poniedziałek, 29 grudnia 2014

"Tam, gdzie twój dom" - Iwona Małgorzata Żytkowiak

"Jak masz problemy, wypowiedz je. Puść je w powietrze. Bo one wówczas rozpadają się na nieważne dźwięki, tracą jedność i moc. Wypowiedz je. Byle głośno. Nieważne, w jakim języku, byle w ludzkim. Zwierzęta wprawdzie też mają swój język, ale problemów nie mają. I choć bólu możesz i od jednych, i drugich doświadczyć, tak prawdziwie to tylko ludzie mogą ukrzywdzić na całe życie, że i dusza, i ciało chore zostaną. Zwierzę samo w sobie zła nie ma, chyba, że mu je człowiek zaszczepi. A w człowieku zło dojrzewa powoli i potężnieje, a on je przetwarza i miota się na lewo i prawo. I każdemu rozdaje, i wcale nie podług zasług, ale często z zazdrości lub głupoty. A straszne jest to, że choć tyle go daje, to i tak mu starcza jeszcze na długie lata."
Wydawnictwo:Prószyński
    Rok wyd:2014
Stron:472
Kraj:Polska
Ewa jest młodą mężatką z małą córeczką, kiedy to mąż wysyła ją do nieznanego jej Miasta, w którym mieszkają same niemieckie rodziny. Dzieje się to w latach trzydziestych, jej mąż jest zawikłany w jakąś bliżej nienazwaną działalność wywrotową. Ewa jest przerażona. Musi opuścić cała rodzinę i  zamieszkać wśród obcych jej zarówno językowo, jak i kulturowo ludzi. Sama, bez wsparcia męża, kobieta czuje się wyobcowana, wciąż na językach. I choć miejscowi zostawiają ją w spokoju, Ewa nigdy nie czuje się tutaj u siebie.Lata mijają, mąż wpada raz na rok, nocą, jak potajemny kochanek. Córka Ewy, Aniela, rośnie wśród Niemców, uczy się w niemieckiej szkole, nie jest już ani Polką, ani jeszcze Niemką. Brak tożsamości narodowej ma ogromny wpływ na ich życie. Komplikuje to jeszcze małżeństwo Anieli z Niemcem, z którego na świat przychodzą bliźniaczki, Stefania i Róża.

Historia opowiedziana w książce ma spory przekrój czasowy. Zaczyna się niedługo przed wojną a kończy w teraźniejszości. Opowieść skupia się głównie na Róży, chociaż wszystko zaczyna się od Ewy. Najmniej czasu autorka poświęciła Anieli. Powieść jest historią trzech kobiet, każda w jakiś sposób została skrzywdzona przez mężczyznę, każda borykała się z samotnością i samotnym rodzicielstwem. A podstawą wszystkiego był brak przynależności narodowej, uczucie wyobcowania, strach przed życiem samym w sobie. Nie zgadzałam się z decyzjami bohaterek, jednak mogłam je zrozumieć. Polubiłam Ewę, Aniela była mi dość obojętna, natomiast Róża kompletnie nie przypadła mi do gustu.

Za ogromny plus uważam sposób przedstawienia całej historii. Język i styl autorki jest bardzo plastyczny, rysuje przed nami obrazy ówczesnych miast, wsi, warunków życia, uczuć bohaterek. Cała oprawa jest bardzo realistyczna, zwłaszcza opisy konkretnych miast np. Szczecina. Czytając o ogromnych kolejkach, w których ludzie stali byle stać, bo nigdy nie wiadomo co rzucą na półki, przypomniałam sobie dzieciństwo i aż się uśmiechnęłam. Tutaj całkiem sprawnie oddane są czasy PRL-u i różnych dziwnych rzeczy, jakie wtedy miały miejsce. Cała opowieść jest ciekawa, choć raczej smutna. Nie znajdowałam zbyt wielu radosnych chwil w życiu tych kobiet. Atmosfera książki jest przytłaczająca samotnością, opuszczeniem i brakiem nadziei. I nawet optymistyczny koniec nie zatarł wrażenia przygnębienia. Zabrakło mi woli walki o szczęście u bohaterek, jakiegoś pazura. One poddały się losowi i jedna za drugą robiły wciąż te same błędy.

Co do wad, to przede wszystkim przyczepię się do błędów, zarówno stylistycznych jak i lietrówek. Z reguły staram się ignorować drobne błędy, natomiast tutaj zjedzonych końcówek, braku spójników czy błednej odmiany jest sporo. Nie zmienia to jednak faktu, że książkę czyta się dobrze.

