wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 30 grudnia 2013
"Time Riders. Kod apokalipsy"- Alex Scarrow
"- Panie i panowie- zaczął mężczyzna- wszyscy przybyliście tu, aby zobaczyć to na własne oczy. Dosłownie za chwilę wejdę do klatki Faradaya i zniknę.
"Jasne, czyli to faktycznie kolejny świr".- Anna Lopez pokręciła głową.- "Więcej mi nie trzeba"."
W 2044 roku Waldstein jako pierwszy wyruszył w podróż w czasie. Na oczach dziennikarzy zniknął, by zaraz powrócić. Lecz tego, co tam przeżył lub co zobaczył, nie był w stanie opowiedzieć.
"Mój Boże! To... wszystko trzeba zniszczyć!
- Co? Chodzi ci o wehikuł?
Trzepnął dłonią w drucianą klatkę, która zatrzęsła się i zabrzęczała, a echo rozbrzmiało w całym magazynie.
-TO! Podróże w czasie! To....wszystko nas unicestwi!"
Jednak nie udało się zapobiec podróżom w czasie. Dlatego też powstała agencja, która ma strzec zmian w historii i zapobiegać przesunięciom w świecie rzeczywistym. Agentami mającymi swą siedzibę w Nowym Jorku są Liam, Maddy i Sal. Oraz jednostki pomocnicze-Bob i Beki. Jak trójka nieznających się młodych ludzi została zwerbowana do agencji możecie przeczytać w recenzji części pierwszej "Time Riders.Jeźdźcy w czasie", w której to Liam wraz z Bobem przenieśli się w czasy II wojny światowej. W części drugiej "Time Riders. Czas drapieżników" Liam wraz z Beki trafili do czasów dinozaurów. A gdzie zawiódł ich los w części trzeciej?
Liam, tym razem, w towarzystwie dwóch jednostek pomocniczych, Boba i Beki, przenosi się do Anglii w roku 1193. Jest to czas panowania króla Ryszarda, który za cel swych wypraw wojennych wybrał odnalezienie świętego Graala. Gdy on przebywa za granicami swego królestwa, lasy opanowane są przez bandy napadające na biedne gospodarstwa, szerzy się bieda, brat króla Jan nie radzi sobie z panowaniem a szeryf Nottinghamshire doprowadza ludzi na skraj nędzy. Kiedy zdobyty przez Ryszarda Graal zostaje skradziony, Jan popada w rozpacz, gdyż wie, że zemsta brata będzie sroga. Celem Liama jest odnalezienie Graala i rozszyfrowanie jego przeznaczenia, odkrycie, kim jest tajemniczy Zakapturzony, odpowiedzialny za kradzież, oraz naprostowanie historii, by potoczyła się tak,jak na kartach podręczników historycznych. Nie jest to proste, lecz dzięki pomocy tamtejszego mnicha Cabota, zakochanego w Beki Jana oraz ukrytym zdolnościom Liama, który przez jakiś czas pozostaje szeryfem Nottinghamshire, wszystko jest na najlepszej drodze do naprawienia historii.
Pozostałe w bazie dziewczyny tym razem mają do pomocy Adama, który ku ich zdziwieniu zjawia się pod ich drzwiami i dzięki swojej znajomości historii niebywale im pomoże.
Część trzecia schematem nie odbiega zbytnio od poprzednich części. Siłą rzeczy wszystko musi się toczyć podobnie. Przesunięcie, znalezienie powodu, wyprawa w nieznane, drobne perypetie i wszystko kończy się szczęśliwie.Nie zmienia to jednak faktu, że książki z tej serii czyta się bardzo przyjemnie i są świetną lekturą na chwilowe odprężenie i przeniesienie się do innych czasów. Akcja jest dynamiczna i wciągająca, bohaterowie budzą sympatię i mamy okazję poznać kawałek historii Anglii.
czwartek, 26 grudnia 2013
"Doktor Sen"- Stephen King
Właśnie skończyłam czytać.Moje odczucia? Muszę powiedzieć, że mieszane. Z jednej strony, jako fanka Kinga, łykająca wszystko spod jego pióra, jestem zadowolona, bo znalazłam w książce wiele elementów charakterystycznych dla jego prozy. Z drugiej, jako fanka literatury grozy, muszę przyznać, że byłam lekko zawiedziona. Nie bałam się w żadnym momencie lektury, chociaż muszę przyznać, że przez kilkanaście stron mocno się stresowałam:)
O czym jest książka, chyba każdy już wie. Dalsze losy Dana z "Lśnienia", chłopca obdarzonego jasnością, czyli różnymi właściwościami parapsychicznymi, który w szybkim tempie dorasta, by stać się dorosłym mężczyzną, włóczęgą i pijakiem. Jego jasność jest jednocześnie jego przekleństwem. Podróż Dana kończy się w małym miasteczku New Hampshire, gdzie dzięki pomocy dobrych ludzi, przestaje pić i zaczyna pracować w hospicjum. Szybko staje się znany jako Doktor Sen, dzięki temu, że pomaga umierającym przekroczyć granicę pomiędzy życiem a śmiercią. I właśnie opisy tych momentów podobały mi się najbardziej, miały w sobie magię. Niestety nie ma ich w książce zbyt wiele.
