Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Tłumaczenie: Aleksandra Szymił
Rok wydania: 2018
Ilość stron:582
Kraj: Wielka Brytania
Do tej pory przeczytałam trzy książki Val McDermid i z każdej byłam zadowolona. Jej pisarstwo charakteryzuje się przede wszystkim realizmem i rzetelnością. Bohaterowie są do bólu prawdziwi, śledztwa prowadzone przyziemnie, bez żadnych ekscesów a fabuła jest spójna i wiarygodna, bez nadmiernego rozlewu krwi. Nie inaczej było tym razem.
Akcja "Miejsca egzekucji" toczy się w małej, zamkniętej społeczności, w której każdy jest w jakiś sposób ze sobą powiązany. Scardale trudno nawet nazwać wioską. To kilka blisko siebie położonych domów skupiających się wokół Dworu. To mocno zamknięta społeczność, rzadko dopuszczająca do siebie obcych, polegająca na sobie, zależna od siebie i trzymająca swoje sprawy w tajemnicy przed resztą świata. Pewnego grudniowego dnia rutyna dnia codziennego zostaje przerwana a do ich świata wkradają się ludzie z zewnątrz. Powód jest bolesny dla każdego z mieszkańców. Alison ma trzynaście lat, gdy znika bez śladu. Poszukiwania prowadzone na szeroką skalę nie przynoszą efektu, a śledztwa nie ułatwia niechęć tubylców do szczerych rozmów z policją. Młody, niedawno awansowany na inspektora, George Bennett, do końca się nie poddaje, i wraz se swoim sierżantem, w końcu trafiaj na trop, którego efektem jest postawienie jednego z mieszkańców osady w stan oskarżenia.
Trzydzieści lat później pewna dziennikarka postanawia napisać książkę o tej sprawie.
Catherine Heathcote zaczyna grzebać w przeszłości nie spodziewając się, że wkłada kij w mrowisko.
Catherine Heathcote zaczyna grzebać w przeszłości nie spodziewając się, że wkłada kij w mrowisko.
"Miejsce egzekucji" ma wszystko to, co lubię w tego rodzaju książkach. Przede wszystkim jest na wskroś realna. Akcja dziejąca się w latach sześćdziesiątych dokładnie odzwierciedla sposób prowadzenia śledztwa w tamtych latach. Części dotyczące osady mają duszną i nieprzyjazną atmosferę. Ze stron wręcz wyziera desperacja głównego bohatera, który nie zamierza spocząć, póki nie pozna prawdy. Próżno tu szukać super bohaterów. Policjanci są zwyczajni, mają swoje życie, swoje wady i zalety, słabości i rozterki. Co bardzo lubię w książkach, to połączenie śledztwa z rozprawą. I tutaj również to otrzymałam, bowiem część fabuły toczy się w sądzie. A na koniec co dostałam? Śledztwo dziennikarskie. No i dla mnie to już bajka:)
Zapewne nie każdemu powieść przypadnie do gustu. Tempo jest dosyć spokojne, zwłaszcza na początku, kiedy czytelnik zostaje wprowadzony w sprawę zaginięcia dziewczynki. Krok po kroku śledzimy poczynania policji, dosyć drobiazgowo opisane, od czasu do czasu przeplatane wtrętami o życiu osobistym głównego bohatera. Trup się nie ściele gęsto, powiedziałabym, że tak naprawdę trupów brak. George wzbudza sympatię, w przeciwieństwie do większości literackich policjantów nie ma nałogów, dziwactw, nie zdradza żony. To zwykły facet, który się wręcz zafiksował na punkcie swojej pierwszej poważnej sprawy. Tak więc w powieści nie ma fajerwerków, niemniej czytałam z dużym zainteresowaniem. Podobał mi się klimat, podobał mi się niespodziewany przeskok w czasie. Podobało mi się grzebanie w przeszłości i odkrywanie ciemnych ludzkich sekretów. Dla mnie "Miejsce egzekucji" było świetną lekturą, więc będę ją polecała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie krępuj się! Powiedz co o tym sądzisz:)