Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Rok wyd: 2010
Stron: 408
Kraj: Turcja
Początki z tą książką nie były dla mnie łatwe i myślałam nawet o odłożeniu lektury. Jednak kilka pozytywnych recenzji sprawiło, że postanowiłam przemęczyć kilkanaście stron więcej. Na całe szczęście, bo książka okazała się bardzo ciekawa.
Przede wszystkim zaciekawił mnie temat. Rzadko można się zapoznać ze spojrzeniem na wydarzenia II wojny światowej poprzez pryzmat kraju neutralnego. Głównymi bohaterami powieści są członkowie rodziny tureckiej z długoletnią tradycją dyplomatyczną. Ojciec rodziny, Fazil Resat jest człowiekiem, który szczyci się swoją tolerancją i nowoczesnym podejściem do życia. Jego córki. Sabitha i Selva miały to szczęście, że mogły odebrać dobre wykształcenie i wieść życie podobne do życia europejskich kobiet. Sabitha poślubiła Macida, przystojnego tureckiego dyplomatę, który pracuje w ministerstwie spraw zagranicznych i jest bardzo zajętym człowiekiem. Jako doradca prezydenta musi sprawić, by Turcja nie została wmieszana w wojnę. Sabitha czuje się bardzo samotna i nieszczęśliwa. Dochodzą do tego wyrzuty sumienia, jakie ją męczą w związku z uczuciami do młodszej siostry. Siostry, która przez swoją miłość do Żyda, została odrzucona przez ojca. Zarówno rodzice Selvy, jak i Rafaela, są przeciwni temu związkowi. Młodzi jednak biorą ślub cywilny i wyjeżdżają do Francji, by rozpocząć nowe życie. A tam czeka ich koszmar, gdyż jest początek lat czterdziestych i rozpoczyna się polowanie na Żydów.
Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że tureccy dyplomaci tak zawzięcie i z oddaniem bronili swoich obywateli przed prześladowaniami. Bez względu na wyznanie, człowiek mający turecki paszport mógł czuć się w miarę bezpiecznie. Niejednokrotnie przedstawiciele konsulatów i ambasad narażając swoje życie wyciągali ludzi z więzień czy obozów. Niesamowite, że Niemcy tak im ulegali. Oczywiście nie każdego udawało się uratować. Mimo to, obywatele tureccy przebywający poza krajem, nie mogli się czuć bezpieczni. Dlatego rząd wszelkimi możliwymi środkami walczył o możliwość przywiezienia ich do kraju. Stąd tytuł książki. Ostatni pociąg, ostatnia możliwość bezpiecznego powrotu. Choć ten powrót okaże się wcale nie taki bezpieczny. Możliwość dostania się do tureckiego wagonu oznaczała dla niejednego Żyda nadzieję na życie. I możliwość tą dostali nie tylko Turcy. Dzięki działalności francuskiego podziemia i odwadze tureckich dyplomatów, wielu ludzi udało się wywieźć tym pociągiem, pomimo innej narodowości.
"Ostatni pociąg do Stambułu" to powieść wielowątkowa, chociaż w późniejszym czasie skupia się głównie wokół spraw związanych z pociągiem. Autorka wprowadza kilka nie związanych pozornie z fabułą bohaterów, by poprzez przekrój społecznościowy ukazać smutny los milionów Żydów, bez względu na ich pochodzenie. Ukazuje także dobroć, jaka drzemie w ludziach i budzi się w obliczu wielkiej niesprawiedliwości. Pisarka nie skupia się na ukazaniu zła, lecz poprzez nie pokazuje budzącą się w zwyczajnych ludziach odwagę i poświęcenie. Autorka porusza także temat siostrzanych uczuć, rodzicielskiej miłości, niedozwolonej miłości czy zazdrości.
Początkowo zniechęciły mnie wątki polityczne oraz dość sztywny język. Dialogi wydawały się sztuczne do czasu, gdy zaczęła się szybsza akcja. Później nie czułam już tej sztywności. Akcja jest dość przewidywalna, podobnie jak zakończenie. Sama historia mi się podobała, choć kreacja bohaterów jak dla mnie trochę płaska. Całość jednak oceniam naprawdę dobrze. Zaciekawiła mnie rola Turcji w wojnie, która ogarnęła prawie cały świat. Taktyka polityków, by zachować neutralność i korzyści, jakie z tego płynęły, była dla mnie całkowitą nowością i już z tego względu uważam lekturę za ciekawą. Postawa Turków wobec swoich obywateli, których tak bronili, wzbudzała pełen podziw i lekkie niedowierzanie. No ale nie ma o czym dyskutować, książka powstała na faktach.