Losy Dana, o czym na początku nie wie, ale co przeczuwa, są nierozerwalnie związane z pewną dziewczynką. Dziewczynką, która ma jasność tak wielką, iż sam Dan porównuje ją później do latarni morskiej, gdy on jest tylko latarką. Abra ma trzynaście lat, kiedy spotykają się po raz pierwszy, choć Dan miał z nią kontakt już wtedy, gdy miała dwa miesiące.Razem muszą stanąć przeciwko sile Prawdziwego Węzła. A czym jest węzeł? To gromada starych ludzi jeżdżących po kraju w wozach campingowych i mordujących dzieci obdarzone jasnością, by żywić się ich duszą (tutaj zwaną parą) oraz gromadzących się w miejscach dużych katastrof, w tym samym celu. Są bogaci, wpływowi, obdarzeni różnymi mocami a dzięki kradzionej parze mogą żyć bardzo długo. Jak potoczy się walka sił dobra z siłami zła? Można się domyślić:) Chociaż warto przeczytać, bo akurat niektóre momenty tej walki są bardzo stresujące:D
Ogólnie książka mi się bardzo podobała i praktycznie przez trzy dni się z nią nie rozstawałam, co było dość trudne przy przedświątecznych przygotowaniach:)
Czy trzeba koniecznie znać "Lśnienie", żeby się zabrać za "Doktora Sen"? Moim zdaniem niekoniecznie, chociaż znajomość części pierwszej na pewno pozwoli bardziej się wczuć w postępowanie Dana.
Akcja jest momentami przegadana, momentami wartka i wciągająca, styl autora wszystko nadrabia. Postaci są różnorodne, fajnie opisane, charakterystyczne i wzbudzające emocje. Co do grozy, to jak wspomniałam na początku, mnie książka nie przestraszyła, co zupełnie mi nie przeszkadzało w jej połykaniu.
Pod hasłem
Czytam fantastykę
Czytam Kinga
O czym jest książka, chyba każdy już wie. Dalsze losy Dana z "Lśnienia", chłopca obdarzonego jasnością, czyli różnymi właściwościami parapsychicznymi, który w szybkim tempie dorasta, by stać się dorosłym mężczyzną, włóczęgą i pijakiem. Jego jasność jest jednocześnie jego przekleństwem. Podróż Dana kończy się w małym miasteczku New Hampshire, gdzie dzięki pomocy dobrych ludzi, przestaje pić i zaczyna pracować w hospicjum. Szybko staje się znany jako Doktor Sen, dzięki temu, że pomaga umierającym przekroczyć granicę pomiędzy życiem a śmiercią. I właśnie opisy tych momentów podobały mi się najbardziej, miały w sobie magię. Niestety nie ma ich w książce zbyt wiele.
Losy Dana, o czym na początku nie wie, ale co przeczuwa, są nierozerwalnie związane z pewną dziewczynką. Dziewczynką, która ma jasność tak wielką, iż sam Dan porównuje ją później do latarni morskiej, gdy on jest tylko latarką. Abra ma trzynaście lat, kiedy spotykają się po raz pierwszy, choć Dan miał z nią kontakt już wtedy, gdy miała dwa miesiące.Razem muszą stanąć przeciwko sile Prawdziwego Węzła. A czym jest węzeł? To gromada starych ludzi jeżdżących po kraju w wozach campingowych i mordujących dzieci obdarzone jasnością, by żywić się ich duszą (tutaj zwaną parą) oraz gromadzących się w miejscach dużych katastrof, w tym samym celu. Są bogaci, wpływowi, obdarzeni różnymi mocami a dzięki kradzionej parze mogą żyć bardzo długo. Jak potoczy się walka sił dobra z siłami zła? Można się domyślić:) Chociaż warto przeczytać, bo akurat niektóre momenty tej walki są bardzo stresujące:D
Ogólnie książka mi się bardzo podobała i praktycznie przez trzy dni się z nią nie rozstawałam, co było dość trudne przy przedświątecznych przygotowaniach:)
Czy trzeba koniecznie znać "Lśnienie", żeby się zabrać za "Doktora Sen"? Moim zdaniem niekoniecznie, chociaż znajomość części pierwszej na pewno pozwoli bardziej się wczuć w postępowanie Dana.
Akcja jest momentami przegadana, momentami wartka i wciągająca, styl autora wszystko nadrabia. Postaci są różnorodne, fajnie opisane, charakterystyczne i wzbudzające emocje. Co do grozy, to jak wspomniałam na początku, mnie książka nie przestraszyła, co zupełnie mi nie przeszkadzało w jej połykaniu.
Pod hasłem
Czytam fantastykę
Czytam Kinga
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Życzenia dla wszystkich:)
Kiedy choinka, leśna dama,
Włoży już swoje stroje,
A w kuchni ciasto piecze mama,
Aż pachnie na pokoje,
Wszystkich ogarnia podniecenie,
Nas i sąsiadów z bloku...
Szkoda, że Boże Narodzenie
Jest tylko raz do roku.
A pod choinką dobry święty,
Co ma brodzisko mleczne,
Podarki składa i prezenty
Dla dzieci, tych, co grzeczne.
Dzieci radują się szalenie
Wśród pisków i podskoków...
Szkoda, że Boże Narodzenie
Jest tylko raz do roku.
A kiedy w końcu mama prosi
Do stołu, bo nakryte,
To jakby anioł się unosił
Nad nami pod sufitem.
Za gardło chwyta nas wzruszenie
I łezkę mamy w oku...
Szkoda, że Boże Narodzenie
Jest tylko raz do roku.
