"- Synku - powtarzała - synku.
Szarpnęła drzwiami, zbiegła z tarasu, gubiąc po drodze domowe pantofle, i już przy nim była, już go trzymała mocno w objęciach, całowała jego różowe policzki, różowe usteczka.
Dlaczego takie zimne?
Dlaczego takie różowe?
Dlaczego z rączki Patricka wypadła łopatka?
Przecież to ty, mój synek. W swojej czapeczce z daszkiem, dżinsowych spodenkach, granatowych adidasach.
Dlaczego się nie ruszasz?
Cały zimny.
Szarpnęła dzieckiem. Raz, drugi, trzeci. Z głowy Patricka spadła czapeczka.
Spojrzały na nią puste, namalowane niebieską farbą oczy.
- Nie, nie - powiedziała. - To ty. Mój synek."
Hellen i William Barkinsowie to bardzo udane małżeństwo. On jest uznanym lekarzem, ona miejscową pięknością. Kochają się, szanują, stworzyli razem ciepły, bezpieczny dom dla siebie i swojego sześcioletniego synka. Ludzie ich poważają i lubią. Są skromni, żyją we własnym świecie, niewiele się udzielają towarzysko. Mieszkają w małym miasteczku Nevada, położonym w stanie Iowa. Tutak wszyscy się znają od podszewki. Każdy zna tajemnice każdego. Tutaj nic się nie ukryje. Jakże złudne są to wrażenia.
Pewnego poranka, nie różniącego się niczym od innych poranków, Will wychodzi na taras, by oddać się codziennej prasówce przy kawie. Dwadzieścia kroków od niego, w piaskownicy, bawi się jego synek. Jednak, gdy Hellen przynosi Willowi kawę, w piaskownicy już Patricka nie ma. Zaczytany Will nie zauważył, że synek oddalił się z piaskownicy. To była chwila. Moment. Jak brzemienny w skutki. Hellen i Will już nigdy nie zobaczą Patricka. Pięć dni później zwyrodniały morderca podrzuci do tej samej piaskownicy kukłę, która na głowie będzie miała skalp zdjęty z dziecka. Hellen oszaleje.
Amelia i Brian to również małżeństwo uchodzące za doskonałe. On jest pastorem, ona zajmuje się domem. Ich syn Eric zostaje wykradziony w nocy, z ich domu, z pokoju, w którym dwie godziny wcześniej matka podawała mu lekarstwo. Sam otworzył mordercy okno. To ktoś, komu ufał. Ktoś, kto potrafił sprawić, że chore dziecko, zamiast zawołać rodziców, ufnie do niego podeszło. Amelia i Brian również już nigdy nie zobaczą swojego synka.
Małą miejscowość ogarnia totalna zgroza i przerażenie. Morderca jest wśród nich. To ktoś, kogo codziennie mijają na ulicy, do kogo się uśmiechają, komu podają rękę.
Głównym bohaterem książki jest szeryf Nevady, Stan Haig. Mężczyzna, który wie, co to ból straty. Jego żona zmarła trzy lata wcześniej, zostawiając go z małym synkiem. Na szczęście uzyskał pomoc od teściowej, która natychmiast się do niego wprowadziła, by zająć się wnukiem. Stan kocha swoje miasto. Uważa, że zna wszystkie sekrety mieszkających tu ludzi. Wie, komu ufać. Jakże się myli. Po tragicznym zaginięciu Patricka, do Nevady przyjeżdża policjant stanowy Petters, by swoim doświadczeniem wspomóc Stana. Panowie dość szybko znajdują wspólny język, więc współpraca układa się bardzo dobrze. Cóż z tego, kiedy policja nie ma żadnych śladów, żadnych poszlak. Skoro jedyne, co wiedzą, to rozmiar buta i fakt, że w Nevadzie mieszka psychopata. I że to na pewno nie koniec.
Wstrząsnęła mną ta książka. Jest brutalna w swej prostocie. Te sekrety. Te obrzydliwe tajemnice, które skrywają zwykli ludzie. Akcja dzieje się w hermetycznie zamkniętej społeczności, która uważała się za spokojną, cichą i przede wszystkim bezpieczną. Jednak to, co w trakcie śledztwa odkrywa Stan, zdejmuje zasłonę z tej fałszywej otoczki. Książka świetnie pokazuje, jak człowiek potrafi się zakamuflować, udawać przed światem kogoś zupełnie innego. Jak każdy uśmiech, który twoim zdaniem jest szczery, może się okazać uśmiechem zawiści, zdrady czy ironii. Można zwątpić w to, co się widzi. Wszystko jest iluzją.
Pani Ostrowska z pełną precyzją stworzyła świetne portrety psychologiczne osób uczestniczących w wydarzeniach. Poznajemy uczucia i myśli matek porwanych dzieci, ich ojców, szeryfa, pani psycholog, innych policjantów, sąsiadów, podejrzanych, świadków oraz mordercy. Wnikamy w najgłębsze zakamarki brudnych myśli, przewrotnych planów, podejrzeń i kłamstw. Kiedy szeryf próbuje rozpoznać osobę mordercy w końcowej fazie śledztwa, znajdujemy się praktycznie w jego głowie, gdzie myśl goni myśl, podejrzenia są chaotyczne, ciąg zdarzeń nielogiczny. Przecież nikt z nas nie porządkuje swoich myśli, których nikt nie ma usłyszeć. Tutaj jesteśmy podglądaczami. Myśli Stana są naszymi myślami, gdy próbujemy odrzucić to, co prawdziwe, od tego, co ma jakiś sens. Ten zabieg jest moim zdaniem po prostu świetny, gdyż czyta się to z zapartym tchem.
Podsumowując mogę powiedzieć tylko jedno. To rewelacyjny thriller psychologiczny, który wywołuje dreszcze, współczucie, zgrozę i niedowierzanie. Nie znalazłam żadnych nieścisłości w fabule ani w kreacji bohaterów, może oprócz Pettersa i pani psycholog, którzy przechodzą zbyt szybką przemianę z twardzieli na beksy. Ale to jest szczegół, który nie razi. Świetnie opowiedziana przerażająca historia, która może zdarzyć się wszędzie.
A teraz skup się. Rozejrzyj wokół siebie. To może być Twój sąsiad. To może być ta wiecznie uśmiechająca się ekspedientka. To może być Twój mąż. A może Twoja żona. Tego nie wiesz. Więc nie bądź tak pewny swojego bezpieczeństwa. Brrr....
Polacy nie gęsi...
Pod hasłem
Czytamy polskie kryminały
Wyzwanie Kryminalne
Wyzwanie biblioteczne
Z literą w tle