dziecięce zagrywki, jednak mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy odzywa się alarmujący dzwonek. Kiedy Gra przenosi się do domu Chandlerów, a dzieci mają przyzwolenie dorosłego, może stać się dosłownie wszystko. I się dzieje.
„… Byli czymś dużo gorszym. Przypominali bardziej sforę psów lub kotów albo rój morderczych, czerwonych mrówek… Byli jak kilka różnych gatunków zwierząt w jednym. Istotami rozumnymi, które tylko z pozoru przypominały ludzi, jednak nie miały dostępu do ludzkich uczuć…”
"Dziewczyna z sąsiedztwa" to na pewno nie jest lektura dla każdego. W trakcie czytania musiałam robić przerwy, gdyż czułam się tak zbulwersowana ogromem okrucieństwa, że dosłownie miałam wrażenie brodzenia w bagnie. Czułam się brudna i przerażona, przepełniał mnie żal, targała mną nienawiść. Nie wiem czy znajdzie się czytelnik, który nie poczuje jakiejkolwiek emocji podczas zapoznawania się z tą makabryczną historią. Tkwi w mojej głowie, powraca w najmniej oczekiwanych momentach i nadal, po upływie tygodnia, staram się nie przypominać sobie szczegółów. Pomijając przerażające opisy znęcania się nad młodą dziewczyną, to, co mnie dobijało to łatwość, z jaką można pokierować dziećmi, by zrobić z nich potwory. Bardzo dobrze ukazana jest tu droga, jaką przechodzi dzieciak, kiedy dorosła osoba zezwala mu na łamanie zasad, wpływ grupy na jednostkę oraz tkwiąca gdzieś w nas ciemna strona, która odpowiednio stymulowana może zrobić z nas bestię. Powiem Wam, że ta książka mnie zmasakrowała psychicznie i na pewno do niej nigdy nie wrócę. Czasami nawet żałuję, że ją przeczytałam.
Warsztatowi autora nie można nic zarzucić. Proste, dosadne słownictwo, krótkie zdania, lekkie pióro. Siła przekazu ogromna. Miażdżąca. Treść szokuje, przyprawia o mdłości, zmienia mózg w papkę. Nie będę książki polecała, bo to naprawdę nie jest powieść dla każdego, i każdy sam musi podjąć decyzję czy chce zaryzykować. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko, że nie czytałam dawno tak brutalnej i realistycznej książki ukazującej najgorszą stronę ludzkiej natury.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Głównym bohaterem, oraz narratorem, jest dwunastoletni Daniel, który mieszka wraz z rodzicami gdzieś na przedmieściach, przy ulicy, na której znajduje się trzynaście domów. Tu każdy zna każdego a dzieciaki trzymają się razem. Najlepszym przyjacielem Daniela jest Dave, mieszkający na końcu ślepej uliczki wraz z dwoma braćmi i mamą. To u Chandlerów najczęściej przebywa a Ruth Chandler jest jego ulubionym dorosłym. I to właśnie w tym domu rozegra się dramat. Wszystko zaczyna się niedługo po przyjeździe Susan i Meg, sióstr, które w wypadku straciły oboje rodziców. Gdyby wiedziały co je czeka, zapewne wybrałyby rodzinę zastępczą. Kto by pomyślał, że wszystko byłoby lepsze od życia pod dachem cioci Ruth?
Początek nie zapowiada ogromu okrucieństwa, jakie będzie musiał ujrzeć czytelnik. Spokojna, sielska atmosfera, powolne poznawanie bohaterów i powiązań między nimi. Nic nie zapowiadało grozy. Co prawda gdzieś pod skórą czuć niepokój, kiedy czyta się o siedmiolatku, który lubi pastwić się nad małymi żyjątkami, albo o bitym przez ojca chłopcu, którego zachowanie wśród rówieśników jest nieobliczalne. Największy niepokój obudził jednak we mnie opis Gry, w którą czasami gra ta grupa przyjaciół, a w wyniku której przegrany, najczęściej dziewczyna, jest przywiązywany do drzewa i można z nim zrobić wszystko. Co prawda są to dziecięce zagrywki, jednak mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy odzywa się alarmujący dzwonek. Kiedy Gra przenosi się do domu Chandlerów, a dzieci mają przyzwolenie dorosłego, może stać się dosłownie wszystko. I się dzieje.
„… Byli czymś dużo gorszym. Przypominali bardziej sforę psów lub kotów albo rój morderczych, czerwonych mrówek… Byli jak kilka różnych gatunków zwierząt w jednym. Istotami rozumnymi, które tylko z pozoru przypominały ludzi, jednak nie miały dostępu do ludzkich uczuć…”
"Dziewczyna z sąsiedztwa" to na pewno nie jest lektura dla każdego. W trakcie czytania musiałam robić przerwy, gdyż czułam się tak zbulwersowana ogromem okrucieństwa, że dosłownie miałam wrażenie brodzenia w bagnie. Czułam się brudna i przerażona, przepełniał mnie żal, targała mną nienawiść. Nie wiem czy znajdzie się czytelnik, który nie poczuje jakiejkolwiek emocji podczas zapoznawania się z tą makabryczną historią. Tkwi w mojej głowie, powraca w najmniej oczekiwanych momentach i nadal, po upływie tygodnia, staram się nie przypominać sobie szczegółów. Pomijając przerażające opisy znęcania się nad młodą dziewczyną, to, co mnie dobijało to łatwość, z jaką można pokierować dziećmi, by zrobić z nich potwory. Bardzo dobrze ukazana jest tu droga, jaką przechodzi dzieciak, kiedy dorosła osoba zezwala mu na łamanie zasad, wpływ grupy na jednostkę oraz tkwiąca gdzieś w nas ciemna strona, która odpowiednio stymulowana może zrobić z nas bestię. Powiem Wam, że ta książka mnie zmasakrowała psychicznie i na pewno do niej nigdy nie wrócę. Czasami nawet żałuję, że ją przeczytałam.
Warsztatowi autora nie można nic zarzucić. Proste, dosadne słownictwo, krótkie zdania, lekkie pióro. Siła przekazu ogromna. Miażdżąca. Treść szokuje, przyprawia o mdłości, zmienia mózg w papkę. Nie będę książki polecała, bo to naprawdę nie jest powieść dla każdego, i każdy sam musi podjąć decyzję czy chce zaryzykować. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko, że nie czytałam dawno tak brutalnej i realistycznej książki ukazującej najgorszą stronę ludzkiej natury.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie krępuj się! Powiedz co o tym sądzisz:)