Ludwik Jerzy Kern
Włoży już swoje stroje,
A w kuchni ciasto piecze mama,
Aż pachnie na pokoje,
Wszystkich ogarnia podniecenie,
Nas i sąsiadów z bloku...
Szkoda, że Boże Narodzenie
Jest tylko raz do roku.
A pod choinką dobry święty,
Co ma brodzisko mleczne,
Podarki składa i prezenty
Dla dzieci, tych, co grzeczne.
Dzieci radują się szalenie
Wśród pisków i podskoków...
Szkoda, że Boże Narodzenie
Jest tylko raz do roku.
A kiedy w końcu mama prosi
Do stołu, bo nakryte,
To jakby anioł się unosił
Nad nami pod sufitem.
Za gardło chwyta nas wzruszenie
I łezkę mamy w oku...
Szkoda, że Boże Narodzenie
Jest tylko raz do roku.
Ludwik Jerzy Kern
choć raz w życiu poczuć że jest się kochanym
I niech nie zabraknie okruchów dobroci co
spadają z opłatka z gorącym życzeniem
tak świątecznie… Dzieciątko…
talerz z zupą łza w oku jak gwiazda na niebie
tam w Betlejem i tutaj daj nam Boże pokój
Eligiusz Dymowski
Zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w gronie osób Wam najbliższych, dużo ciepła, serdeczności i miłości. Szanujcie się, kochajcie i cieszcie swą obecnością, by nigdy nie żałować nie wypowiedzianych słów i nie oddanych gestów.
Dziękuję za to, że tu zaglądacie:) Trzymajcie się cieplutko i pamiętajcie, że wszystko, czego potrzebujecie, macie na wyciągnięcie ręki. Wystarczy się dobrze rozejrzeć. Więc otwórz oczy,zauważ te wszystkie otaczające Cię drobiazgi i pozwól wypełnić się radością.
Pozdrawiam serdecznie i do miłego....
niedziela, 22 grudnia 2013
"Taniec z aniołem"- Åke Edwardson
"Wokól niego wszystko się ruszało, w różne strony, upadał, był dźwigany do góry, czuł, że coś unosi go w górę i na boki. Widział, jak sufit i ściany suną ku niemu. Nie umiał powiedzieć, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. Potem nie było już muzyki. Ostatnia nić trzymająca myśli razem pękła."
Anglia. W pewnym mieszkanku zostają znalezione zwłoki młodego mężczyzny. Związany, poszlachtowany, zmaltretowany. Niedawno przyjechał ze Szwecji, by zakosztować życia na własny rachunek w innym kraju. Co się stało, że w taki sposób zakończyło się jego młode życie?
Szwecja. W pewnym niepozornym mieszkanku zostają znalezione zwłoki młodego mężczyzny. Związany, poszlachtowany, zmaltretowany. Niedawno przyjechał z Anglii. Brzmi podobnie? Bo tak miało być. Oba morderstwa są do siebie bliźniaczo podobne. Na dodatek w obydwu, pośród licznych śladów krwi, na podłodze znaleziono ślady świadczące o tym, że ich śmierć była nagrywana. Kiedy ginie następna ofiara, komisarz szwedzkiej policji, Winter, postanawia wyjechać do Londynu, by wspólnie z tamtejszym policjantem prowadzącym śledztwo, zastanowić się nad łączącymi ofiary powiązaniami.
Erik Winter to postać dość ciekawa. Przystojny, młody,jak na komisarza, nie związany na stałe z żadną kobietą, za to spotykający się z kilkoma bez zobowiązań. Typ samotnika z wyboru, dziwaka, filozofa. Rzetelny policjant, zmęczony życiem i jak dla mnie trochę nijaki. Nie wzbudził mojej wielkiej sympatii niestety.
Na plus mogę zaliczyć wielowymiarowe tworzenie bohaterów, którzy są ukazani i jako policjanci, i jako zwyczajni ludzie, mający swoje słabości, lęki i uprzedzenia.
Książka jest pełna dziwnych dialogów, których znaczenia czasami trudno się domyślić. Akcja nie powala na kolana a wręcz przeciwnie, ciągnie głowę do dołu. Mówiąc szczerze wymęczyłam tą powieść, wątpię, żebym szybko sięgnęła po następne książki autora. Niby wszystko jest:: zbrodnia,i to nie jedna, śledztwo, techniki śledztwa, powiązania ze światem porno, powolne dochodzenie, sporo bohaterów. Jednak jakieś to wszystko nie takie jak powinno, by wciągnąć czytelnika w głąb historii.
Trójka e-pik
Czytamy kryminały
Wyzwanie Kryminalne
piątek, 20 grudnia 2013
"Zgliszcza"- Gregg Olsen
"Czarne serce prawdziwego zła jest niczym młot rozbijający duszę. Z każdym uderzeniem kurczy się i rozkurcza, pompując skażoną krew do ciała zabójcy. Niczym wirus. Albo zabójczą i niebezpieczną toksynę. Niektórzy mordercy wiedzą, że ich krew jest zatruta złem. Większość nie."
