Znacie to uczucie, kiedy skończycie czytać książkę zachwalaną przez wszystkich, czytacie same pozytywne recenzje i odnosicie wrażenie, że czytaliście zupełnie inną powieść? Ja tak właśnie mam po przeczytaniu "Za zamkniętymi drzwiami".
Fabuła powieści jest bardzo prosta i obraca się praktycznie wokół dwóch osób. Mamy oto bowiem faceta idealnego: przystojny, inteligentny, bogaty, odnoszący sukcesy zawodowe. Jakby tego było mało, Jack jest bardzo lubiany w towarzystwie, kulturalny, wrażliwy na ludzką krzywdę i wprost nie może się doczekać, by zająć się siostrą swojej przyszłej żony, chorą na zespół Downa. Od jego idealności aż mdli. Grace z kolei jest kobietą pełną poświęceń i jedyny zarzut, jaki mogę jej postawić, to zbytnia uległość już na początku związku. Ta pełna energii, przebojowa kobieta po trzydziestce, która poświęciła wszystko, by zachować przy sobie ukochaną siostrę, waleczna i zaradna, nagle, gdy znalazł się obok niej mężczyzna idealny, postanawia robić wszystko, by go przy sobie zatrzymać. Uzależnia się od niego jeszcze przed ślubem porzucając pracę, sprzedaje mieszkanie a cały z tego dochód oddaje w ręce przyszłego męża, który kupuje dla niej dom, nie pozwalając jej nawet go zobaczyć;p Dla mnie to strasznie mało wiarygodne. No ale mniejsza z tym.
Jack i Grace poznają się w miejskim parku, gdzie Grace bardzo często zabiera swoją niepełnosprawną siostrę Milly, która na co dzień uczy się w szkole specjalnej z internatem. Kobieta nie może uwierzyć w swoje szczęście, gdy ten przystojny mężczyzna zwraca na nią uwagę a szczęście staje się jeszcze większe, gdy widzi jego stosunek do siostry, która do tej pory zawsze stawała się przeszkodą w jej związkach. Kiedy po kilku miesiącach znajomości Jack zaczyna snuć plany na przyszłość, zapewniając Grace, iż chętnie wraz z nią zaopiekuje się Milly, ta niewiele myśląc zgadza się zostać jego żoną. I od tego momentu rozpoczyna się jej koszmar.
Cała reszta powieści skupia się na przeżyciach Grace, które poznajemy dzięki pierwszoosobowej narracji. W powieści przeplatają się dwa czasy, dzięki czemu uczestniczymy w teraźniejszym koszmarze oraz poznajemy po kolei losu fatalnego związku. Oprócz dwójki głównych bohaterów autorka nie wprowadza zbyt wielu postaci pobocznych. Wśród nich na pewno najważniejsza jest Milly, która jest zapalnikiem całej akcji. Równie ważna okazuje się Esther, znajoma, dla której tak idealne małżeństwo wydaje się podejrzane. Przyznam, że i u mnie wzbudziłaby podejrzenia aż tak idealna para. Miłość miłością, no ale bez przesady, kto chciałby chodzić z partnerem nawet do toalety w miejscach publicznych, zwłaszcza podczas spotkań ze znajomymi? Kto nie robiłby dosłownie nic bez obecności drugiej połówki? Ja na samą myśl dostaję klaustrofobii.
"Za zamkniętymi drzwiami" szczerze mówiąc była dla mnie średnią powieścią. Taką, która, owszem, podczas czytania nie pozwala się od siebie oderwać, jednak chwilę po jej zakończeniu bez bólu zaczyna się następną książkę. Niczym mnie nie zaskoczyła, bo temat psychicznej przemocy domowej oraz psychopatycznych mężów przerabiałam już wiele razy. Choć trzeba przyznać, że Jack naprawdę robi wrażenie. Niestety zabrakło mi nadania tej postaci psychologicznej głębi. O ile Grace poznajemy bardzo dobrze, to Jack pozostał dl mnie postacią papierową. Poza tym w powieści nie ma kompletnie żadnych wątków pobocznych. Usiadłam, zagłębiłam się w opowieść Grace i przeszłam przez nią jak burza, nie zahaczając o nic więcej.
Nie wiem, być może czytałam już za dużo takich książek. Może dla kogoś, kto nie jest oczytany tym tematem powieść będzie świetna. Czytałam opinie innych czytelników, dla których książka jest przerażająca, budząca grozę, wstrząsająca itd. Niestety ja tego nie czułam. Było dobrze ale letnio. Owszem, zwyrodnienie Jack'a jest wymyślne, lecz nie budziło we mnie dreszczy. Jakoś nie umiałam się wczuć w uczucia Grace, chociaż doskonale ją rozumiałam.
