"Patrzył w dół, na rzekę. Była cholernie daleko. Obaj w milczeniu stali nad przepaścią. Cały świat się zatrzymał, tylko rzeka nadal płynęła, równomiernie i niepowstrzymanie."
Tłumaczenie: Anna Bittner
Wydawnictwo: Initium
Cykl: Kroniki Martina Bauera (tom 1)
Rok wydania: 2019
Ilość stron:416
Kraj: Niemcy
Martin Bauer. Policyjny duszpasterz. Kochający mąż i ojciec. Postać zdecydowanie wyróżniająca się spośród bohaterów powieści kryminalnych. Kiedy go poznajemy, interweniuje przy próbie samobójczej. Funcjonariusz policji stoi na moście, widać jego determinację do wykonania ostatniego w swoim życiu skoku. Co robi Martin Bauer by odwieść go od tego ostatecznego czynu? Skacze pierwszy, zmuszając zaskoczonego policjanta do akcji ratowniczej. Martin jest przekonany, że jego taktyka odwiodła policjanta od myśli samobójczych, jednak kilka godzin później dowiaduje się, że ten skończył ze sobą na wielopoziomowym parkingu. Ogarnięty poczuciem winy ksiądz nie jest do końca przekonany, iż śmiertelny upadek był efektem samodzielnego skoku, a po poznaniu rodziny ofiary nachodzi go coraz więcej wątpliwości. Nie mając uprawnień przysługujących policjantowi, nielubiany przez szefa, za przyjaciółkę mając jedynie dość kontrowersyjną panią komisarz, Bauer wbrew poleceniom i zdrowemu rozsądkowi nie odpuszcza sprawy.
Martin Bauer to naprawdę ciekawa postać. Niegdyś proboszcz, wydalony z parafii za niepokorne zachowanie, sam w pewnym momencie uświadomił sobie, iż nie nadaje się na typowego księdza. Nigdy jednak nie stracił wiary, która jest podstawą jego życia. Wiarą kieruje się również przy teraźniejszym zajęciu. Podnosząc na duchu swoich kolegów z policji, odwodząc potencjalnych samobójców od odebrania sobie życia, pocieszając ofiary wypadków i ich rodziny, Martin czuje się potrzebny, na swoim miejscu i przede wszystkim przekonany, że robi to, do czego przeznaczył go Stwórca. Jest pełen empatii, cierpliwy i bystry. I, jak na księdza, ma w sobie sporo brawury oraz tendencję do pakowania się w kłopoty. Bardzo polubiłam Bauera, który pozornie niczym szczególnym się nie wyróżnia, budzi jednak ogromną sympatię swoim spokojem, wyważeniem i chęcią niesienia pomocy. To postać, dzięki której możemy przyjrzeć się walce, jaka toczy się w sercu gorąco wierzącej osoby narażonej na codzienne stykanie się z najgorszymi ludzkimi czynami.
Polubiłam również zagubionego nastolatka, który gardził swoim ojcem, uważając go za żenującą ciapę, a który po jego śmierci niespodziewanie poczuł ogromną rozpacz. Jego życie rozpada się na kawałki, dowiaduje się o sprawach, które nigdy nie miały dotrzeć do jego uszu, i stoi prawie na krawędzi.W pewnym momencie spotyka na swojej drodze dziewczynę, której również kibicowałam. Młoda Rumunka przyjechała do Niemiec za namową przyjaciółki, która niestety okazała się nie tak dobrą koleżanką., wprowadzając ją do burdelu.
"Wiara, miłość, śmierć" to dość spokojny kryminał, którego fabuła opiera się na zasadzie domina. Jedno wydarzenie pociąga za sobą następne, akcja rozkręca się powoli, pozwalając zapoznać się z bohaterami, rozpędzając się w miarę rozwoju sytuacji, by na koniec znacznie przyspieszyć. Nie jest to jednak książka, która nie pozwala się od siebie oderwać, wciąga niesamowitą akcją czy zaskakuje rozwojem wydarzeń. Co absolutnie nie oznacza, że jest nieciekawa. Czytelnik ma możliwość śledzenia poczynań kilku bohaterów, poznania ich toku myślenia. Kilka osobnych wątków powoli się zazębia, tworząc ciekawą , chwilami trzymającą w napięciu opowieść. Ciekawie było obserwować wewnętrzną walkę Martina , podsłuchiwać jego rozmowy z Bogiem. I żebyście nie pomyśleli, że książka jest nimi przesycona! Absolutnie nie. Motyw wiary jest wyważony i nie wybija się na pierwszy plan. Trzecioosobowa narracja, dobry styl, fajnie prowadzona fabuła i bardzo interesujący bohater sprawiły, że powieść czytało mi się znakomicie, choć osobiście wolę mocniejsze klimaty.