Emily ma prawie czterdziestkę, szesnastoletnią córkę i bolesny rozwód za sobą. Praca w policji jest jej powołaniem, lecz czasami wprawia ją w głębokie przygnębienie. Tak jak wtedy, gdy po przejściu tornada odnajduje w zniszczonym domu ciała prawie całej rodziny. Okazuje się jednak, że nie są oni ofiarami natury, lecz zostali zamordowani jeszcze przed kataklizmem. Ojciec, matka i młodszy syn. Brakuje Nicka, który siłą rzeczy staje się głównym podejrzanym. Adoptowany syn, przez rówieśników w szkole niezbyt lubiany, odstający od reszty swoim zachowaniem i ubiorem, znika. A wraz z nim znika córka Emily-Jenna. Początkowe przerażenie matki przeradza się w zdumienie i niedowierzenie, gdy okazuje się, że córka, z którą jak myślała, ma doskonały kontakt, z własnej woli uciekła z Nickiem, by mu pomóc w oczyszczeniu się z zarzutów. Jednak nic nie idzie tak jak myślała Jenna, i w krótkim czasie dziewczyna znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie. A matka zrobi wszystko, by odnaleźć ją całą i zdrową.
Równocześnie z wydarzeniami dziejącymi się w teraźniejszości, poznajemy historię seryjnego mordercy, który działał dwadzieścia lat temu. Dylan, zwany Przystojniakiem, zabił przynajmniej kilka dziewczyn, jednak udało się go skazać jedynie za dwa zabójstwa. Kilku ciał nie odnaleziono, kilka spraw było nie do ruszenia. Sława Dylana przerosła oczekiwania wszystkich. Stał się fanem tysięcy kobiet, które zasypywały go listami miłosnymi. Przystojny, sympatyczny, wzbudzający zaufanie i ciepłe uczucia w wielu kobietach, Dylan jest bezwzględnym mordercą wykorzystującym uczucia innych,by osiągnąć swój cel.
Jak można się domyślić, oba wydarzenia, oddzielone czasem, są ze sobą ściśle powiązane. Jednak o tym już pisała nie będę.
Autor skacze po różnych czasach i miejscach dosłownie ze strony na stronę. Na szczęście zawsze jest opis co, gdzie i jak:) Inaczej chyba nikt by się nie połapał o co chodzi. Styl autora jest lekki, przyjemnie i szybko się czyta. Natomiast sama historia dość mocno naciągana i niestety przewidywalna. Zaliczyłabym książkę do średniaków. Dramatu nie ma. Ale i szału również nie ma.
wtorek, 17 grudnia 2013
"Modlitwa o sen"- Jeffery Deaver
"- Cholera, on wcale nie jest martwy- powiedział młodszy z konwojentów.
- On żyje! To ucieczka! Zawracaj!
Hrubek znowu krzyczał. Rzucił się konwulsyjnym ruchem w przód. Żyły na niebieskiej czaszce i szyi nabrzmiały mu tak, że wyglądały jak postronki, a wszystkie ścięgna napięły się. W kącikach ust pokazała się piana. Obu konwojentom równocześnie zaświtała nadzieja, że może ich pasażer dostał apopleksji."
Michael Hrubek to pacjent szpitala psychiatrycznego, zdiagnozowany jako schizofrenik. Zamknięty na oddziale dla niebezpiecznych pacjentów, uważany jednak przez personel za łagodnego mężczyznę, Michael przez pięć dni udaje, że połyka lekarstwa, po czym w karawanie więziennym wydostaje się ze szpitala. Jego ucieczka zbiega się akurat z największą burzą w tej okolicy,w wyniku czego policja ma okrojony personel i szczerze mówiąc niezbyt się pali do poszukiwań mężczyzny. Na poszukiwania wyrusza więc dwóch tropicieli policyjnych z psami oraz Thernton Heck ze swoim psem Emilem, uważanym za najlepszego psa tropiącego. Thernton jest byłym policjantem, rozwodnikiem na skraju bankructwa, którego do poszukiwań zachęca dość wysoka nagroda za złapanie uciekiniera. Zbiega, na własną rękę, próbuje również wytropić jego lekarz ze szpitala, Richard Kohler, który uważa Michaela za całkowicie niegroźnego dla otoczenia i niewinnego zarzucanych mu wcześniej czynów. Pragnie on bezpiecznie odstawić pacjenta do szpitala.
Na poszukiwania wyrusza także Owen Atcheson, były żołnierz, obecnie prawnik, mąż Lis. Lis to kobieta, która zeznawała przeciwko Michaelowi w procesie o morderstwo, kobieta, do której Michael kilka tygodni wcześniej wysłał niepokojący list o zemście. Owen, podobnie zresztą jak szeryf, obawia się, że celem ucieczki szaleńca jest dotarcie do Lis i zemsta za zeznania.
Wokół zaczyna szaleć burza. Jezioro wylewa, wiatr zgina drzewa, deszcz przesłania widoczność. W domu na odludziu Lis wraz z siostrą próbują umocnić okna, zabezpieczyć dom i wydostać się z zagrożonego miejsca, by w mieście przeczekać i burzę i ucieczkę Michaela. Jednak nic nie idzie po ich myśli, zostają unieruchomione w domu, a liczba poszukujących uciekiniera zaczyna maleć. Jak się skończy ta historia? Jedno mogę powiedzieć- zaskakująco.
Historia jest napisana z punktu widzenia kilku osób, dzięki czemu mamy możliwość dość dokładnego poznania szaleństwa, jakie kieruje Michaelem. Kim jest ten wielkolud, który samą swoją fizjonomią wzbudza strach? To człowiek głęboko nieszczęśliwy, chorujący na bezsenność, ogarnięty przekonaniem, że jest odpowiedzialny za zamach na Lincolna.Człowiek, którego ojciec podstępem pozbył się z domu, zostawiając go na pastwę szpitali. Człowiek, którego nikt nie może zrozumieć, a który kryje w sobie wielką inteligencję, spryt i strach. Nic nie poradzę ale Michael nieodmiennie kojarzy mi się z bohaterem "Zielonej mili" Kinga.
