sobota, 29 listopada 2014

"Wstyd" - Sarbjit Kaur Athwal

" - A więc postanowione - oświadczyła nobliwa pani. - Musimy się jej pozbyć.
Zrozumiałam, że moja szwagierka ma umrzeć."
Tytuł oryginału:Shamed
Wydawnictwo:Świat Książki
  Rok wyd:2014
Stron:333
Kraj:Wielka Brytania




Dobra, sikhijska dziewczyna powinna mieć tylko trzy cele w życiu: być dobrą córką, dobrą żoną i dobrą matką. Już samo to, że urodziła się córką sprawiło, że okryła swoich rodziców wstydem. Sarbjit Kaur urodziła się w Londynie, w hinduskiej rodzinie, jako pierwsza córka. Już w wieku pięciu lat dziewczynka miała mnóstwo obowiązków domowych a wieku dziesięciu lat musiała gotować dla całej rodziny. Jej życie składało się z obowiązków szkolnych i domowych. Żadnych przyjaciół. Żadnych rozrywek. Żadnych przyjemności. Sikhijskiej dziewczynie nie wolno było rozmawiać z kolegami ze szkoły, odwiedzać przyjaciółek po szkole, przyjmować znajomych w domu. Choć czasami Sarbjit uważała, że to niesprawiedliwe, nie mogła okryć wstydem rodziny zachowując się niegodnie. Społeczność sikhijska to wielka rodzina, w której ludzie spoza rodziny mogą decydować o twoim życiu. Od dziecka uczono ją, że nie wolno sprzeciwiać się starszym od siebie, słowo ojca jest święte a honor najważniejszy. Życie płynęło Sarbjit na nauce, gotowaniu i opieką nad młodszym rodzeństwem. W wieku jedenastu lat ojciec wywiózł ją do Indii, by nauczyła się, jak być dobrą żoną. Nauka ta trwała trzy długie lata. Po powrocie  rodzina zaczęła poszukiwania kandydata na męża.Sikhijska dziewczyna nie zna swojego przyszłego męża. Jeśli ma szczęście, to dostanie wcześniej jego zdjęcie. Inaczej poznaje go dopiero przed ołtarzem. Ojciec Sarbjit był wobec niej i tak cierpliwy. Pozwolił jej bowiem na odrzucenie pierwszego kandydata, Jednakże z drugim już tak dobrze nie poszło. Tym sposobem w wieku dziewiętnastu lat Sarbjit weszła do rodziny Athallów, a matka jej męża od tej pory stała się jej matką. Była to największa katastrofa w życiu dziewczyny, bowiem rodzina okazała się okrutna.
Dla nas, ludzi żyjących "normalnie" takie życie wydaje się koszmarem. Dla Sarbjit, chociaż czasami się w duchu buntowała, takie życie było oczywistością. Nie myślcie, że rodzice jej nie kochali. Kochali i to bardzo, co później dobitnie udowodnili. Taki jest po prostu ich świat. Chcieli, by córka wiodła godne sikhijskiej społeczności życie.
Życie w nowej rodzinie nie jest dla Sarbjit lekkie, zwłaszcza po tym, jak umiera jej teść a władzę w domu przejmuje teściowa. Atmosfery nie polepszają wieczne scysje pomiędzy Surjit - szwagierką Sarbjit, a jej mężem oraz teściową. Taka sytuacja trwa aż do momentu,w którym rodzina postanawia się uciążliwej kobiety pozbyć. I tak Sarbjit staje się świadkiem planowania honorowego morderstwa. Od tej pory żyje w strachu. Pogróżki, podteksty, ciągłe zastraszanie ze wszystkich stron, Strach o życie, o dzieci, o splamienie honoru rodziny. Wyrzuty sumienia zagłusza strach przed ujawnieniem prawdy. Dopiero dziewięć lat po morderstwie Sarbjit zbiera w sobie na tyle odwagi, by dać świadectwo prawdzie.

Historia opisana w książce jest poruszająca, zwłaszcza, że opiera się na faktach. Autorka wprowadza nas w swój świat, pozwala poznać sekrety życia sikhijskiej społeczności oraz próbuje wyjaśnić swój sposób postrzegania świata. Udaje jej się to znakomicie. W trakcie lektury niejeden raz nóż mi się otwierał w kieszeni. XXi wiek i takie życie! Koszmar.Zdaję sobie jednak sprawę, że tak było, jest i będzie. Niektóre rzeczy się nie zmieniają.
Sarbjit w bardzo przystępny sposób opowiada nam swoją historię, która wciąga, wkurza, wzrusza, doprowadza do szału. Nie można przejść obojętnie obok takiej historii. Zapada w pamięć.
W przedmowie wypowiada się inspektor prowadzący sprawę zaginięcia Surjit, Clive Driscoll, który składa podziękowania Sarbjit za odwagę. W środku książki znajdujemy zdjęcia autorki wraz ze szwagierką oraz inspektorem, co nadaje książce bardzo prywatnego charakteru.

Książkę polecam osobom lubiącym historie oparte na faktach oraz wielbicielom smutnych, życiowych opowieści. Po lekturze moja wiedza na temat sikhijskiej społeczności znacznie się poszerzyła:)

Czytamy powieści obyczajowe
Europa da się lubić

czwartek, 27 listopada 2014

"Przebudzenie" - Stephen King

"Zatrzymał się i spuścił głowę. Kiedy ją podniósł, zobaczyłem, że spokój i normalność - a może ich pozory - pierzchły bez śladu. Na jego twarzy malowała się furia tak głęboka, tak mroczna, że odruchowo cofnąłem się o krok."
Tytuł oryginału:Revival
Wydawnictwo:Prószyński Media
  Rok wyd:2014
Stron:536
Kraj:Stany Zjednoczone


Znacie to uczucie, kiedy czekacie z niesamowitą niecierpliwością na jakąś książkę, nastawieni na super lekturę, na wielkie wow, na totalny odlot od rzeczywistości, a już po przeczytaniu owej książki nie wiecie co o niej napisać? Jestem fanką Kinga od wielu, wielu lat. Przeczytałam większość jego książek. Czasami nie mogłam się od nich oderwać. Czasami lektura nie przynosiła satysfakcji. Normalne. Zawsze jednak uwielbiałam jego styl, kreację bohaterów, budowanie atmosfery. Tym razem jednak czuję się totalnie rozczarowana. I jest mi z tego powodu źle. To oczywiście nie wina pisarza, gdyż napisał dobrą książkę, w stylu, jaki mu odpowiadał. Napisał to, co chciał. Tyle, że ja chciałam zupełnie co innego przeczytać:) Nastawienie i oczekiwania wobec książki mogą przynieść wiele smutnych konsekwencji. I tak stało się ze mną. Nad czym ubolewam, bo mogłam wynieść z tej książki więcej, gdybym się nie nastawiła, jak gdzieś wyczytałam, na wielki powrót króla. Przewracałam strona za stroną, w oczekiwaniu, aż coś się zacznie wreszcie dziać. Działo się. Jasne, że się działo. Tyle, że ja czekałam na dreszcze strachu, które mnie ogarną.  Dostałam jedynie, gdzieś tam w tle, lekki niepokój. Słyszałam, że najlepsza jest końcówka książki, że King przeszedł samego siebie. Może dla kogoś, kto rzadko czyta takie książki istotnie tak jest. Dla mnie nie było tam nic, czego już wcześniej bym nie czytała. Nie bałam się. Ciągle czekałam. I nic.