Polecam miłośniczkom historii rozciągniętych w czasie,  perypetii rodzinnych, smutnych, nostalgicznych losów ludzkich i drobiazgowych opisów. Dla mnie książka była dobra, jednak zbyt przygnębiająca.


Polacy nie gęsi...
Czytamy powieści obyczajowe
Czytam opasłe tomiska
Europa da się lubić

sobota, 27 grudnia 2014

"Zła córka" - Justine Lévy

"Kiedy pielęgniarka położyła mi ją na piersi, taką maleńką, odkryłam pierwsze pieszczoty, pierwsze pocałunki, swój pierwszy oddech jako mamy, jej ciałko przy moim, gesty nowe, a tak zarazem bliskie, miłość świeża, a tak dobrze znana. Moja śliczna, powiedziałam do niej, te słowa przyszły z oddali, moja śliczna, mówiła mi mama, gdy byłam mała, moja śliczna, w głowie nie może mi się pomieścić, że jest taka doskonała, rysy ma takie dopracowane, uszka, powieczki, jest perfekcyjna, od razu ją poznałam, to oczywiście o n a, znamy się świetnie, nie było nikogo, a teraz jest ktoś i ja jestem czyjąś matką."
Tytuł oryginału:Mauvaise fille.
Wydawnictwo:Sonia Draga
    Rok wyd:2011
Stron:207
Kraj: Francja
Oj, nielekka to książka. Chociaż czyta się ją w ekspresowym tempie.
Główną bohaterką książki jest Louise, która właśnie dowiaduje się, że jest w ciąży. Stan ten wywołuje w niej panikę i poczucie winy. Panika....może być zrozumiała, gdyż kobieta nie czuje się dojrzała do roli matki. Ale poczucie winy? Ano tak. Matka Louise właśnie umiera na raka. Jak ona ma urodzić dziecko, cieszyć się szczęściem, być matką, kiedy jej własna, ukochana matka umiera?
Cała książka to chaotycznie zapisane uczucia targające Louise, zdania wielokrotnie złożone, często jedno przeczące drugiemu. Potok myśli, zalew uczuć, rozchwianie emocjonalne. Chociaż czasami ciężko się to czyta, jest to jednocześnie idealne odzwierciedlenie uczuć, które niejednokrotnie targają przyszłymi matkami. Czy ja się w ogóle nadaję na matkę? A ta lampka wina, wypita jeszcze zanim się dowiedziałam o ciąży? Może zaszkodzić dziecku? Skąd będę wiedziała co mam robić? Na pewno będę zła matką! Tak samo jak jestem złą córką. Bo jaka dobra córka zaszłaby w ciążę, gdy jej matka umiera?
Co ciekawe, matka Louise, Alicja, wcale nie była dobrą matką. Piła, ćpała, zaniedbywała córeczkę, gdy ta była mała. Dopiero choroba połączyła obie kobiety i sprawiła, że Louise wreszcie miała taką matkę, jaką zawsze chciała mieć. Loise jest wręcz opętana myślami o matce, jej żal nie ma granic, jej rozchwianie emocjonalne było dla mnie czasami zupełnie niezrozumiałe. Louise zdawała sobie sprawę z niedoskonałości matki a jednocześnie wynosiła ją na piedestał.
Podziwiam za to męża Louise, Pabla, który całe to dziwaczne zachowanie znosił ze spokojem i wyrozumiałością. Choć mężczyzna jest tylko gdzieś w tle, jasno jest pokazane, że małżonkowie się kochają a Pablo jest osobą, na którą Louise zawsze może liczyć. Podobnie jest z ojcem kobiety. Kochał swoją byłą żonę, nadal w trudnych chwilach wspierał ją finansowo, stawał na głowie, by zapewnić Alicji odpowiednią opiekę.
Śmierć matki sprawia, że Louise totalnie się rozsypuje.

Jak pisałam na początku, czytanie tej książki nie jest lekkie. Trzeba się skupić, żeby zrozumieć niektóre zdania, gdyż są gmatwaniną myśli i uczuć. Siedzimy w głowie Louise i wraz z nią przeżywamy największy smutek i największą radość jednocześnie. Pełno tu smutku, żalu, poczucia winy, rozpaczy, żałoby. O wiele mniej szczęścia z nadchodzących narodzin.
Naładowana uczuciami opowieść o kobiecie, którą gnębią demony przeszłości. Która pomimo ciężkich przeżyć stara się odnaleźć szczęście.
Książka moim zdaniem nadaje się raczej dla dojrzałego czytelnika, do niej trzeba dorosnąć. Młoda osoba nie będzie w stanie zrozumieć targających kobietą uczuć. I zdecydowanie jest to lektura dla kobiet. Nie wiem, co mógłby z niej wynieść mężczyzna oprócz strachu przed ciążą partnerki:)

Ta niewielka książeczka niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny i nie pozostawia czytelnika obojętnym na swoją treść. Czy Louise uda się być dobrą mamą? Sprawdź sam.