Co do samej książki. Na pewno nie jest to najlepsza książka Deaver'a. Przez większość książki zwyczajnie przebrnęłam, nie czułam nieodpartej potrzeby, żeby czytać bez końca. Zabrakło mi...właściwie nie wiem czego. Tempa, energii, napięcia. Dopiero końcówka książki rekompensuje trud włożony w dobrnięcie do celu:) Nie mówię, że powieść jest nudna, bo nie jest. Cała akcja rozgrywa się w ciągu jednej nocy, dosyć sporo się dzieje, i zapewne osoby, które niezbyt często czytają takie książki, powinny być zadowolone. Mi czegoś zabrakło.
piątek, 13 grudnia 2013
"Śmierć na śniegu"- Konrad Staszewski
Krystiana Rokickiego budzi zimno. Nieprzytomny po nocnej libacji próbuje dojść do tego, gdzie się obecnie znajduje. Jakie jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że leży nagi w śniegu, w jakimś lesie, a obok niego leżą zwłoki. Nie ma pojęcia jak się tu znalazł. Nim zdąży się zastanowić nad swoją sytuacją pojawia się policja i zostaje aresztowany za zabójstwo.
Akcja książki rozgrywa się w trzech miastach: Krakowie, Katowicach i Łodzi. Krystian jest policjantem z Katowic, ląduje jednak w areszcie krakowskim. Jest niewinny, lecz wszystko wskazuje na niego. Z pomocą przychodzi mu prywatny detektyw Mierzejski. Czy wspólnie uda im się udowodnić, że wszystko to jest spiskiem a jeden z wyższych rangą policjantów jest zamieszany w dużo poważniejsze przestępstwa?
Polubiłam Mierzejskiego, który trochę mi przypominał Bolitara Cobena. Natomiast główny bohater Krystian mocno wzbudził moją niechęć. Niestety i takich policjantów posiadamy. Facet zwyczajnie nie ma jaj.
Książka ma niewiele ponad 200 stron, na których całkiem sporo się dzieje. Ginie dziewczyna Krystiana, jego kolega z policji, jego dom zostaje splądrowany. On sam ustawicznie próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa jednocześnie zbierając dowody przeciwko prowadzącemu sprawę policjantowi.
Niby wszystko gra, niby powinno być ciekawie. Jednak kryminał wydał mi się jakiś niedopracowany. Nie dowiedziałam się za wiele o ofierze i dlaczego ona. Ogólnie motywy całego tego bajzlu jakoś do mnie nie przemówiły. Najciekawsi, wzbudzający sympatię ludzie padają jak muchy a nasz dzielny policjant pijąc, wykorzystując kobiety i spryt Mierzejskiego rozwiązuje całą sprawę.
Jak dla mnie średniawka.
Polacy nie gęsi...
Trójka e-pik
Czytamy kryminały
Czytamy polskie kryminały
Kryminalne Wyzwanie
Akcja książki rozgrywa się w trzech miastach: Krakowie, Katowicach i Łodzi. Krystian jest policjantem z Katowic, ląduje jednak w areszcie krakowskim. Jest niewinny, lecz wszystko wskazuje na niego. Z pomocą przychodzi mu prywatny detektyw Mierzejski. Czy wspólnie uda im się udowodnić, że wszystko to jest spiskiem a jeden z wyższych rangą policjantów jest zamieszany w dużo poważniejsze przestępstwa?
Polubiłam Mierzejskiego, który trochę mi przypominał Bolitara Cobena. Natomiast główny bohater Krystian mocno wzbudził moją niechęć. Niestety i takich policjantów posiadamy. Facet zwyczajnie nie ma jaj.
Książka ma niewiele ponad 200 stron, na których całkiem sporo się dzieje. Ginie dziewczyna Krystiana, jego kolega z policji, jego dom zostaje splądrowany. On sam ustawicznie próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa jednocześnie zbierając dowody przeciwko prowadzącemu sprawę policjantowi.
Niby wszystko gra, niby powinno być ciekawie. Jednak kryminał wydał mi się jakiś niedopracowany. Nie dowiedziałam się za wiele o ofierze i dlaczego ona. Ogólnie motywy całego tego bajzlu jakoś do mnie nie przemówiły. Najciekawsi, wzbudzający sympatię ludzie padają jak muchy a nasz dzielny policjant pijąc, wykorzystując kobiety i spryt Mierzejskiego rozwiązuje całą sprawę.
Jak dla mnie średniawka.
Polacy nie gęsi...
Trójka e-pik
Czytamy kryminały
Czytamy polskie kryminały
Kryminalne Wyzwanie
wtorek, 10 grudnia 2013
"Zatoka o północy"- Diane Chamberlain
Autorkę poznałam przy okazji czytania "Prawa matki" i bardzo mi przypadła do gustu. Ma dar wnikania w ludzką psychikę i opisywania zdarzeń, które mogą się przytrafić każdemu z nas. Jej pisarstwo odrobinę mi przypomina Picoult a to ze względu na przedstawianie historii z różnych punktów widzenia.
"Zatoka o północy" opowiada historię tragedii, jaka wydarzyła się w 1962 roku, kiedy to siedemnastoletnia Izabela została pozbawiona życia. Posiniaczona, podrapana, ze śladami uderzenia na głowie, została znaleziona na brzegu jeziora, w którym tak lubiła pływać. O jej zamordowanie został oskarżony młody ciemnoskóry mężczyzna., który nigdy nie przyznał się do winy.