Fabuła książki jest dość prosta. Opowiada głównie o życiu głównego bohatera, którego poznajemy, gdy ma sześć lat i w jego życiu po raz pierwszy pojawia się Charles Jacobs. Historię poznajemy dzięki opowieści Jami'ego, który prowadzi nas przez całe swoje życie. Poznajemy zatem jego rodzinę, sielskie życie w Nowej Anglii, powoli rozwijającą się karierę gitarzysty i staczanie się na dno. Kiedy Charles Jacobs ponownie pojawia się w jego życiu, Jamie jest wrakiem człowieka.
Kim jest Charles Jacobs? Kiedy mamy z nim styczność po raz pierwszy, Charles jest młodym pastorem, który zostaje skierowany na posługę do wsi zamieszkałej przez Jamie'go. Sympatyczny pastor ma piękną żonę i małego synka. Oraz pasję, jaką jest zabawa energią. Charles wierzy, że energia elektryczna posiada niezwykłą moc , która jest nieodkryta i nienazwana. Jego życie toczyłoby się zapewne utartym szlakiem, gdyby nie nagła śmierć najbliższych. Pastor, ogarnięty rozpaczą, traci wiarę i daje upust swym uczuciom w trakcie odprawianego kazania. Po czym zostaje wydalony ze stanowiska. I znika nam i Jamie'mu z oczu na wiele lat. Spotykamy go ponownie, gdy jest kuglarzem na jarmarku i tworzy elektryczne portrety. To wtedy ratuje życie Jamie'mu i związuje go ze sobą na zawsze. Choć właściwie ich losy związały się ze sobą już przed laty.
Główne postaci, jak to u Kinga, są wykreowane bardzo dobrze. Najciekawszą postacią jest oczywiście Charles Jacobs, który przechodzi drastyczną przemianę. Co do Jamie'go, to zabrakło mi trochę głębi, może dlatego, że autor próbując streścić nam jego życie, siłą rzeczy musiał robić skoki w czasie. Ubolewałam zwłaszcza nad wątkiem jego siostry, o którym tylko napomknięto. Chętnie poznałabym szczegóły. Obserwując życie Jamie'go sporo się dowiadujemy o muzyce ówczesnych czasów, wokół której kręci się życie chłopaka, a później dorosłego mężczyzny.

Swoją opowieść King snuje jak zwykle ciekawie, dzięki czemu książka się nie dłuży. Powoli wprowadza elementy budzące niepokój, cudowne uzdrowienia i ich koszmarne następstwa. Cel, do jakiego dąży Jacobs był dla mnie oczywisty niemal od początku, więc końcówka nie była dla mnie zaskoczeniem. Rozwiązanie również. King, jak sam pisze we wstępie, tą powieścią składa hołd kilku pisarzom, którzy byli dla niego inspiracją od lat. Dlatego też w "Przebudzeniu" mamy wiele odniesień do książek owych pisarzy, które dość łatwo wychwycić pod warunkiem, że się czytało ich książki. King nawiązuje także do kilku swoich książek. Ja znalazłam między innymi elementy "Zielonej mili", "Joyland", "Mrocznej wieży", "Bastionu". Może kilka mi umknęło:)
Atmosfera książki jest zmienna. Początkowo sielski obrazek wsi zostaje zbrukany gwałtowną śmiercią żony i synka pastora. Niewinne zabawy elektrycznością, jakie pokazywał dzieciom pastor, wzbudzają lekki niepokój, czytelnik spodziewa się, że coś jest na rzeczy. Zwłaszcza po cudownym uzdrowieniu brata Jamie'go. Przez środkową część książki, kiedy poznajemy losy głównego bohatera, atmosfera jest spokojna, bardziej dramatyczna. Z czasem staje się coraz bardziej niepokojąca, by na koniec wybuchnąć grozą.
No i właśnie mnie ta groza nie ogarnęła, nad czym ubolewam do tej pory.

Nie chcę absolutnie nikomu odradzać tej książki, bo jest to książka dobra. Przypadnie do gustu zwłaszcza tym osobom, które nie czytują zbyt wiele książek grozy.Fani Kinga z kolei mogą mieć frajdę z odnajdywania śladów jego wcześniejszej twórczości. Jednak zagorzali zwolennicy horrorów na pewno się rozczarują. Przez większość czasu książka jest bardziej powieścią obyczajową, z lekką domieszką elementów grozy. Jeśli nie podejdzie się do książki z nastawieniem na ekstremalne wrażenia, to lektura będzie bardzo przyjemna.
Czytam fantastykę
Gra w kolory
Grunt to okładka
Czytam literaturę amerykańską
Czytam Kinga
Czytam opasłe tomiska

wtorek, 25 listopada 2014

"Ballada Lili K" - Blandine Le Callet

" W życiu zawsze jest jakieś "przedtem", jakieś "potem", zauważyłeś? I między jednym a drugim istnieje wyraźne, równe pęknięcie pomyślności albo niepomyślności - to kwestia szczęścia. Bo ono nie może się oczywiście uśmiechać do wszystkich. Jestem natomiast pewna, że nikt przed nim nie umyka."
Tytuł oryginału: La Ballade de Lilia K.
Wydawnictwo:Sonia Draga
  Rok wyd:2012
Stron:368
Kraj:Francja



Niepozorna okładka sugerująca tragiczną opowieść. Poniekąd to prawda. Jednak nie do końca:)

Jest rok 2095. Życie ludzi jest pod pełną kontrolą Zarządu, który decyduje praktycznie o wszystkim.  Kamery w domu, na ulicy, wszędzie. Odgórnie zaplanowana dieta, implanty antykoncepcyjne wszczepiane młodym dziewczynom, czas, kiedy trzeba zacząć redukować zmarszczki, pozwolenie na posiadanie dziecka, zwierzęcia domowego, pracę. Rzeczy, które można powiedzieć, zachowanie, które jest do przyjęcia. Odbieganie od normy może skutkować zamknięciem w Ośrodku, aresztowaniem, leczeniem psychiatrycznym. Książki są uważane za trujące i zakazane w codziennym użytkowaniu. Wszystkie papierowe nośniki są cyfryzowane, przy zachowaniu odpowiedniej cenzury. Opisany świat dzieli się na dystrykty. Im dalszy numer dystryktu, tym gorsze warunki bytowe. Świat poza murami Centrum nazywany Zoną, to świat, gdzie żyje się gorzej, je mniej, ale za to nie jest się kontrolowanym. Tyle o świecie.

Wspomnianego roku, 2095, do zrujnowanego mieszkania w jednym z gorszych dystryktów, wchodzi kilku mężczyzn, unieruchamia szalejącą kobietę i wynosi małe, brudne, przerażone dziecko. Tym dzieckiem jest sześcioletnia Lili. Dziewczynka trafia do Centrum, gdzie pozostaje do siedemnastego roku życia. W tym czasie musi nauczyć się życia w społeczeństwie, co jest dla niej ogromnie trudne ze względu na traumatyczne przeżycia. Jest nadzwyczaj bystra, inteligentna i wrażliwa. Jedynym motorem jej działania jest nadzieja na odnalezienie matki. To ją trzyma przy życiu i daje powód, by w ogóle się starać. 

Główna bohaterka jest postacią niezwykle skrupulatnie wykreowaną. Podczas czytania odnosi się wręcz wrażenie, że dziewczynka stoi tuż obok i szepce nam swoją historię na ucho. Na początku nie wiemy komu Lili opowiada swoją historię, z czasem poznajemy adresata jej słów i od tego momentu nie można się już doczekać zakończenia.