Z literą w tle
Czytamy powieści obyczajowe
Gra w kolory
Europa da się lubić

piątek, 26 grudnia 2014

"Już czas" - Jodi Picoult

"Przypuszczam, że gdyby ludzka ciąża trwała dwa lata, wszystkie byłybyśmy lepszymi matkami. Słoniątko może rozrabiać, podkradać matce pokarm, ociągać się lub utknąć w błocie, ale cierpliwość jego matki nie zna granic. Dziecko jest dla słonia najcenniejszym skarbem."
Tytuł oryginału:Leaving time.
Wydawnictwo:Prószyński
    Rok wyd:2014
Stron:512
Kraj: Stany Zjednoczone 
 Opisałam również: "To, co zostało"
Jenna ma trzynaście lat, mieszka z babcią i marzy o tym, by odnaleźć matkę. Łapie się różnych sposobów, by wpaść na ślad matki, jednak jest tylko dzieckiem i jej możliwości są ograniczone. Kiedy tylko może zbiera pieniądze, by wynająć prywatnego detektywa.
Jenna miała trzy latka, kiedy jej życie się rozpadło. Mieszkała wraz z rodzicami w rezerwacie słoni, lecz pewnego dnia coś się wydarzyło. Zginęła jedna z opiekunek słoni, jej matka zaginęła a jej ojciec popadł w szaleństwo.

Serenity jest jasnowidzem. Kiedyś była osobą bardzo sławną. Znajdowała zaginionych ludzi, współpracowała z policją, kontaktowała się z duchami. Sława jednak uderzyła jej do głowy i w końcu straciła swój dar. Kiedy źle przepowiedziała losy syna pewnego znanego kongresmena, jej los został przesądzony. Teraz Serenity zarabia oszukując ludzi chcących porozmawiać ze zmarłymi krewniakami. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia, kiedy na progu jej domu zjawia się Jenna i prosi ją pomoc w odnalezieniu matki.

Virgil kiedyś był policjantem. Pracował przy wypadku w rezerwacie słoni i ta sprawa nigdy go nie opuściła. Uległ wtedy namowom partnera i odpuścił sprawę, chociaż podejrzewał, że nie był to tylko wypadek. W jakiś czas później odszedł z policji, zmienił nazwisko i zaczął pracować jako prywatny detektyw. Stoczył się, zaczął pić, życie nie miało już dla niego nic do zaoferowania. Aż zjawiła się Jenna.

Tych troje ludzi połączyła sprawa zaginionej Alice. Jenna pragnęła udowodnić, że matka nigdy nie opuściłaby jej z własnej woli. Serenity pragnęła odzyskać swój zaprzepaszczony dar. Virgil chciał naprawić to, co zaniedbał w przeszłości.

Pomiędzy rozdziały opisujące poszukiwania śladów matki Jenny, wplecione są, i to w dużym stopniu, rozdziały poświęcone pracy Alice ze słoniami. Dzięki nim nie tylko poznajemy samą Alice, jej podejście do życia, lecz przede wszystkim mamy możliwość poznania życia i zwyczajów słoni. Opisy różnych zachowań tych wielkich stworzeń są rewelacyjne i muszę przyznać, że nie raz chwytały mnie za gardło. Już dla nich samych warto było przeczytać tę książkę.

"Już czas" to książka odbiegająca znacznie od innych książek autorki. Styl został zachowany. Mamy, podobnie jak w innych jej książkach, możliwość spojrzenia na zdarzenia od strony kilku kluczowych bohaterów. Jednak tematyka książki jest bardziej mistyczna. Tematem przewodnim powieści jest miłość matki i córki. Strata i żałoba. Tym razem autorka nie rozstrzyga problemu na sali sądowej, lecz w ludzkim sercu. Wizja Picoult na temat życia po życiu na pewno nie jednaj osobie przypadnie do gustu, niesie w sobie bowiem nadzieję.
Książka ma średnie recenzje, jednak mi się bardzo podobała. Polubiłam wszystkich bohaterów. Z wielką ciekawością i smutkiem czytałam o losach słoni. Śledziłam poszukiwania Jenny, kibicowałam dziewczynie i jej pomocnikom. A na końcu przeżyłam szok! Bo zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania sprawy. I za ten szok wielki plus dla autorki.
Książka jest słodko-gorzka. Smutna. Niosąca nadzieję. Powolna. Skłaniająca do namysłu. Inna od wszystkich książek autorki. Bardziej nostalgiczna. Mniej wzburzająca. Moim zdaniem wcale nie gorsza.