"Ostatni pociąg do Stambułu" to powieść dla osób, które lubią historie obyczajowe, nawiązujące do historii i pokazujące inny punkt widzenia. To książka dla tych, którzy czytają zarówno o miłości, jak i o wojennych perypetiach. Powieść nie porywa ale jest ciekawa.
Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że tureccy dyplomaci tak zawzięcie i z oddaniem bronili swoich obywateli przed prześladowaniami. Bez względu na wyznanie, człowiek mający turecki paszport mógł czuć się w miarę bezpiecznie. Niejednokrotnie przedstawiciele konsulatów i ambasad narażając swoje życie wyciągali ludzi z więzień czy obozów. Niesamowite, że Niemcy tak im ulegali. Oczywiście nie każdego udawało się uratować. Mimo to, obywatele tureccy przebywający poza krajem, nie mogli się czuć bezpieczni. Dlatego rząd wszelkimi możliwymi środkami walczył o możliwość przywiezienia ich do kraju. Stąd tytuł książki. Ostatni pociąg, ostatnia możliwość bezpiecznego powrotu. Choć ten powrót okaże się wcale nie taki bezpieczny. Możliwość dostania się do tureckiego wagonu oznaczała dla niejednego Żyda nadzieję na życie. I możliwość tą dostali nie tylko Turcy. Dzięki działalności francuskiego podziemia i odwadze tureckich dyplomatów, wielu ludzi udało się wywieźć tym pociągiem, pomimo innej narodowości.
"Ostatni pociąg do Stambułu" to powieść wielowątkowa, chociaż w późniejszym czasie skupia się głównie wokół spraw związanych z pociągiem. Autorka wprowadza kilka nie związanych pozornie z fabułą bohaterów, by poprzez przekrój społecznościowy ukazać smutny los milionów Żydów, bez względu na ich pochodzenie. Ukazuje także dobroć, jaka drzemie w ludziach i budzi się w obliczu wielkiej niesprawiedliwości. Pisarka nie skupia się na ukazaniu zła, lecz poprzez nie pokazuje budzącą się w zwyczajnych ludziach odwagę i poświęcenie. Autorka porusza także temat siostrzanych uczuć, rodzicielskiej miłości, niedozwolonej miłości czy zazdrości.
Początkowo zniechęciły mnie wątki polityczne oraz dość sztywny język. Dialogi wydawały się sztuczne do czasu, gdy zaczęła się szybsza akcja. Później nie czułam już tej sztywności. Akcja jest dość przewidywalna, podobnie jak zakończenie. Sama historia mi się podobała, choć kreacja bohaterów jak dla mnie trochę płaska. Całość jednak oceniam naprawdę dobrze. Zaciekawiła mnie rola Turcji w wojnie, która ogarnęła prawie cały świat. Taktyka polityków, by zachować neutralność i korzyści, jakie z tego płynęły, była dla mnie całkowitą nowością i już z tego względu uważam lekturę za ciekawą. Postawa Turków wobec swoich obywateli, których tak bronili, wzbudzała pełen podziw i lekkie niedowierzanie. No ale nie ma o czym dyskutować, książka powstała na faktach.
"Ostatni pociąg do Stambułu" to powieść dla osób, które lubią historie obyczajowe, nawiązujące do historii i pokazujące inny punkt widzenia. To książka dla tych, którzy czytają zarówno o miłości, jak i o wojennych perypetiach. Powieść nie porywa ale jest ciekawa.
"Wojenne perypetie" to hasło, które przekonało mnie do zapoznania się z tą historią :)
OdpowiedzUsuńMimo trudnego początku, skłonna byłabym zapoznać się z tą powieścią. Może zabrzmi to śmiesznie, ale strasznie polubiłam tureckie klimaty przez "Wspaniałe stulecie". :)
OdpowiedzUsuńZ wątkami politycznymi też miałabym problem. Zwykle nudzą mnie śmiertelnie.
OdpowiedzUsuńLubię połączenie miłości z elementami wojny, ale skoro książka nie urzekła Cię w stu procentach, mam mieszane uczucia. Póki co przełożę decyzję jej przeczytania na później.
OdpowiedzUsuń