Pomimo fantastycznej otoczki "Ballada Lili K" jest książką zdecydowanie obyczajową. Tak naprawdę jest to opowieść o wielkiej miłości dziecka do matki. Miłość Lili, pomimo tego, co zaznała od rodzicielki, jest przejmująca, wzruszająca i jednocześnie przerażająca. Bo bardzo prawdziwa. Ile razy słyszymy o maltretowanych dzieciach, które rozpaczają przy rozłączeniu z rodziną. Czego byśmy dziecku nie zrobili, ono kocha bezgranicznie, bezwarunkowo. I tak kochała Lili. 

Styl, jaki zaprezentowała tu nieznana mi zupełnie autorka, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Książka jest napisana wprost rewelacyjnie. Zaczniesz czytać i nie dasz rady przestać. Wszystkie szczegóły, świat, reakcje, cała historia, wszystko jest dopracowane i podane wzruszająco, lecz nie ckliwie. Czytając wspomnienia Lili z dzieciństwa miałam wielką gulę w gardle, miotała mną wściekłość i litość. Zwyczajnie pokochałam tą bohaterkę.

Polecam absolutnie każdemu. Moim zdaniem to kawał dobrej literatury.


sobota, 22 listopada 2014

"Stojąc w cudzym grobie" - Ian Rankin

"Zdjęto mu torbę z głowy. Kilka razy oberwał, piekły go oczy. Zamrugał i świat znowu nabrał ostrości. Zobaczył zamglone niebo, księżyc prawie w pełni, poczuł zapach mchu.Oddychał przez nos, bo zaklejono mu taśmą usta. Ręce miał związane z tyłu. Trzech otaczających go mężczyzn tworzyło coś w rodzaju trójkąta. Wydawali się bardzo wysocy, dopóki nie stwierdził, że stoi w płytkim grobie."
Tytuł oryginału: Standing in another man's grave
Wydawnictwo:Albatros
Cykl: John Rebus (tom 7)
  Rok wyd:2014
Stron:447
Kraj:Szkocja
John Rebus jest emerytowanym policjantem i nie jest z tego powodu szczęśliwym człowiekiem. Na szczęście dostał się do Wydziału Spraw Otwartych i Niewyjaśnionych, gdzie próbuje rozwiązywać sprawy sprzed lat. Nie jest to szczyt marzeń, zwłaszcza, że jest zatrudniony jako cywil, lecz Rebus nie potrafi żyć bez pracy. Pewnego dnia do jego wydziału zgłasza się kobieta, której dwanaście lat wcześniej zaginęła osiemnastoletnia córka. Ma ona teorię, że jej córka była pierwszą z serii dziewczyn porwanych przy autostradzie A9. Policja nie łączy zaginięć, które zdarzyły się przy tej autostradzie w dość dużych odstępach czasu. Nikt nie traktuje zrozpaczonej matki poważnie. Rebus jednak coś w jej opowieści dostrzega. I zaczyna działać, rozgrzebując stare sprawy, narażając się swojemu szefowi, wzbudzając niechęć policjantów. Jego jedynym sprzymierzeńcem okazuje się przyjaciółka z Wydziału Śledczego, Siobhan Clarke.

Książka Rankina to rasowy kryminał, z dobrze prowadzonym śledztwem, odpowiednią ilością policyjnych błędów i piętrzących się przeszkód. Akcja co prawda nie porywa szybkością, fabuła nie jest jakaś nowatorska, natomiast ogromnym plusem powieści jest idealnie wykreowany, bardzo ciekawy główny bohater. John Rebus to rozwodnik, ojciec dorosłej córki, z którą łączą go dość skomplikowane stosunki. John lubi porównywać sytuacje i ludzi znanymi tytułami piosenek, wieczorem nie odmawia sobie alkoholu, czasami nawet w nadmiarze. Jest gliniarzem starej daty, komputery to dla niego zagadka, lubi stare, wypróbowane metody śledcze, które w jego przypadku sprawdzają się znakomicie. Często nagina zasady, przez co na karku siedzi mu Wydział Wewnętrzny. Jest zgryźliwy, niesubordynowany, czasami wredny. Zaprzątnięty prowadzoną sprawą dogłębnie. Ciągle analizujący sytuację, inteligentny, podstępny. Lubię go:)

W książce jest kilka odniesień do poprzednich części, jednak ich nieznajomość nie ma wpływu na odbiór tego tomu. Styl Rankina jest płynny, lekki, wciągający, lekko ironiczny. Akcja rozkręca się dość powolnie, czasami autor zbyt wdaje się w szczegóły, jednak całość odebrałam bardzo dobrze. Realistyczny, dobrze skonstruowany kryminał.

Pod hasłem
Gra w kolory
Grunt to okładka
Czytam opasłe tomiska
Europa da się lubić

czwartek, 20 listopada 2014

"Anioł Śmierci" - Lucía Puenzo

"Wierzył, że jest w stanie genetycznie zaprogramować, stworzyć mieszkańców całego narodu. Wierzył, nawet jeśli to, co zostało, to okaleczone skóry, amputacja i gangrena. Nie na próżno zainwestowano w niego miliony. Zainwestowano w czystą krew i wyjątkowe geny.Wojna bowiem toczyła się właśnie między czystością a mieszanką."
Tytuł oryginału: Wakolda
Wydawnictwo:Replika
  Rok wyd:2014
Stron:288
Kraj:Argentyna
Josef Mengele. Postać chyba każdemu znana. Budząca trwogę i obrzydzenie. Człowiek, który swoją bezwzględnością wzbudzał grozę. I nadal wzbudza, pomimo swojej śmierci. To człowiek, który dowiódł, że do celu można brnąć po wielu trupach. Udowodnił, że tacy ludzie jak on mogą istnieć naprawdę i bezkarnie mordować w imię nauki. Ten właśnie człowiek jest bohaterem fikcyjnej historii, w której Josef ma się całkiem dobrze, pomimo tego, że agenci Mosadu depczą mu po piętach.

Akcja książki rozgrywa się w 1960 roku w Argentynie, gdzie postanowił się ukryć Josef Mengele. Lekarz ciągle musi zmieniać miejsce zamieszkania i poznajemy go w momencie, kiedy planuje przeprawić się przez Pustynię Patagońską. W tym samym czasie do przejechania pustyni przygotowuje się pięcioosobowa rodzina, którą już wcześniej upatrzył sobie Josef, zwłaszcza zaintrygowała go dwunastoletnia dziewczynka, która cierpi na karłowatość. Pełna radości, rezolutna i bystra Lilith zaznajamia się ze starszym mężczyzną jeszcze przed wyjazdem, nie jest więc mu trudno zagadnąć rodzinę tuż przed wyjazdem, prosząc, by mógł jechać z nimi w konwoju. Zgadzają się. Od tej pory Josef nie opuści rodziny ani na chwilę.

Josef czuje ożywienie. Wreszcie, po latach, ma okazję do wznowienia swoich badań. Nie patrzy na członków rodziny jak na ludzi, tylko jak na obiekty badań. Lilith szybko poddaje się urokowi starszego Niemca i choć w pewnym momencie odkrywa jego tajemnice, nie jest w stanie go wydać. Jest zbyt uzależniona psychicznie. Najdłużej opiera się doktorowi Ewa, która przekonuje się do niego dopiero w momencie, gdy potrzebuje jego pomocy. Josef oplata ich mackami uzależnienia, żerując na ich pragnieniu, by dzieci były normalne i zdrowe. Ojca dzieci, Enza, mami spełnieniem marzeń o produkcji lalek. Nawet z tego czerpie korzyści, by rozprzestrzeniać swoją chorą wizję świata.