Zdjęcie ze strony Adoptuj słonia

Czytam opasłe tomiska
Czytam literaturę amerykańską
Czytamy powieści obyczajowe
Z literą w tle

wtorek, 23 grudnia 2014

Życzenia:)

W Wigilię Bożego Narodzenia

Gwiazda Pokoju drogę wskaże.

Zapomnijmy o uprzedzeniach,

otwórzmy pudła słodkich marzeń.

Niechaj Aniołki z Panem Bogiem,

jak Trzej Królowie z dary swymi,

staną cicho za Twoim progiem,

by spełnić to, co dotąd było snami.

Ciepłem otulmy naszych bliskich

i uśmiechnijmy się do siebie.

Świąt magia niechaj zjedna wszystkich,

niech w domach będzie Wam jak w niebie...

Zdrowych, spokojnych, wypełnionych śmiechem i chwilami beztroski Świąt Bożego Narodzenia, pogody ducha,  bliskości, zadowolenia z każdej, najdrobniejszej chwili spędzonej wśród kochanych osób.

Jedzcie, bawcie się, wykorzystujcie jak najlepiej krótki czas jednoczący Was przy jednym stole. Odłóżcie laptopy, telefony i czytniki, spójrzcie na ludzi, którzy Was otaczają i podziękujcie losowi za to, że są teraz tutaj, z Wami:)

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia życzy Wam Gośka:)


 

 





poniedziałek, 22 grudnia 2014

"Laura" - J.K. Johansson

"Coś gdzieś trzasnęło. Jakby ktoś nastąpił na gałąź i złamał ją. Miia przeczesywała wzrokiem gęstwinę drzew. Widziała tylko ciemność, która spowijała las grubą zasłoną. Musi znaleźć stąd wyjście. Nowy trzask. Miia wytężyła słuch i zmrużyła oczy. Na pewno rozległ się po jej lewej stronie."
Tytuł oryginału: Laura
Wydawnictwo:Literackie
 Cykl: Miasteczko Palokaski (tom 1)
  Rok wyd:2014
Stron:250
Kraj: Finlandia




Główną bohaterką książki jest trzydziestosiedmioletnia Miia, która powraca do rodzinnego miasteczka, by podjąć pracę szkolnego pedagoga. Wcześniej Miia pracowała w policji pomagając w poszukiwaniu przestępców internetowych. Internet stał się jej nałogiem. Wszelkie portale społecznościowe i fora przyciągają ją jak magnes. Kobieta postanawia więc wraz ze zmianą pracy pozbyć się swojego nałogu. Jednak nie bardzo jej się to udaje, gdyż już na samym początku swojej pracy ma do czynienia z zaginięciem nastolatki. Laura, która wprost rozpłynęła się w powietrzu, przypomina Mii o siostrze, która również zaginęła w tajemniczych okolicznościach będąc nastolatką. Jej siostry nigdy nie odnaleziono.
Wraz z Miią w szkole pracuje jej brat, Niklas, który jest psychologiem. Uwielbiany przez dzieciaki Psyche, w niedługim czasie staje się głównym podejrzanym w sprawie zniknięcia Laury. Okazuje się, że Niklas spędzał z dziewczyną wiele czasu podczas okresu letnich wakacji. Miia nie ma wyjścia, musi znaleźć dowody, które uniewinnią jej brata.

Co się stało z Laurą? W trakcie śledztwa wychodzą na jaw tajemnice dziewczyny, które szokują dorosłych.