Reasumując, "Wiara, miłość, śmierć" to sprawnie napisany kryminał, który może nie zapewni czytelnikowi jazdy bez trzymanki, niemniej dostarczy mu sporo emocji. Lektura dla osób, które nie przepadają za rozlewem krwi, lubią rozbudowaną warstwę obyczajową i nietypowych bohaterów. To książka dla tych, którzy chcą się wczytać w fabułę a nie przez nią przelecieć. Dla mnie powieść była naprawdę dobra, przede wszystkim dlatego, że jest realistyczna. Polecam.
Martin Bauer to naprawdę ciekawa postać. Niegdyś proboszcz, wydalony z parafii za niepokorne zachowanie, sam w pewnym momencie uświadomił sobie, iż nie nadaje się na typowego księdza. Nigdy jednak nie stracił wiary, która jest podstawą jego życia. Wiarą kieruje się również przy teraźniejszym zajęciu. Podnosząc na duchu swoich kolegów z policji, odwodząc potencjalnych samobójców od odebrania sobie życia, pocieszając ofiary wypadków i ich rodziny, Martin czuje się potrzebny, na swoim miejscu i przede wszystkim przekonany, że robi to, do czego przeznaczył go Stwórca. Jest pełen empatii, cierpliwy i bystry. I, jak na księdza, ma w sobie sporo brawury oraz tendencję do pakowania się w kłopoty. Bardzo polubiłam Bauera, który pozornie niczym szczególnym się nie wyróżnia, budzi jednak ogromną sympatię swoim spokojem, wyważeniem i chęcią niesienia pomocy. To postać, dzięki której możemy przyjrzeć się walce, jaka toczy się w sercu gorąco wierzącej osoby narażonej na codzienne stykanie się z najgorszymi ludzkimi czynami.
Polubiłam również zagubionego nastolatka, który gardził swoim ojcem, uważając go za żenującą ciapę, a który po jego śmierci niespodziewanie poczuł ogromną rozpacz. Jego życie rozpada się na kawałki, dowiaduje się o sprawach, które nigdy nie miały dotrzeć do jego uszu, i stoi prawie na krawędzi.W pewnym momencie spotyka na swojej drodze dziewczynę, której również kibicowałam. Młoda Rumunka przyjechała do Niemiec za namową przyjaciółki, która niestety okazała się nie tak dobrą koleżanką., wprowadzając ją do burdelu.
"Wiara, miłość, śmierć" to dość spokojny kryminał, którego fabuła opiera się na zasadzie domina. Jedno wydarzenie pociąga za sobą następne, akcja rozkręca się powoli, pozwalając zapoznać się z bohaterami, rozpędzając się w miarę rozwoju sytuacji, by na koniec znacznie przyspieszyć. Nie jest to jednak książka, która nie pozwala się od siebie oderwać, wciąga niesamowitą akcją czy zaskakuje rozwojem wydarzeń. Co absolutnie nie oznacza, że jest nieciekawa. Czytelnik ma możliwość śledzenia poczynań kilku bohaterów, poznania ich toku myślenia. Kilka osobnych wątków powoli się zazębia, tworząc ciekawą , chwilami trzymającą w napięciu opowieść. Ciekawie było obserwować wewnętrzną walkę Martina , podsłuchiwać jego rozmowy z Bogiem. I żebyście nie pomyśleli, że książka jest nimi przesycona! Absolutnie nie. Motyw wiary jest wyważony i nie wybija się na pierwszy plan. Trzecioosobowa narracja, dobry styl, fajnie prowadzona fabuła i bardzo interesujący bohater sprawiły, że powieść czytało mi się znakomicie, choć osobiście wolę mocniejsze klimaty.
Reasumując, "Wiara, miłość, śmierć" to sprawnie napisany kryminał, który może nie zapewni czytelnikowi jazdy bez trzymanki, niemniej dostarczy mu sporo emocji. Lektura dla osób, które nie przepadają za rozlewem krwi, lubią rozbudowaną warstwę obyczajową i nietypowych bohaterów. To książka dla tych, którzy chcą się wczytać w fabułę a nie przez nią przelecieć. Dla mnie powieść była naprawdę dobra, przede wszystkim dlatego, że jest realistyczna. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie krępuj się! Powiedz co o tym sądzisz:)