Historia, chociaż fikcyjna, moim zdaniem całkiem spokojnie mogłaby się wydarzyć. W końcu Mengele nigdy nie został złapany. Ile zła zdążył wyrządzić do swojej śmierci? Książka napisana jest genialnie. Prosto, uderzając w najczulsze struny, bez zbędnych opisów, pozwalając czytelnikowi na użycie wyobraźni. Wciąga od samego początku, kiedy zaczynamy śledzić fascynację Josefa małą dziewczynką. Atmosfera, jaką wytworzyła autorka przy opisywaniu zdarzeń w pensjonacie przejmuje dreszczami. Jak łatwo wedrzeć się do czyjegoś życia i uzależnić ludzi od siebie. Jak łatwo dać się zwieść pozorom. Jak łatwo przymknąć oko na fakty, gdy mamy z tego korzyść.
Książka naprawdę warta poznania.

Czytamy powieści obyczajowe
Pod hasłem
W 200 książek dookoła świata

środa, 19 listopada 2014

Dzisiaj muzycznie:)

Dzisiaj mam dzień nostalgiczny. Czuję się jakaś zdołowana, przybita, wypluta. Powodu brak. Nie cierpię takich dni, jednak od czasu do czasu zdarzają się chyba każdemu. Czytać mi się nie chce. Obejrzałam film, podobno niezły, mnie nie ruszył.Trochę pomogło słuchanie ulubionej muzyki. W związku z tym postanowiłam się z Wami podzielić kilkoma utworami, które sobie funduję, by : gorzej się zdołować:D ewentualnie (rzadziej) poprawić sobie humor.

 TEARS OF THE SUN THEME SONG - Hans Zimmer 

 Kocham ten utwór, film oglądałam kilka razy, chociaż doprowadza mnie do szału:)

The Cinematic Orchestra - Arrival of The Birds & Transformation

Christina Novelli - Concrete Angel 

Alice Taylor-Gothic3-In My Dreams

Vangelis , Vanessa-Mae - Roxannes Veil

 Iyeoka -  Simply Falling 

Lucia - Silence 

 

No i teraz pewnie was zaskoczę, bo na co dzień słucham tego:

Omega Lithium - Stigmata

KATRA - One Wish Away

Evanescence - Lithium

Ava Inferi - Dança Das Ondas

Within Temptation - Angels 

Marina and the Diamonds ~ Numb 


Dobra, wystarczy, bo mogłabym tak do rana:)  Znacie coś z tego, słuchacie? A może Wam już uszy zwiędły:D
Spokojnej nocy:)

 

wtorek, 18 listopada 2014

"Pacjentka z sali numer 7" - Baptiste Beaulieu

"- Uwaga! WIELKIE ODKRYCIE: lekarz, który robi wam badanie proktologiczne, sam też ma odbyt! On również chodzi codziennie do toalety. Naturalnie, nie wiedzieliście o tym! Nigdy nie widać, żeby Dr House szedł zrobić kupę albo żeby doktor Meredith Grey wołała do McDreamy'ego: "Kochanie, zaczekaj na mnie; idę postawić klocka w porcelanie.""
Tytuł oryginału: Alors voila: les 1001 vies des Urgences
Wydawnictwo:Amber
  Rok wyd:2014
Stron:303
Kraj:Francja
"...Przypomnij sobie: leżałeś w łóżku, miałeś sześć lat. Opowiadałam ci, jak krew Ajaksa zamienia się w hiacynt. Myślimy,że umarł. A on zmienia się w kwiat. Ze wszystkim jest tak samo. Weź ziarno zboża. Zasadź. Będzie wyglądało, jakby gniło. Wróć latem, zastaniesz pole. Nic, co istnieje, nie zniknie. Ja nie umieram, ty jesteś dalszym ciągiem mnie."

Dawno książka nie wzbudziła we mnie tylu skrajnych emocji. Raz się śmiałam, raz płakałam. Nie da się opisać fabuły tej książki, bo jest to zbiór szpitalnych anegdot, opowiastek i smutnych opowieści. 
Narratorem jest dwudziestosiedmioletni stażysta Oddziału Ratunkowego, który przez siedem dni dzieli się z nami życiem szpitalnym. Właściwie nie z nami, bo swoje historyjki zapisuje i gromadzi dla pewnej umierającej pacjentki z sali nr 7. Pacjentka ta, zwana przez narratora Kobietą- Ognistym Ptakiem, umiera na raka, stara się jednak wytrzymać jak najdłużej, by doczekać przyjazdu syna. Syn niestety jest unieruchomiony, gdyż wszystkie loty zostały wstrzymane przez wybuch wulkanu. 

"Będę mówić tak długo, aż samoloty odlecą, aż jej syn wróci. Pacjentka będzie mnie słuchać. Dopóki słucha, żyje. Opowiadajmy, opowiadajmy. Przedłużajmy życie historiami życia innych. Życia tych, którzy leżą, i tych, którzy ich podnoszą."

Zapoznajemy się więc z zabawnymi historiami, jakie przydarzają się na oddziale zarówno pacjentom, jak i lekarzom. Życie szpitalne poznajemy od podszewki a co ciekawsze, mamy możliwość spojrzeć także od drugiej strony na dramaty, jakie spotykają pacjentów. Z reguły nie zastanawiamy się nad uczuciami lekarzy, wydaje nam się, że dla nich to rutyna. Jednak to też są ludzie, którzy mają ludzkie uczucia. Może tego nie widać, ale nikt z nas nie wie, co dzieje się w ich wnętrzu. Każdy z nas nosi na co dzień maski.

Książka jest słodko - gorzką opowieścią o życiu i śmierci, umierających nadziejach i ludziach podnoszących się po czymś tragicznym. O sposobach walki z chorobą. O ludzkich przywarach i zaletach obnażonych w chwili prawdy. Niesamowita. Inna. Zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie sposobem, w jaki dzięki swojej lekkiej strukturze dociera do najgłębszych zakamarków serca. Książka, która pomoże na pewno wielu osobom uporać się ze swoim smutkiem. Polecam gorąco każdemu.

Z literą w tle
Czytamy powieści obyczajowe

niedziela, 16 listopada 2014

"Idealne życie" - Katarzyna Kołczewska

"- Kto wyskakuje w majowe, słoneczne popołudnie? - wyjęczał, próbując zebrać sos ze spodni i przyciskając barkiem komórkę do ucha.
- Kobieta! Ludzie nie robią takich rzeczy."
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Rok wyd: 2014
Stron:382
Kraj:Polska
Opisałam również: "Kto, jak nie ja."

Ewa i Elżbieta. Dwie kobiety, których losy potoczyły się zupełnie inaczej. Ewa wyszła za mąż, pozostała w rodzinnym Sandomierzu, dorobiła się trójki dzieci. Pracuje jako nauczycielka angielskiego, dorabiając dawaniem korepetycji. Pomimo tego, że oboje z mężem pracują, ich życie nie jest lekkie, ciągle brakuje im pieniędzy. Jednak Ewa i Mikołaj są kochającym się małżeństwem, które radzi sobie najlepiej, jak potrafi. Opieka nad dziećmi oraz chorą matką, zajmowanie się całym domem, w którym ciągle jest coś do zrobienia, praca w szkole. Ewa czuje się zmęczona życiem i coraz bardziej rozżalona swoim losem.

Elżbieta wyszła za mąż niemal w tym samym czasie co Ewa. Swoje życie postanowiła wieść w Warszawie, gdzie łatwiej o dobrą pracę. Dowiadując się o ciąży, dowiedziała się jednocześnie, że ma nowotwór piersi. Wbrew lekarzom donosiła ciążę i dopiero wtedy poddała się terapii. Udało się. Teraz, po latach, pracuje w znanej firmie farmaceutycznej, zajmuje stanowisko dyrektorskie, jej syn studiuje w Londynie, mąż ma własną firmę. Ma piękny dom,  dobre auto, domek letniskowy. Życie idealne. Dlaczego zatem pewnego dnia wyskakuje z okna wprost pod nogi prezesa firmy?

