"Sięgnęłam do kontaktu z nadzieją, że Zosia pomyślała i o mnie. Zawiodłam się. Stół i blaty szafek zostały uprzątnięte, jak zwykle wieczorem, gdy kończy się już kuchenne urzędowanie i nikt nie wchodzi tu do rana. Jeszcze przed chwilą, w samochodzie, głodna planowałam, co przygotuję. Oczywiście dla wszystkich, nie tylko dla siebie. Teraz straciłam apetyt. No tak, pozycja domowego odmieńca jest najlepszą dietą... Może warto opracować taki slogan: "Jeśli chcesz szybko zgubić zbędne kilogramy, zostań macochą! Schudniesz bez efektów jo-jo."
Iza ma 28 lat, kiedy na służbowym wyjeździe do Grecji poznaje Piotra. Jest zdumiona uczuciem, jakie nią owładnęło na sam widok tego faceta. Zapatrzeni w siebie, oboje od razu wiedzą, że oto właśnie odnaleźli swą drugą połówkę. Od tej chwili cały wolny czas spędzają razem, a w krótkim czasie po powrocie do kraju postanawiają się pobrać. I tu kończy się idylla. Piotr nie jest bowiem wolny. Ma dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa, które zakończyło się śmiertelnym wypadkiem jego żony.
Narratorem powieści jest Iza,z którą wspólnie próbujemy się wpasować do istniejącej już rodziny. A nie jest lekko. Jedenastoletnia Zosia to księżniczka tatusia, która uważa Izę za rywalkę i nie planuje zacieśniać z nią żadnych więzi. Trochę inaczej ma się rzecz z trzynastoletnim Tadeuszem, który nie obawia się tak bardzo zmiany stanu rodziny, i nie uważa Izy za zagrożenie. Z pomocą Izie nie przychodzi Piotr, który każde próby wyjawienia kobiecych uczuć bagatelizuje i zbywa.
Niezbyt polubiłam męża Izy. Piotr to facet owładnięty swoją pracą. Ciągle go nie ma, a kiedy jest, to także go nie ma. W żaden sposób nie wspiera swojej żony, wręcz przeciwnie, uważa, że Iza sobie wymyśla problemy, namawia ją do rzucenia ukochanej pracy, by miała więcej czasu na obsługę rodziny. Odniosłam w pewnym momencie wrażenie, że on nie potrzebował żony, a jedynie gosposię.
A Iza to taka bardzo optymistyczna osoba, którą w pewnym momencie przerosły problemy. Wrażliwa, kochająca, pełna dobrej woli, ciągle wystawianej na próbę. Na szczęście zawsze może liczyć na wsparcie starszej siostry oraz ojca, który sprawi swoim córkom pouczającą niespodziankę.
W między czasie dość często cofamy się wraz z główną bohaterką do czasów jej dzieciństwa, kiedy to wychowywała się w domu wypełnionym miłością, tolerancją i wsparciem. Mimo, że Iza jest już dorosła, wciąż tęskni za zbyt wcześnie zmarła mamą.
"Macocha" to typowo kobieca literatura, napisana prostym językiem, pełna humoru, próbująca obalić stereotyp tytułowej macochy. Pełna ciepła opowieść o walce z duchem , z życiem i własnym mężem.
Bardzo mi się podoba co o niej napisałaś. Czuję się do niej zachęcona.
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu mam zapisany tytuł. Lubię takie historie.
OdpowiedzUsuńMoże poleciłabym mamie, bo ostatnio prosiła mnie o jakieś rekomendacje kobiecych powieści :)
OdpowiedzUsuńMnie by się przydała jakaś ciepła, optymistyczna powieść. Ale jak znam życie i tak przepadnę z jakimś kryminałem. :D
OdpowiedzUsuńostatnio mam "fazę" na literaturę kobiecą, także chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie zapamiętać ten tytuł, być może kiedyś sięgnę, żeby odpocząć od ciężkiej tematyki, która mnie ostatnio osaczyła :)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu mam ochote na taką własnie lekką książkę.
OdpowiedzUsuńJestem jak najbardziej za... :)
OdpowiedzUsuńFajna recenzja, właśnie mam chęć na tę książkę :)
OdpowiedzUsuń