"Właściwie to nawet nie wiedział, jak tu trafił. Całe popołudnie szukał miejsca, gdzie kilkanaście lat temu liczył ptaki. Zjechał w jakąś boczną drogę (zresztą, na Boga, znalazł się w miejscu, gdzie są wyłącznie boczne drogi) i w pewnym momencie zobaczył wielką drewnianą otwartą bramę w kształcie arkady, z wyblakłym, nabazgranym na kartonie napisem "Magnolia". Knajpa? Noclegownia? Wszystko jedno, pomyślał, czując ssanie w żołądku, coś trzeba zjeść."
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Rok wyd: 2014
Stron:396
Kraj:Polska
Opisałam też: "Magnolia"
Ostatnio mam szczęście do czytania drugich części. Tym razem miałam przyjemność po raz drugi wejść do świata pani Grażyny, która akcję swej powieści umiejscowiła w Bieszczadach. Ponownie zetknęłam się z ciekawymi osobowościami, jakimi są prowadzące pensjonat kobiety, ponownie mogłam się uśmiać przysłuchując się ich rozmowom.
Pozornie historia opowiedziana w tej części wygląda jak kopia poprzedniej. Mamy pensjonat położony gdzieś wśród bieszczadzkich gór, na uboczu, z dala od głównych traktów. Mamy cztery całkowicie różniące się charakterem, a jednak wspaniale się uzupełniające, kobiety po przejściach. Mamy Tuśkę, która jest gadatliwą, wścibską, bardzo sympatyczną i dzielną dziewczynką. I mamy zagubionego, szukającego sensu w życiu mężczyznę, który dziwnym trafem odnajduje drogę do Magnolii i zostaje tam na dłużej. Jednak pomimo wyraźnych podobieństw, historie opowiedziane w tych dwóch książkach są zupełnie inne. Zapomniałabym o jeszcze jednym podobieństwie. Obie książki absolutnie zaskakują swoim zakończeniem.
Poprzednim razem poznaliśmy historię Filipa, którego obecność wywarła niezatarty wpływ na życie kobiet z pensjonatu. Tutaj pozostaje on tylko wspomnieniem. Cała historia dotyczy tym razem Maurycego, niespełnionego pisarza, który będąc świadkiem brutalnego zabójstwa na stacji paliw, postanawia wyruszyć w podróż sam nie wie dokąd. Trafia oczywiście do Magnolii. I zostaje.
Opowieść o Maurycym jest napisana w dwóch perspektywach czasowych. Mamy Maurycego, który dopiero przyjeżdża do pensjonatu i poznaje ich lokatorów. I mamy Maurycego zamkniętego w celi po jakiejś rozróbie, który opowiada swoją wersję wydarzeń policjantowi. Ciekawy zabieg, który sprawia, że obie opowieści świetnie się uzupełniają, łącząc wątki obyczajowe z wątkami kryminalnymi. Rodzi się w nas ciekawość, jak doszło do tego, że Maurycy wylądował w celi? A koniec opowieści totalnie zaskakuje, co jest ogromnym plusem.
Książkę można czytać bez znajomości "Magnolii", jednak warto zacząć od początku, by lepiej zrozumieć bohaterki. Podobnie jak "Magnolia", "Długie lato w Magnolii" bardzo mi się podobało. Autorka potrafi świetnie snuć swoje opowieści, wplatając w nie zabawne dialogi i życiowe mądrości. Jej historie mają jakiś cel, sprawiają, że zaczynasz się zastanawiać, nie pozostawiają obojętnym. Grażyna Jeromin-Gałuszka pokazuje swoimi książkami, że literatura obyczajowa może być lekka, przyjemna a jednocześnie pouczająca i zaskakująca.
Mam Magnolię, ale jeszcze nie czytałam... Drugiej części nie posiadam, także na bank od niej nie zacznę... :D
OdpowiedzUsuńChętnie zacznę od początku
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać tej lektury, "Magnolią" byłam zachwycona:)
OdpowiedzUsuńLubię czytać książki, która skłaniają do refleksji. Przeczytam.
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie zauważyłam że to druga część :P Mam ale wolałabym zacząć lekturę od samego początku :)
OdpowiedzUsuńRozejrzę się za pierwszą częścią, bo ta mnie już kusi samą okładką :)
OdpowiedzUsuńWyłącznie boczne drogi? Już nie lubię tej książki;) Poza tym, nazwa "Magnolia" zupełnie nie pasuje do pensjonatu w Bieszczadach...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam o istnieniu pierwszej części - teraz mam do przeczytanie dwie książki zamiast jednej :)
OdpowiedzUsuń