Śmierć siostry, w dodatku bliźniaczki, jest dla Ewy ogromnym wstrząsem.  Kobieta postanawia pojechać do Warszawy, by pomóc szwagrowi w uporządkowaniu spraw siostry. Przy tej okazji sprawy wymykają się spod kontroli. Okazuje się, że życie Eli nie wyglądało tak, jak sobie to wyobrażała Ewa. W miarę odkrywania sekretów siostry jej przerażenie rośnie.

Sprawę samobójczyni dostaje inspektor Stefan Jaśkiewicz. Początkowo niechętny tej sprawie, która powinna się szybko zakończyć, wyczuwa, że coś mu tu nie pasuje. W miarę odkrywania nowych faktów utwierdza się w przekonaniu, że nie jest to zwykłe samobójstwo. Drogi Stefana i Ewy zejdą się, by mogli wspólnie zakończyć sprawę.

Książka pani Kołczewskiej to połączenie literatury obyczajowej i kryminalnej, z przewagą tej pierwszej. Historia bliźniaczek pokazuje, jak niewiele wiemy o życiu bliskich nam osób. Ewa myślała, że wie wszystko o Eli. Myliła się. Z ich relacji wypływa nauka, że najważniejsza jest szczerość i dialog pomiędzy bliskimi, że nie zawsze wszystko jest tym, na co wygląda a przede wszystkim, że zamknięci w swoim świecie nie chcemy słuchać o problemach innych. Bo każdy ma lepiej niż my.
Bardzo dobrze napisana powieść o siostrzanej miłości, zdradzie, żalu i sekretach. A przede wszystkim o grze pozorów i ludziach, którzy nie chcą widzieć wokół siebie żadnych brudnych spraw, odwracają oczy, nie słuchają, nie reagują. Społeczna znieczulica i wygodnictwo.
 Styl i język autorki miałam już okazję poznać, dlatego wiedziałam, że będzie mi odpowiadał. Jest bowiem, pomimo dość ciężkiej tematyki, lekki i bardzo wciągający. Książkę się czyta bardzo szybko, gdyż wraz z Ewą odkrywamy sekrety Eli, pragnąc jak najszybciej odkryć prawdę. Jestem po raz drugi bardzo zadowolona z poznania historii opisanej przez Katarzynę Kołczewską.

Polacy nie gęsi...
Czytamy powieści obyczajowe
Pod hasłem
Grunt to okładka

sobota, 15 listopada 2014

"Wnuczka Raguela" - Krzysztof Koehler

"Z daleka jakieś postaci siedzące przy ogniu, leżące na ziemi, wpatrzone w pełzające płomienie; ruchliwe, nerwowe są ich cienie na okopconych ścianach. Przecież wie, co jest na tej ziemi, na której leżą ludzkie istoty. Ziemia, rozbite szkło, rozwalone na strzępy kawałki betonu; smród szczyny, dymu, ludzkich i zwierzęcych odchodów. Schronienie przed zimnem. Ucieczka przed chłodem. Grzanie się w cieple."
Wydawnictwo:M
  Rok wyd:2014
Stron:247
Kraj:Polska

Mała wioska, biedna rodzina. Ojciec, matka, mała dziewczynka, starszy chłopiec i chłopak, który studiuje. Rodzinie nie jest lekko, żyją praktycznie z tego, co mają w gospodarstwie. Żadnych perspektyw. Najstarszy studiuje tylko dzięki pieniądzom od ciotki. Coś go niepokoi, coś mu nie pasuje. Dlatego bez zapowiedzi wybiera się w odwiedziny do domu. To, co tam zastaje rzutuje na resztę jego życia. Życia, które zmienia się w koszmar. Nie bardzo rozumiem, czemu wybrał akurat taką drogę, może szok, może nie miał wyboru. Nie wiem. W każdym razie chłopak staje się bezdomnym, trafia na warszawski dworzec, gdzie los po raz pierwszy styka go z dziewczyną. Dziewczyna jest dla niego nieosiągalna, wziął ją bowiem pod swe skrzydła król dworca, ktoś, kogo się słucha w tym środowisku, ktoś, komu się nie podskakuje. Jednak dziewczyna staje się dla chłopaka kimś ważnym, pragnie się nią zaopiekować, chce mieć ją blisko siebie. Dlatego od tej pory nie ustaje w wysiłkach, by ją odnaleźć. Kiedy mu się to udaje, dziewczyna jest w ciąży. Od tej pory możemy obserwować zmagania tej dziwnej pary nie będącej właściwie parą, jakie muszą podjąć, by przeżyć każdy następny dzień.

Książka pana Koehlera na pewno nie jest lekturą łatwą i przyjemną. Do krótkich zdań, przerywanych czasami w najmniej spodziewanych momentach, jakby ktoś coś mówił, lecz nagle zabrakło mu słów, trzeba się przyzwyczaić. Czasami trudno się zorientować, w którym momencie historii się znajdujemy.  Świat przedstawiony w powieści jest niestety naszym światem. Brzydkim, szarym, brudnym, pełnym ludzi podłych, zawistnych, okrutnych. W tym świecie na szczęście istnieją też ludzie, którzy nie zatracili jeszcze ludzkiego współczucia i chęci bezinteresownej pomocy. 

Historia opisana w książce mogłaby, i zapewne toczy się, tuż obok nas. Bo cóż my, szarzy zjadacze chleba, zagonieni, próbujący przeżyć w swoim świecie, możemy wiedzieć o tym, co dzieje się piętro niżej w społecznej hierarchii? Większości z nas zupełnie to nie interesuje, niektórzy czasami może próbują coś zrobić, lecz zniechęca ich odór alkoholu, smród niemytych ciał i wstyd, że ktoś nas weźmie za jednego z nich. 

"Wnuczka Raguela" to książka bezkompromisowa. W prosty, czasami wręcz wulgarny sposób, ukazuje nam życie na marginesie, codzienną walkę o przetrwanie, walkę szczurów o lepsze legowisko, lepszy dostęp do śmietnika, większą ilość szmat do okrycia. Obnaża naszą znieczulicę, schematyczność, nasze podejście do ludzi w trudniejszej sytuacji. Naszą bezlitosność. Przy czym nas nie ocenia, nie gani. Sami znajdujemy w danej sytuacji siebie samego i swoje zachowanie. Sami możemy się ocenić. Zawstydzić.

Głównymi bohaterami książki są bezimienni chłopak i dziewczyna. Chłopaka polubiłam, chociaż często nie rozumiałam jego zachowania. Miał szansę, miał możliwości, wielu ludzi dawało mu sposobność do zmiany stylu życia, do poprawy losu. Jednak nie korzystał z tego. Widocznie nie był gotowy do powrotu. Dziewczyna nie przypadła mi do gustu, w pewnym momencie przepełniało mnie współczucie, jednak nie zmieniło to moich uczuć do niej. W powieści pojawia się kilku pobocznych bohaterów, mających w mniejszym lub w większym stopniu wpływ na główne postaci, pozwalają one poszerzyć nasz krąg widzenia wydarzeń.

"Wnuczka Raguela" to książka, która nie każdemu przypadnie do gustu. Przy lekturze trzeba się naprawdę skupić, temat jest trudny i mało popularny, akcji jest tutaj naprawdę niewiele. Jest to opowieść o dwojgu ludzi wrzuconych na samo dno świata, niżej są już tylko kanały. Język i styl autora jest specyficzny, trzeba się do niego przyzwyczaić. Autor nie przebiera w słowach, choć w książce znajdują się momenty poetyczne, patetyczne ale też i wulgarne. W zależności od środowiska, co daje bardzo dużą wiarygodność występujących postaci. 