Jak łatwo się domyślić wydarzenie to wpłynęło na bardzo wiele osób. Odważna, pełna pomysłów, rezolutna dwunastoletnia siostra Izabel, która od tego momentu dźwiga brzemię winy, staje się osobą ostrożną, wycofaną i przesadnie troskliwą. Ośmioletnia Lucy, która boi się dosłownie wszystkiego, pod wpływem tych wydarzeń, które zresztą zacierają się z czasem w jej pamięci, staje się kobietą pewną siebie, czerpiącą z życia ile się da. Ojciec Izabel umiera w dwa lata po śmierci swej ulubienicy. A matka-Maria- przez resztę życia żyje z poczuciem straty i z ogromnym poczuciem winy. No i Ned. Ukochany, stojący w cieniu podejrzeń, nie mogący poradzić sobie ze stratą i posiadaną wiedzą, staczający się coraz bardziej i bardziej.
Przez czterdzieści jeden lat wszystkie te osoby na swój sposób radziły sobie z tragedią, próbując normalnie żyć. Aż do momentu, kiedy zmarł Ned, zostawiając list. List, który na nowo rozgrzebie przeszłość i być może doprowadzi do wyjaśnienia okoliczności śmierci dziewczyny.
Swoją opowieść snują trzy kobiety: Julia, Lucy i Maria. W czasie teraźniejszym i przeszłym, dzięki czemu powoli zostajemy wprowadzeni w sprawę sprzed lat, jednocześnie poznając teraźniejsze życie kobiet. Bardzo sprawnie przeprowadzona narracja, podzielona na rozdziały opatrzone imionami kobiet i datami, sprawia, że nie gubimy się ani w czasie ani w osobie opowiadającej dany kawałek. Powoli, krok po kroku zbliżamy się do rozwiązania zagadki. I choć część zdarzeń można przewidzieć, jest to bardzo wciągająca opowieść o poczuciu winy, miłości, błędach, jakie popełnia każdy człowiek i konsekwencjach naszych czynów.
Jeżeli lubisz czytać życiowe historie osnute wieloma tajemnicami, skrywanymi przez głównych bohaterów, jeżeli wciąga Cię rozwiązywanie niewyjaśnionych spraw, jeżeli lubisz przeżywać emocje podczas lektury, jeżeli fascynują Cię relacje międzyludzkie, to jest to książka dla Ciebie:)
Ja osobiście byłam bardzo zadowolona z lektury, chociaż jak nieraz pisałam, nie jestem wielką fanką książek obyczajowych.
Pod hasłem
"Zatoka o północy" opowiada historię tragedii, jaka wydarzyła się w 1962 roku, kiedy to siedemnastoletnia Izabela została pozbawiona życia. Posiniaczona, podrapana, ze śladami uderzenia na głowie, została znaleziona na brzegu jeziora, w którym tak lubiła pływać. O jej zamordowanie został oskarżony młody ciemnoskóry mężczyzna., który nigdy nie przyznał się do winy.
Jak łatwo się domyślić wydarzenie to wpłynęło na bardzo wiele osób. Odważna, pełna pomysłów, rezolutna dwunastoletnia siostra Izabel, która od tego momentu dźwiga brzemię winy, staje się osobą ostrożną, wycofaną i przesadnie troskliwą. Ośmioletnia Lucy, która boi się dosłownie wszystkiego, pod wpływem tych wydarzeń, które zresztą zacierają się z czasem w jej pamięci, staje się kobietą pewną siebie, czerpiącą z życia ile się da. Ojciec Izabel umiera w dwa lata po śmierci swej ulubienicy. A matka-Maria- przez resztę życia żyje z poczuciem straty i z ogromnym poczuciem winy. No i Ned. Ukochany, stojący w cieniu podejrzeń, nie mogący poradzić sobie ze stratą i posiadaną wiedzą, staczający się coraz bardziej i bardziej.
Przez czterdzieści jeden lat wszystkie te osoby na swój sposób radziły sobie z tragedią, próbując normalnie żyć. Aż do momentu, kiedy zmarł Ned, zostawiając list. List, który na nowo rozgrzebie przeszłość i być może doprowadzi do wyjaśnienia okoliczności śmierci dziewczyny.
Swoją opowieść snują trzy kobiety: Julia, Lucy i Maria. W czasie teraźniejszym i przeszłym, dzięki czemu powoli zostajemy wprowadzeni w sprawę sprzed lat, jednocześnie poznając teraźniejsze życie kobiet. Bardzo sprawnie przeprowadzona narracja, podzielona na rozdziały opatrzone imionami kobiet i datami, sprawia, że nie gubimy się ani w czasie ani w osobie opowiadającej dany kawałek. Powoli, krok po kroku zbliżamy się do rozwiązania zagadki. I choć część zdarzeń można przewidzieć, jest to bardzo wciągająca opowieść o poczuciu winy, miłości, błędach, jakie popełnia każdy człowiek i konsekwencjach naszych czynów.
Jeżeli lubisz czytać życiowe historie osnute wieloma tajemnicami, skrywanymi przez głównych bohaterów, jeżeli wciąga Cię rozwiązywanie niewyjaśnionych spraw, jeżeli lubisz przeżywać emocje podczas lektury, jeżeli fascynują Cię relacje międzyludzkie, to jest to książka dla Ciebie:)
Ja osobiście byłam bardzo zadowolona z lektury, chociaż jak nieraz pisałam, nie jestem wielką fanką książek obyczajowych.