A teraz o książce. Nie podobała mi się. Dlaczego? Po pierwsze trudno ją nazwać kryminałem. Niewiele tu typowego śledztwa, cała sprawę praktycznie rozwiązuje Miia z pomocą dawnych znajomych. Co do samej Mii, to jej życie wydało mi się strasznie puste. Kobieta żyje po to, by w wolnych chwilach siedzieć w internecie i uprawiać seks bez zobowiązań. Wolałabym poczytać o pracy policji, która tutaj wydaje się zupełnie nieudolna, niż o jej podbojach seksualnych. Chociaż muszę przyznać, że mimo to Miia wzbudziła moją sympatię. Po drugie wstęp jest lekko przydługi. Książka ma raptem 250 stron, a zaczyna się dziać coś ciekawszego dopiero po około setnej stronie:( Po trzecie kilka wątków jest niedokończonych. Wiem, że to jest pierwsza część trylogii i zapewne w dalszych częściach zostaną one wyjaśnione, ale jakoś mi to przeszkadzało. Poza tym tempo akcji....o przepraszam, tu praktycznie nie ma akcji. I nie ma klimatu, niestety.

Jedynym plusem, jaki znalazłam jest przekaz do nas wszystkich, o fatalnym wpływie portali społecznościowych na nasze życie. Żyjemy, by robić wpisy na Facebooku i zbierać lajki. Młodzi ludzie wolą siedzieć przed komputerem i stamtąd czerpać życiowe porady, niż porozmawiać z rodzicami. Zanikają więzi. I to jest prawda, ja też to widzę. Kilka wpisów może zniszczyć komuś życie! W książce jest to bardzo dobrze ukazane.
Niestety cała reszta jest mało wciągająca, nie trzyma w napięciu i bardziej przypomina powieść obyczajową, z tym, że bez rozbudowanych rysów psychologicznych postaci. Fanom książek kryminalnych raczej odradzam. Książkę czyta się szybko, ma krótkie rozdziały, jest lekka. Nadaje się dla odmóżdżenia, ale tylko pod warunkiem, że masz ochotę się trochę ponudzić. Na szczęście jest krótka, dlatego też nie zmarnowałam zbyt wiele czasu. Po drugą część raczej nie sięgnę.

Europa da się lubić
Czytam opasłe tomiska
W 200 książek dookoła świata
Kapitan Żbik & Skandynawowie
Czytam kryminały
Z literą w tle

sobota, 20 grudnia 2014

"Głębiej niż grób" - Tami Hoag

"Większość ludzi nigdy nie dowie się, czym jest prawdziwy strach. Nie dawał się opisać żadnym przymiotnikiem. Był jak najgorętsze, białe światło i najgłośniejszy, najwyższy dźwięk, złożone razem, by dotrzeć do każdej części mózgu i układu nerwowego. Ale nawet taki opis nie był wystarczający."
Tytuł oryginału:Deeper than the Dead
Wydawnictwo:Dolnośląskie
    Rok wyd:2012
Stron:400
Kraj: Stany Zjednoczone
Wyobraź sobie, że nie widzisz. Wyobraź sobie, że nie słyszysz. Wyobraź sobie, że nie możesz mówić. A teraz wyobraź sobie, że siedzisz nago zamknięta w jakimś pomieszczeniu i nie wiesz ani kiedy, ani jak dopadnie cię prześladowca. W każdej chwili może cię pociąć znienacka nożem. Nie usłyszysz kiedy przyjdzie. Nie zobaczysz czy cię obserwuje. Będziesz żyć w wiecznym strachu zamknięta w bańce przerażenia, za towarzysza mając tylko swoją rozszalałą wyobraźnię. Będziesz duszona, gwałcona, cięta. I nigdy nie będziesz wiedziała skąd padnie cios. Wyobrażasz to sobie? Ja spróbowałam i chyba jest to jeden z najgorszych koszmarów, jaki można przeżyć. A może którego lepiej nie przeżyć?