Spotkanie z prozą Krzysztofa Koehlera uważam za udane. Czegoś się dowiedziałam. Czegoś zawstydziłam. Zmieniłam pogląd na niektóre sprawy. Jeśli chcesz przez chwilę, dzięki plastycznym opisom autora, znaleźć się w najgorszych zakamarkach miasta, poczuć głód, smród i nędzę życia, to zapraszam do lektury. Może i Ty się czegoś dowiesz o sobie.


Książka otrzymana od Wydawnictwa M
Polacy nie gęsi...
Czytamy powieści obyczajowe

piątek, 14 listopada 2014

"Gwiazd naszych wina" - John Green

" - Naprawdę. - Wpatrywał się we mnie, a ja widziałam, jak w kącikach jego oczu pojawiają się zmarszczki.
 - Zakochałem się w tobie i nie zamierzam sobie odmawiać prostej przyjemności wyznania prawdy. Kocham cię i wiem, że miłość jest tylko wołaniem w próżni, a zapomnienia nie da się uniknąć, że wszyscy jesteśmy skazani i nadejdzie dzień, kiedy cały nasz wysiłek obróci się w pył, wiem, że słońce pochłonie jedyną ziemię, jaką mamy, a ja cię kocham."
Tytuł oryginału: The Fault In Our Stars
Wydawnictwo:Bukowy Las
  Cykl: Gwiazd naszych wina (tom 1)
Rok wyd:2013
Stron:310
Kraj:Stany Zjednoczone
"Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu."
Hazel i Augustus. Ona ma szesnaście lat i guzy na płucach. On ma lat siedemnaście i protezę zamiast jednaj nogi. Poznają się na spotkaniu grupy wsparcia dla dzieci chorych na raka. I od razu coś ich do siebie przyciąga.

Historia pana Greena jest historią o miłości.O miłości pięknej, bo pierwszej. Głębokiej, pokonującej wiele przeszkód. Miłości, która nie ma szans na rozwinięcie skrzydeł, jednak sprawia, że dwoje młodych ludzi przeżywa coś pięknego.

O fabule nie będę pisała, bo na jej temat zostało już napisane chyba wszystko. Książka cieszy się ogromną popularnością. Czy słusznie? Pewnie tak. Problem przedstawiony w książce jest problemem wałkowanym przez wielu pisarzy. Trudna miłość, choroba, śmierć. Jednak panu Greenowi udało się napisać książkę o cierpieniu, bólu, upokorzeniu, samotności, bez robienia z bohaterów osób słabych i budzących politowanie. nie zrobił z nich także chojraków, osób próbujących za wszelką cenę zachować twarz. Pomimo tego, że cała historia jest fikcją literacką, czytelnik odnosi wrażenie, że są to ludzie z krwi i kości, do bólu prawdziwi i przede wszystkim wzbudzający sympatię. Bardzo podobał mi się styl powieści. Prosty język, często podszyte czarnym humorem dialogi, historia opowiedziana, pomimo trudnego tematu, w sposób lekki, postawa rodziców chorych dzieci, którzy pomimo swego bólu i troski pozwalają im na bycie sobą. Wszystko to składa się na powieść ciekawą, wzruszającą, dającą do myślenia, obok której nie można przejść obojętnie. Taką, która siedzi w człowieku jeszcze długo po zakończeniu lektury i która pozwala spojrzeć na ludzi ciężko chorujących z zupełnie innej perspektywy.

Czytamy powieści obyczajowe
Grunt to okładka
Czytam literaturę amerykańską

środa, 12 listopada 2014

"Autorka" - Jacek Skowroński, Maria Ulatowska

"Dziewczyna poczuła, że coś dotknęło jej pleców, i chciała odwrócić głowę. Nie zdążyła. Usłyszała głuchy dźwięk, podobny do huku pękającej papierowej torebki. Zatoczyła się i upadła na ziemię, zaciskając dłonie na kępkach trawy. Po chwili znieruchomiała."

Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Rok wyd:2014
Stron:422
Kraj:Polska

Masz swojego ulubionego autora? Jeździsz czasami na spotkania autorskie? Uważaj! Być może Twój ulubiony autor będzie powodem Twojej zguby. Tak właśnie się dzieje w książce "Autorka". Pewna starsza kobieta wybiera się na spotkanie autorskie Justyny Sobolewskiej, by zdobyć jej autograf. Ginie. Młoda dziewczyna pożycza pieniądze od rodziców, by pojechać na spotkanie z ulubioną pisarką. Ginie. Ofiary są coraz bliższe naszej tytułowej autorki.
Justyna Sobolewska nigdy nie sądziła, że stanie się poczytną, znaną autorką. Zaczęła pisać swoją pierwszą książkę tuż po rozwodzie i okazało się, że ma do tego prawdziwy talent. Teraz, dwa lata później, ma na swoim koncie już cztery powieści, fanów w całej Polsce i stała się rozpoznawalna. Justyna wiedzie skromne życie, ma jedną prawdziwą przyjaciółkę i byłego męża, który nadal ją nachodzi. Kiedy okazuje się, że zamordowane kobiety mają jakiś związek z jej osobą, jest zszokowana i przerażona. Czy i jej grozi niebezpieczeństwo?
Sprawę morderstw prowadzi nadkomisarz Piotr Zawada. Początkowo ciężko mu znaleźć powiązania między zamordowanymi kobietami, jednak dzięki pomocy profilerki i kilku zbiegom okoliczności, trafia na takie powiązanie. Niewiele to jednak zmienia, bez motywu i żadnych śladów, nie jest łatwo namierzyć mordercę.

Bardzo fajna fabuła. Pierwszy raz spotykam się z motywem, że czytanie książek może być tak niebezpieczne:) A poważnie mówiąc, książka bardzo mi się podobała. Dobry kryminał ze sporą dawką wątków obyczajowych, napisany lekkim stylem, zajmujący, wciągający i zaskakujący. Chociaż domyśliłam się po części zakończenia, to mimo wszystko zaskoczyły mnie motywy.
W książce odnajdzie się chyba każdy. Zarówno fan powieści obyczajowych, jak i lekkich kryminałów. Wątki obyczajowe są mocno rozwinięte, poznajemy życie autorki, jej byłego męża, byłego kochanka, policjanta prowadzącego śledztwo oraz profilerki pomagającej nadkomisarzowi zrozumieć, kim może być seryjny morderca. Mamy tutaj zdradę, miłość, sekrety, szaleństwo. No i wątek kryminalny. Krwawych opisów zbrodni tutaj nie uświadczymy, gdyż jest to kryminał lekki, dla każdego, bez przekleństw, krwi i innej masakry. Ciekawie prowadzona sprawa, bez naciągania, bez idealizowania, zwyczajnie, życiowo, stylowo. Bohaterowie różnorodni, przeważnie wzbudzający sympatię. Dialogi nie rażą sztucznością, akcja prze do przodu bez zastojów a rozwiązanie zagadki zaskakuje.

Spotkanie z "Autorką" uważam za udane i polecam z czystym sumieniem każdemu, kto lubi połączenie wątków obyczajowych z wątkami kryminalnymi, ale nie przepada za mozolnym śledztwem i krwawymi opisami. "Autorka" jest lekturą lekką, czasami zabawną, a przede wszystkim przyjemną.