Pod hasłem
sobota, 7 grudnia 2013
"Droga ślepców"- Marek Dryjer
Mam problem z tą książką. Okładka mnie skutecznie przyciągnęła, chociaż z kolei mała liczba stron przystopowała mój zapał. Oczywiście najważniejsze jest wnętrze i to z nim mam kłopot.
Książka opowiada historię podróży pewnego chłopca. Nie wiemy jak ma na imię ani ile ma lat. Poznajemy go w momencie, kiedy jest bliski śmierci. Z pomocą przychodzi mu rodzina podążająca w tym samym kierunku. Na południe. Bo na południu na pewno jest inaczej, lepiej, nie ma głodu ani pragnienia, istnieje inne życie. Taką mają nadzieję i dlatego wciąż podążają na południe.
Ich świat to ruina. Wszędobylski pył wulkaniczny niszczy życie. Nie wiemy jak to się stało, że miasta są wymarłe, słońce nie świeci i nie ma roślinności. Co jakiś czas spotykają innych ludzi, jednak nie kontaktują się z nimi. Ze strachu. Bowiem w ich świecie każda istota ludzka może skończyć jako pożywienie. Kanibalizm jest na porządku dziennym, mamy okazję zobaczyć sporo scen, w których nawet żyjący jeszcze ludzie są już nadjedzeni.
Brak pożywienia, brak wody, ciągłe zmęczenie. Ocieranie się o śmierć i dalsza podróż. Wszystko to opisane krótkimi zdaniami, wprowadza całkiem nieźle w klimat i budzi niepokój. Jednak ja się nie wczułam. Przeszkadzała mi masa błędów stylistycznych i gramatycznych. Dialogi są dziwaczne i na szczęście jest ich mało, bo większej ilości bym nie zdzierżyła. Przesłanie jest jasne. Dbajmy o to co mamy, o swój świat, naturę, człowieka. Nie wiem, czy książka mi się podobała. Chyba jednak nie,mimo kilku całkiem niezłych opisów.
Polacy nie gęsi...
Z literą w tle
Czytam fantastykę
Książka opowiada historię podróży pewnego chłopca. Nie wiemy jak ma na imię ani ile ma lat. Poznajemy go w momencie, kiedy jest bliski śmierci. Z pomocą przychodzi mu rodzina podążająca w tym samym kierunku. Na południe. Bo na południu na pewno jest inaczej, lepiej, nie ma głodu ani pragnienia, istnieje inne życie. Taką mają nadzieję i dlatego wciąż podążają na południe.
Ich świat to ruina. Wszędobylski pył wulkaniczny niszczy życie. Nie wiemy jak to się stało, że miasta są wymarłe, słońce nie świeci i nie ma roślinności. Co jakiś czas spotykają innych ludzi, jednak nie kontaktują się z nimi. Ze strachu. Bowiem w ich świecie każda istota ludzka może skończyć jako pożywienie. Kanibalizm jest na porządku dziennym, mamy okazję zobaczyć sporo scen, w których nawet żyjący jeszcze ludzie są już nadjedzeni.
Brak pożywienia, brak wody, ciągłe zmęczenie. Ocieranie się o śmierć i dalsza podróż. Wszystko to opisane krótkimi zdaniami, wprowadza całkiem nieźle w klimat i budzi niepokój. Jednak ja się nie wczułam. Przeszkadzała mi masa błędów stylistycznych i gramatycznych. Dialogi są dziwaczne i na szczęście jest ich mało, bo większej ilości bym nie zdzierżyła. Przesłanie jest jasne. Dbajmy o to co mamy, o swój świat, naturę, człowieka. Nie wiem, czy książka mi się podobała. Chyba jednak nie,mimo kilku całkiem niezłych opisów.
Polacy nie gęsi...
Z literą w tle
Czytam fantastykę
środa, 4 grudnia 2013
"Zamachowiec"- Justin Scott; Clive Cussler
"Gliniarz kolejowy, który obserwował robotników z nocnej zmiany wchodzących do tunelu, zastanawiał się, jaki pożytek będzie miała Southern Pacifick Company z jednookiego, utykającego na sztywnej nodze górnika skalnego."
Jednooki kuternoga nie jest taki nieprzydatny, na jakiego wygląda. To człowiek, który nie zawaha się zabić niewinnej ofiary, byle tylko osiągnąć swój cel. Tak zwany Zamachowiec ma jeden cel- osłabić najpotężniejszą firmę kolejarską. Z jego rąk zginą górnicy, robotnicy, drwale, kolejarze. Nie patrzy na nic. Prezes kampanii Osgood Hennessy musi powstrzymać mordercę, by zdążyć wybudować skrót kolejowy, przed nastaniem zimy. Jego policja kolejowa sobie nie radzi. Straty są ogromne a przerażeni robotnicy boją się iść do pracy. Osgood nie ma wyjścia. Wynajmuje firmę detektywistyczną Van Dorna, najlepszą, największą i znaną ze swoich sukcesów. Jej największym atutem są doskonale przeszkoleni agenci porozrzucani po różnych stanach Ameryki. Jednym z nich jest Isaac Bell i to właśnie jemu Van Dorn zleca ujęcie Zamachowca i ochronę kolei.
