Tytuł oryginału:The house of thunder.
Wydawnictwo: Albatros
Rok wyd:2015
Stron:416
Kraj: Stany Zjednoczone
|
Książka rozpoczyna się w momencie, kiedy Susan budzi się ze śpiączki. Znajduje się w szpitalu, w miejscowości bardzo oddalonej od domu. Podobno jechała na wakacje. Podobno miała wypadek. Podobno leżała w śpiączce przez miesiąc. Teraz budzi się i powoli zaczyna sobie przypominać szczegóły ze swego życia. Luki w pamięci powoli się wypełniają, jedynym, czego nie może sobie przypomnieć jest jej praca. Wszystko zmierza ku lepszemu, personel jest miły a jeden z lekarzy wywołuje w Susan szybsze bicie serca. Aż pewnego dnia kobieta zauważa na korytarzu człowieka, który wygląda zupełnie jak jeden z morderców sprzed lat. Nie, nie wygląda jak on. To jest on. Wkrótce zaczynają się dziać wokół niej coraz dziwniejsze rzeczy, kobieta czuje się osaczona, zagrożona i przerażona. Czy jej przewidzenia mają podłoże w urazie głowy? Czy już całkiem zwariowała? A może przebywa w nawiedzonym szpitalu?
Trzeba przyznać, że Koontzowi udało się stworzyć całkiem niezły klimat. Narastające szaleństwo Susan i wydarzenia, jakie mają miejsce sprawiają, że można poczuć w pewnym momencie lekkie ciarki. Duszna atmosfera zagrożenia i wieczny lęk niepewności co do stanu umysłu kobiety powodują, że strony znikają w dość szybkim tempie. Główna bohaterka jest osobą wzbudzającą sympatię. Cicha, spokojna osoba, która od dzieciństwa musiała polegać tylko na sobie. Inteligentna i twardo stąpająca po ziemi, odpowiedzialna i pragmatyczna, czuje się kompletnie zagubiona w nowej sytuacji. Przeraża ją myśl, że coś się stało z jej mózgiem, że jej napady lękowe mają swoje źródło w chorobie psychicznej. Nigdy nie wierzyła w siły nadprzyrodzone, jak może jednak wytłumaczyć obecność mężczyzn, którzy już dawno umarli?
Książkę uznałabym za ciekawą i udaną, gdyby nie zakończenie. Rozwiązanie całej sprawy na pewno zaskakuje, jednak bynajmniej nie w pozytywnym sensie. Odkrywając karty autorowi udało się zniszczyć cały efekt. Zniknęła świetnie zbudowana atmosfera a pozostało niedowierzanie. Obyło się również od wielkiego wow na końcu. Zakończeniu brak zdecydowanie pary.
Podsumowując, uważam, że trzy czwarte książki jest dobrym thrillerem psychologicznym z nutką grozy, całość wypada natomiast średnio przez sknoconą końcówkę.
Wydana przez Amber w 1993 roku. |
Czytam opasłe tomiska
W 200 książek dookoła świata
Wyzwanie biblioteczne
Gra w kolory
Twórczość Koontza polecał mi wujek i przeczytałam póki co dwie jego książki, które wypadły średnio. Będę jednak próbować dalej, bo widzę potencjał ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Czytałam tylko jedna książkę Deana Koontza i bardzo mi się podobała atmosfera zbudowana przez autora. Recenzja "Pieczary gromów" zaintrygowała mnie pomimo kiepskiego zakończenia. Z pewnością będąc w bibliotece rozejrzę się za nią.
OdpowiedzUsuńKurcze, szkoda tego zakończenia. A książka tak dobrze się zapowiadała :)
OdpowiedzUsuńO, właśnie - niedowierzanie i zwykle coś w rodzaju niesmaku pozostaje mi po powieściach Koontza. Wrażenie, że gdyby poszedł w odrobinę innym kierunku, miałabym do czynienia z naprawdę niezłą lekturą. No cóż...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zakończenie popsuło cały dobry efekt..
OdpowiedzUsuńNie czytałam książek autora, bo czuję, że to nie do końca moja bajka, choć akurat w tym przypadku opis fabuły mnie zaintrygował. Jednak skoro zakończenie rozczarowuje to nie będę żałowała, że nie zabiegam o to by książkę zdobyć.
OdpowiedzUsuńDwie książki Koontza czekają u mnie na półce, ale niestety nie mam jakoś okazji się za jego twórczość zabrać. Nie jestem do końca pzrekonany, czy mnie porwie
OdpowiedzUsuń