Polacy nie gęsi...
Czytamy kryminały
Kapitan Żbik & Skandynawowie
Gra w kolory
Czytam opasłe tomiska

wtorek, 11 listopada 2014

"Mroczna wieża V : Wilki z Calla" - Stephen King

"On wie, że to sen sprowadzony przez jedną niewinną uwagę Slightmana, a mimo to nie może przed nim uciec. Zawsze szukajcie tylnych drzwi, zwykł mówić im Cort, lecz jeśli z tego snu jest jakieś tylne wyjście, to Roland nie potrafił go znaleźć. Słyszałem o wzgórzu Jericho oraz innych krwawych i heroicznych potyczkach, tak powiedział zarządca Eisenharta, lecz dla Rolanda wzgórze Jericho było jak najbardziej realne. A dlaczego nie? Przecież tam był. To był ich koniec. Koniec całego świata."
Tytuł oryginału: The dark tower V: Wolves of the Calla
Wydawnictwo:Albatros
 Cykl: Mroczna wieża (tom 5)
Rok wyd:2004
Stron:732
Kraj:Stany Zjednoczone

Calla Bryn Sturgis to małe rolnicze miasteczko położone w świecie pośrednim. Ludzie żyją tu spokojnie zajmując się uprawą ryżu, hodowlą zwierząt, własną rodziną. Miasteczko ma jednak cechę charakterystyczną. Rodzą się tu praktycznie same bliźnięta a raz na dwadzieścia lat Calla najeżdża horda Wilków. Na siwych koniach, w siwym ubraniu, zakapturzeni, w maskach na twarzy wjeżdżają do miasta, porywają jedno dziecko z bliźniaczej pary w każdej rodzinie, po czym wyjeżdżają ze swym łupem. Niektóre z porwanych dzieci powracają do swych rodzin. Nie są już jednak normalnymi dziećmi lecz pokurami. Wielkimi istotami z pustymi mózgami. Kiedy poznajemy mieszkańców miasteczka, właśnie otrzymują wiadomość o zbliżającym się ataku Wilków. Mają około miesiąca. Tym razem jednak jeden z chłopów, ojciec aż dwóch par bliźniaków, nie chce poddać się biernie przemocy. Chce walczyć. Tylko jak?

Na szczęście do miasta zbliża się pewna grupa ludzi. Drogą promienia wędruje Roland wraz ze swoim ka-tet. Eddi, Susannah, Jack i Ej, wraz z Rolandem, prą cały czas do przodu w poszukiwaniu drogi do Mrocznej Wieży. Przeczuwają, że niedługo zdarzy się coś strasznego, że ktoś będzie ich prosił o pomoc. Mają jednak także swoje problemy a ich więź ka-tet zostanie poddana próbie.

Jak nietrudno się domyślić, grupa Rolanda postanowi pomóc ludziom z wioski w ochronie dzieci. Czym lub kim są Wilki? I jak we czworo mają wystąpić przeciwko czterdziestu a może i sześćdziesięciu Wilkom?

W tej części poznajemy również bardzo ciekawą postać jaką jest wielebny Callahan zwany Starym Człowiekiem. Jego los, jak się okazuje w trakcie opowieści, jest ściśle związany z losem ka-tet Rolanda a życie, jakie wiódł, równie ciekawe, jak losy pozostałej czwórki.

Książkę wręcz pochłonęłam. Pomimo tego, że praktycznie cała składa się głównie z przygotowań do walki z Wilkami i opowieści Callahana o jego życiu, to  bardzo mnie wciągnęła. Przegadana, jak to tylko King potrafi, jednak zajmująca. Nasiąknęłam tym klimatem i ciężko było się z niego otrząsnąć:)








Czytam fantastykę
Czytam literaturę amerykańską
Czytam Kinga
Czytam opasłe tomiska





Zostały mi jeszcze dwa tomy, które spokojnie czekają na półce. Coś czuję, że ciężko będzie mi się rozstać z Rolandem i jego światem. Jeśli jeszcze nie spróbowałeś czytać cyklu Mrocznej Wieży to zachęcam. Pomimo tego, że cały cykl odbiega od typowej twórczości Kinga, to jest to kawał świetnej fantastyki z drobiazgowo wykreowanym światem, czy może powinnam napisać światami. Bo światów jest tutaj wiele.


sobota, 8 listopada 2014

"Zaginiona dziewczyna" - Gillian Flynn

"Rozpoznałbym tę głowę wszędzie.
I to, co w środku. O tym też myślę: o jej umyśle. Jej mózg, wszystkie te zwoje i myśli kursujące po nich jak szybkie, oszalałe stonogi. Jak dziecko wyobrażałem sobie, że otwieram jej czaszkę, rozwijam mózg niczym szpulkę i przeszukuję go, próbując uchwycić i przyszpilić jej myśli. O czym myślisz, Amy? To właśnie pytanie zadawałem najczęściej w trakcie naszego małżeństwa, nawet jeśli nie wypowiadałem go na głos i nie kierowałem do osoby, która mogłaby na nie odpowiedzieć. Sądzę, że takie pytania wiszą jak chmury burzowe nad każdym związkiem. O czym myślisz? Jak się czujesz? Kim jesteś? Co sobie zrobiliśmy? Co zrobimy?"

Wydawnictwo:G+J
Rok wyd:2013
Stron:648
Kraj:Stany Zjednoczone
 Opisałam również: "Ostre przedmioty"
Amy Elliot to kobieta, która przyciąga do siebie ludzi. Jest piękna. Jest mądra. Jest zabawna. Czy to kobiety, czy to mężczyźni, wszyscy pragną znaleźć się w zasięgu jej orbity, zyskać jej uwagę, być dla niej kimś ważnym. Dlatego też Amy już od czasów szkolnych miała problemy z prześladowaniem. Innym powodem zainteresowania dziewczyną było jej pochodzenie. Amy jest bowiem córką pary pisarzy, którzy stworzyli bardzo znaną serię książeczek dla dzieci pt."Niezwykła Amy". Dziewczyna często odnosiła wrażenie, że nie jest w stanie dorównać książkowemu ideałowi.

 Nick Dunne pochodzi z niewielkiego miasteczka, gdzie wychowywał się wraz z siostrą bliźniaczką w domu przepełnionym tyranią ojca.Bardzo szybko ucieka stamtąd, by spełniać swe pisarskie marzenia w Nowym Jorku. I to tam, na pewnej imprezie poznaje Amy. Szybko oboje zdają sobie sprawę, że są dla siebie stworzeni. Parę poznajemy w momencie ich piątej rocznicy ślubu, kiedy to z domu nagle znika Amy. Poprzewracane meble, włączone żelazko, otwarte drzwi. Nigdzie śladu kobiety. Szeroko zakrojone poszukiwania nie przynoszą efektów. Co się wydarzyło w domu Nicka i Amy?
Pierwszym i właściwie jedynym podejrzanym staje się oczywiście mąż zaginionej. Czy ich małżeństwo rzeczywiście było takie doskonałe? 

Historię poznajemy z dwóch źródeł. Nick opowiada nam o tym, co się dzieje po zaginięciu żony, jak rozwija się śledztwo, co czuje i co czuł w przeszłości. Z drugiej strony mamy opowieść Amy, która zapoznaje nas z historią ich związku i zmianami, jakie w nim zachodziły. Wszystko toczy się dość przewidywalnie, ale tylko do pewnego momentu, w którym to akcja obraca się o 180 stopni, całkowicie zaskakując czytelnika.