Jedno muszę autorce przyznać. Niesamowita lekkość pióra. Powieść się połyka. Nie ważne, że wiesz, co będzie dalej. Nie ważne, że domyślasz się zakończenia. Płyniesz przez rozdziały, zatracasz się w opowieści i nagle patrzysz - koniec. Pod tym względem to faktycznie mistrzostwo świata:)
Mam nadzieję, że fani autorki mnie nie zlinczują, bo widziałam dzisiaj na blogach naprawdę sporo bardzo zachwalających tę powieść recenzji:D Niestety, nie mogłam napisać inaczej, gdyż ja tak właśnie ją odebrałam.
Miłego wieczoru wszystkim odwiedzającym:) Gośka.
Grunt to okładka
Wydawnictwo: Albatros
Rok wyd:2017
Stron:304
Kraj: Wielka Brytania
|
Jack i Grace poznają się w miejskim parku, gdzie Grace bardzo często zabiera swoją niepełnosprawną siostrę Milly, która na co dzień uczy się w szkole specjalnej z internatem. Kobieta nie może uwierzyć w swoje szczęście, gdy ten przystojny mężczyzna zwraca na nią uwagę a szczęście staje się jeszcze większe, gdy widzi jego stosunek do siostry, która do tej pory zawsze stawała się przeszkodą w jej związkach. Kiedy po kilku miesiącach znajomości Jack zaczyna snuć plany na przyszłość, zapewniając Grace, iż chętnie wraz z nią zaopiekuje się Milly, ta niewiele myśląc zgadza się zostać jego żoną. I od tego momentu rozpoczyna się jej koszmar.
Cała reszta powieści skupia się na przeżyciach Grace, które poznajemy dzięki pierwszoosobowej narracji. W powieści przeplatają się dwa czasy, dzięki czemu uczestniczymy w teraźniejszym koszmarze oraz poznajemy po kolei losu fatalnego związku. Oprócz dwójki głównych bohaterów autorka nie wprowadza zbyt wielu postaci pobocznych. Wśród nich na pewno najważniejsza jest Milly, która jest zapalnikiem całej akcji. Równie ważna okazuje się Esther, znajoma, dla której tak idealne małżeństwo wydaje się podejrzane. Przyznam, że i u mnie wzbudziłaby podejrzenia aż tak idealna para. Miłość miłością, no ale bez przesady, kto chciałby chodzić z partnerem nawet do toalety w miejscach publicznych, zwłaszcza podczas spotkań ze znajomymi? Kto nie robiłby dosłownie nic bez obecności drugiej połówki? Ja na samą myśl dostaję klaustrofobii.
"Za zamkniętymi drzwiami" szczerze mówiąc była dla mnie średnią powieścią. Taką, która, owszem, podczas czytania nie pozwala się od siebie oderwać, jednak chwilę po jej zakończeniu bez bólu zaczyna się następną książkę. Niczym mnie nie zaskoczyła, bo temat psychicznej przemocy domowej oraz psychopatycznych mężów przerabiałam już wiele razy. Choć trzeba przyznać, że Jack naprawdę robi wrażenie. Niestety zabrakło mi nadania tej postaci psychologicznej głębi. O ile Grace poznajemy bardzo dobrze, to Jack pozostał dl mnie postacią papierową. Poza tym w powieści nie ma kompletnie żadnych wątków pobocznych. Usiadłam, zagłębiłam się w opowieść Grace i przeszłam przez nią jak burza, nie zahaczając o nic więcej.
Nie wiem, być może czytałam już za dużo takich książek. Może dla kogoś, kto nie jest oczytany tym tematem powieść będzie świetna. Czytałam opinie innych czytelników, dla których książka jest przerażająca, budząca grozę, wstrząsająca itd. Niestety ja tego nie czułam. Było dobrze ale letnio. Owszem, zwyrodnienie Jack'a jest wymyślne, lecz nie budziło we mnie dreszczy. Jakoś nie umiałam się wczuć w uczucia Grace, chociaż doskonale ją rozumiałam.
Jedno muszę autorce przyznać. Niesamowita lekkość pióra. Powieść się połyka. Nie ważne, że wiesz, co będzie dalej. Nie ważne, że domyślasz się zakończenia. Płyniesz przez rozdziały, zatracasz się w opowieści i nagle patrzysz - koniec. Pod tym względem to faktycznie mistrzostwo świata:)
Mam nadzieję, że fani autorki mnie nie zlinczują, bo widziałam dzisiaj na blogach naprawdę sporo bardzo zachwalających tę powieść recenzji:D Niestety, nie mogłam napisać inaczej, gdyż ja tak właśnie ją odebrałam.
Miłego wieczoru wszystkim odwiedzającym:) Gośka.
Grunt to okładka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie krępuj się! Powiedz co o tym sądzisz:)