"Do prywatnego wagonu Hennessy'ego wszedł wysoki mężczyzna, pilnowany przez dwóch krzepkich policjantów kolejowych. Miał na sobie robocze ubranie hobo jeżdżącego pociągami towarowymi w poszukiwaniu pracy. Jego drelichowa kurtka i spodnie były zakurzone, buty znoszone, a kapelusz, sfatygowany stetson, musiał często moknąć na deszczu. Lillian Hennessy zauważyła najpierw jego niebieskie oczy z odcieniem fioletu, które obrzuciły twarze zebranych w salonie szybkim, badawczym spojrzeniem, jakby chciały przeniknąć myśli jej ojca, Van Dorna i w końcu jej samej."
Isaac podejmuje się zadania i od tego momentu jego jedynym celem jest odnalezienie Zamachowca. Cel ten staje się bardzo osobisty, gdy giną jego przyjaciele. Przy pomocy przyjaciół rozsianych po całym kraju tropi złoczyńcę, lecz jest zawsze kilka kroków za nim. Czy uda mu się zapobiec nieszczęściu? I jaki cel przyświeca Zamachowcowi, oprócz siania destrukcji?
Akcja książki rozgrywa się w latach 1907-1907 w Stanach Zjednoczonych. Są to czasy, w których rozbudowywana jest kolej i właśnie o pociągach możemy się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć. Nie jest to western, jednak lekki klimat westernowy posiada. Pościgi samochodowe, konne, wykolejone pociągi, wybuchające lokomotywy są tutaj normą. Bardzo ciekawie zarysowane tło historyczne tamtych czasów, z przekrojem społecznym od zwykłego robotnika układającego podkłady kolejowe po polityków i bankierów. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie, odrobina romansu, sporo ciekawych zwrotów w fabule. W czasach telegrafów, poprzez kilka stanów, grupa Van Dorna próbuje sprawić, by nie zginął już nikt więcej.
Polecam osobom lubiącym książki przygodowe, sensacyjne i historyczne, gdyż mamy tutaj wszystkiego po trochu. Bardzo fajna książka, która pozwoliła mi przenieść się na początek XX wieku i poczuć się tak, jakbym mogła znaleźć przyjemność w podróżowaniu pociągiem:)
poniedziałek, 2 grudnia 2013
"Co wie noc"- Dean Koontz
"Nicolette wydobyła się z głębokiej ciemności i znalazła na dnie studni. Wysoko ponad głową widziała światło, ale otaczały ją cienie,a za posłanie służył zimny kamień.
Po chwili odzyskała orientację i zrozumiała, że światło pada z okien pod sufitem, od strony zachodącego słońca. Pamiętała eksplodujące lustro łazienkowe."
Dean Koontz, jak z moich doświadczeń wynika, to pisarz bardzo nierówny. Ma kilka świetnych książek,a w przerwie między nimi wyprodukował całkiem sporo powieści dość średnich. Dlatego też,chociaż czytam wszystkie jego książki, sięgam po nie z pewną dozą nieśmiałości. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że "Co wie noc" jest jedną z tych lepszych książek autora. Naprawdę miłe zaskoczenie.
Głównym bohaterem książki jest detektyw John Calvino, który dwadzieścia lat wcześniej stracił całą rodzinę. Jego rodzice oraz dwie siostry zostali zamordowani we własnym domu, w bestialski sposób wykorzystani a ich zwłoki zbeszczeszczone. John uratowała nocna, nielegalna randka, wrócił jednak zanim morderca opuścił dom.I zabił Altona Blackwooda, który do tej pory zabił już cztery rodziny.
Teraz John ma żonę, syna i dwie córki. Jego życie jest pełne i szczęśliwe. Chociaż na zawsze pozostał w nim smutek, doświadczenie to sprawiło, że stał się bardzo dobrym gliniarzem. Kiedy ginie pewna rodzina, John nie może przejść obojętnie obok wyraźnych podobieństw do zabójstw sprzed dwudziestu lat. Sprawcą okazuje się czternastoletni chłopiec, który podciął gardło matce, rozwalił młotkiem głowę ojca, udusił babcię a na koniec zgwałcił i zadźgał siostrę. John postanawia odwiedzić mordercę przebywającego w zakładzie zamkniętym. I doznaje szoku, gdy młody chłopak posługuje się takimi samymi słowami jak zabity przez Johna Alton.
Jest to świetnie napisana opowieść o nawiedzonym domu, walce z prawdziwymi i urojonymi demonami, krwawa historia niszczenia rodziny. Atmosfera ciągłego zagrożenia, strachu, narastającej paranoi, wzrasta ze strony na stronę. Opisy morderstw są bardzo dosadne, podobnie zresztą jak język osób opętanych przez Blackwooda. Książki się nie czyta, ją się pochłania. Odradzam jednak osobom strachliwym czytanie książki wieczorem, bowiem lektura bardzo działa na wyobraźnię i sprawia, że cienie w waszym domu zaczynają ożywać a lustro staje się obiektem niepożądanym.
Byłam ciekawa, czy Koontz oprze się i wreszcie napisze książkę bez udziału swojego ulubionego psa, ale i tym razem, chociaż tylko w postaci ducha, mamy postać golden rivera.
Ogólnie książka bardzo dobra. Jedyne do czego mogę się doczepić to końcówka, która w porównaniu do całości, była jakby wyhamowana. Ale nie zmienia to faktu, że czytałam wszędzie, gdzie się da, bo nie mogłam się oderwać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)