Książka jest dość gruba, jednak tak pochłania swoją fabułą, że czyta się ją w mgnieniu oka. Trzyma w napięciu, jak na porządny thriller przystało, powoli odkrywając przed nami kuluary psychiki dwóch głównych bohaterów. Tak naprawdę niewiele jest tutaj elementów śledztwa. Cała sprawa dotyczy zmian, jakie zachodzą w małżeństwie Nicka i Amy, jego powolnej destrukcji, walce charakterów, miłości przeplatanej nienawiścią. Autorka świetnie zarysowała psychikę swoich bohaterów, grając na uczuciach czytelnika i lawirując pomiędzy prawdą a fałszem. Tutaj każdy szczegół ma znaczenie, wszystko całkowicie trzyma się kupy, nic nie jest przypadkowe. Rewelacyjnie skonstruowana fabuła  z zakończeniem, które bardzo zaskakuje.


Pod hasłem

Czytam literaturę amerykańską
Czytam opasłe tomiska

środa, 5 listopada 2014

"Dziewczyna, którą kochały pioruny" - Jennifer Bosworth

"Susze i pożary na Środkowym Zachodzie zniszczyły prawie pół miliona hektarów ziem uprawnych, czego wynikiem były braki żywności w całym kraju. Seria nietypowych dla tej pory roku huraganów przeorała rejon Zatoki Meksykańskiej, zabijając tysiące ludzi i wykańczając rybołówstwo. Wściekłe tornada pojawiły się w stanach, w których nie miały prawa zaistnieć, i zmiatały całe społeczności. Na dodatek USA były zaangażowane w tyle wojen, że nie chciało mi się ich wszystkich pamiętać, i nasze siły militarne były rozproszone po innych kontynentach."

Wydawnictwo:Amber
Rok wyd:2013
Stron:318
Kraj:Stany Zjednoczone

 Stany Zjednoczone nawiedziły przerażające zjawiska pogodowe. Nie ominęły także Los Angeles, które zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi wywołane gigantyczną burzą. Centrum miasta obróciło się w gruzy poprzecinane głębokimi rowami. Ludzie, którzy przeżyli trzęsienie cierpią głód i choroby. Plaża zamieniła się w pole biwakowe, ludzie pozbawieni domów mieszkają w namiotach, gotują przy ogniskach. Tylko niektórzy mieli na tyle szczęścia, by zachować dach nad głową, a wśród nich znajduje się główna bohaterka tej opowieści.
Mia jest osiemnastoletnią dziewczyną, która kocha uczucie porażenia piorunem. Piorun uderzył w nią już wiele razy, zostawiając na jej ciele swoje znaki. Mia, mając w sobie Iskrę, ściąga na siebie pioruny, które zostawiają w niej część siebie. Dzięki temu dziewczyna ma ogromną moc, której nie potrafi kontrolować. I dzięki temu także staje się obiektem zainteresowania dwóch zwalczających się frakcji.  Wyznawcy przewodzeni przez Proroka wierzą, że za trzy dni nastąpi koniec świata spowodowany największą burzą w historii a oni, jako jedyni, zostaną zbawieni. Tropiciele z kolei gromadzą w swoich szeregach ludzi z Iskrą. Wierzą, że mogą powstrzymać Proroka przed zabiciem setek ludzi. Obie frakcje pragną pozyskać w swoje szeregi dziewczynę, która może, w połączeniu z ich mocą,  wywołać burzę nad burzami. A Mia nie chce należeć do żadnej z nich. Chce opiekować się matką, która nie może dojść do siebie po trzęsieniu, oraz o dwa lata młodszym bratem. Jednak trzymanie się od zdarzeń z daleka nie jest możliwe. Zwłaszcza w momencie, kiedy pojawia się Jeremi, chłopak mający wizję. Chłopak chcący ją zabić. Chłopak chcący ją chronić.
Tyle, jeśli chodzi o fabułę. Teraz wykonanie. Niestety muszę powiedzieć, że świat stworzony przez autorkę zupełnie nie trzyma się kupy. Ludzie głodują, lecz Mia nie oszczędza na paliwie. Skąd je w ogóle ma?  Ludzie umierają na choroby "potrzęsienne" a młodzież w najlepsze urządza imprezy na rumowisku. Mają alkohol, narkotyki, prąd. Istny odjazd. Mia wraz z bratem zaczyna z powrotem uczęszczać do szkoły tylko po to, by dostać racje żywnościowe, ale co chwilę czytam, że Mii odeszła ochota na lunch.
Język powieści jest prosty i czyta się ją lekko i szybko, chociaż średnio przyjemnie. Akcja jest raczej powolna, dopiero sam koniec książki posiada jako taką dynamikę. Bohaterowie, oprócz Mii, są słabo zarysowani, nie mamy szansy się o nich zbyt wiele dowiedzieć.

Książkę przeczytałam, bo z zasady kończę to, co zaczęłam. Jednak lekturę uważam za niezbyt udaną i jeśliby nawet istniała jakaś kontynuacja, to raczej po nią nie sięgnę.  Staram się przeważnie nie oceniać źle książek dla młodzieży, bo jak kiedyś pisałam, nie jestem młodzieżą i nie do mnie skierowana jest ta historia. Tutaj nie mogłam się powstrzymać, gdyż nie jest to kwestia naiwności bohaterów, którzy mogą być naiwni, młodość ma swoje prawa, ale jest to kwestia spójności całego stworzonego w powieści świata. Młody odbiorca też ma prawo do porządnie wykreowanej historii, w której wszystko trzyma się kupy.

Napisane dla:
Zapraszam


Czytam fantastykę
Z literą w tle
Gra w kolory
Czytam literaturę amerykańską

niedziela, 2 listopada 2014

"Władcy czasu" - Alexandra Monir


Tytuł oryginału: Timekeeper
Wydawnictwo:Jaguar
 Cykl: Poza Czasem (tom 2)
Rok wyd:2014
Stron:234
Kraj:Stany Zjednoczone
Opisałam również:"Poza czasem"

Michele ma siedemnaście lat i dzięki kluczowi otrzymanemu od zmarłej matki może się przemieszczać w czasie. Niestety dziewczyna nie zna jeszcze dobrze swojej nowej mocy i czasami przenosi się bezwiednie do miejsc o których akurat myśli, czy czyta. Pierwsza część zakończyła się w momencie, kiedy do klasy Michele trafił chłopak będący kopią jej ukochanego Philipa, miłości, którą poznała w 1910 roku. Pomimo tego, że rozdzielił ich czas, Philip obiecał, że znajdzie sposób, by byli razem w jej czasach. I najwidoczniej mu się to udało. Czemu jednak chłopak jej nie pamięta? Michele jest zrozpaczona. Próbuje zrobić wszystko, by w teraźniejszym Philipie obudziła się pamięć o ich wielkiej miłości. W międzyczasie dziewczyna musi także obmyślić sposób na zniszczenie Rebeki, kobiety z jej rodziny, która powinna już nie żyć, jednak dzięki podróżom w czasie żyje i pragnie zemsty. W tej części Michele dowie się więcej o podróżach w czasie dzięki dziennikom swojego ojca, znalezionym w tajnej kryjówce jej rodziców.

Styl i poziom drugiej części nie odbiega od części poprzedniej. Nadal jest to fajna opowiastka dla młodzieży, napisana lekkim stylem, przewidywalna w swej prostocie, jednak wciągająca i dająca kilka chwil wytchnienia od codzienności. Michele to sympatyczna dziewczyna próbująca sobie poradzić z niespodziewaną zdolnością, zagubiona, czująca się nie na miejscu. Philip z kolei to ideał nastolatek, chłopak, który kocha na wieki, mający ogromny talent muzyczny. Bardzo sympatyczna historia miłosna z upiorem w tle.

Czytam fantastykę
Gra w kolory
Czytam literaturę amerykańską
Czytam opasłe tomiska