W Kalifornii lat osiemdziesiątych, w niewielkiej miejscowości Oak Knoll niewiele złego się dzieje. Miasteczko jest zadbane, oferuje dostęp do szkoły, szpitala, sieci sklepów. Ludziom żyje się tu spokojnie a policja nie ma za wiele roboty. Pewnego dnia sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy to czwórka dzieci znajduje w parku zwłoki zamordowanej kobiety. Nagiej, pociętej, z zaklejonymi ustami i oczami. Dla dziesięciolatków takie odkrycie jest szokiem, z którym trudno będzie sobie poradzić. To zdarzenie zmieni wszystkich. I dzieci, i ich rodziny.
Do sprawy zostaje przydzielony Tony Mandez, młody latynoski policjant, który przeszedł kurs w FBI. Tony kojarzy znalezione zwłoki ze zwłokami odnalezionymi w innym okręgu. Tam również ofiara miała podobne obrażenia  Czy ma tutaj do czynienia z seryjnym mordercą? Nabiera takiej pewności, gdy znika następna kobieta. Tony postanawia poszukać pomocy u swojego wykładowcy z kursu FBI, znanego ze swojej skuteczności profilera, Vince'a Leone.
Vince ma 48 lat i niedawno cudem przeżył napad, w którym napastnik strzelił mu w głowę. Nadal odczuwa skutki uboczne w postaci potwornych bólów głowy i wymiotów. W jego głowie siedzą pozostałości pocisku i nikt nie wie, kiedy zmienią swoje położenie i zniszczą jego życie. Dlatego też Vince się zmienił. Nadal praca jest dla niego bardzo ważna, jednak postanowił też ułożyć sobie życie prywatne. Korzystać z okazji. Nie tracić ulotnych chwil. Przyjazd do małej miejscowości potęguje jeszcze chęć zwolnienia tempa. A już poznanie nauczycielki, Anne Navarre, sprawia, że Vince poważnie myśli o pozostaniu w tym miejscu na zawsze.
Policja ma ciężki orzech do zgryzienia. Nie ma żadnych śladów, żadnych poszlak. Zbieranie dowodów nie przynosi oczekiwanych efektów. No i pamiętajmy, że w tamtych czasach nie było telefonów komórkowych, odciski palców porównywało się ręcznie a zwłoki, zamiast do prosektorium, wędrowały najpierw do domu pogrzebowego, gdzie zacierano połowę śladów.

Bardzo podobał mi się zabieg, w którym autorka postanowiła pokazać nam wydarzenia z perspektywy dzieci odnajdujących zwłoki. Wpływ, jaki miało to wydarzenie na dzieci i ich rodziny, w których zaczęły wychodzić na światło dzienne ponure rodzinne sekrety. Zwłoki były iskrą, która rozpętała pożary w kilku przedstawionych rodzinach.
Bohaterowie przedstawieni w książce są bardzo różnorodni, kolorowi, trójwymiarowi. Mamy tutaj prawdziwego psychola w owczej skórze; policjanta, który przekroczył granice; matkę, która musi sprawować pełną kontrolę; dziecko, które staje się potworem; nauczycielkę, która w obronie dzieci zrobi wszystko; szeryfa, który będzie musiał wybierać pomiędzy pracą a przyjaźnią i wiele innych ciekawych postaci.
Fabuła książki nie jest może oryginalna, lecz styl i forma powieści sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem a to, co musiały przeżyć ofiary budzi zgrozę.  Tempo akcji jest dość równomierne, cały czas idzie do przodu, by na końcu przyspieszyć znacząco nasze tętno:)
"Głębiej niż grób" to dobrze napisany kryminał mający w sobie pierwiastki thrillera. Wciągająca intryga, szybkie tempo, ciekawi bohaterowie, kilka fałszywych tropów. Pomimo tego, że dość szybko domyśliłam się kim jest potwór, książkę czytałam z niegasnącym zainteresowaniem i pewną dozą niepewności co do trafnego wytypowania mordercy.



Czytam opasłe tomiska
Czytam literaturę amerykańską


środa, 17 grudnia 2014

"Sekta" - Graham Masterton

"- Jaki mamy plan? - zapytał Sidney Conora.
- Plan jest taki, że nie mamy planu. Ja popchnę drzwi, a ty będziesz stał w progu. Bądź widoczny. Musimy się upewnić, że w środku nie ma nikogo więcej i że nikt nie ma broni. Potem wpadniesz do pokoju."
Tytuł oryginału:Holy Terror
Wydawnictwo:Replika
    Rok wyd:2014
Stron:384
Kraj: Wielka Brytania




Opisałam również: "Niewinna krew", "Dom kości"

Motywem przewodnim książki "Sekta" jest hipnoza i jej wpływ na człowieka. Możliwości, jakie daje umiejętność hipnotyzowania są ogromne. Tutaj akurat mamy do czynienia głównie z nadużywaniem tych umiejętności i wykorzystywaniem ich w celach przestępczych. Choć występuje również bohater pozytywny, który pomaga naszemu dzielnemu Connorowi odzyskać honor oraz uczy go sposobów szybkiej hipnozy. A co się przydarzyło Connorowi?
Pewnego razu Connor pracujący jako szef ochrony w ekskluzywnym salonie jubilerskim doznaje dziwnego doświadczenia. W jednej chwili zaczyna rozmowę z dwoma osobami, w następnej okazuje się, że już ich nie ma, za to minęło ponad pół godziny. Nie wie co robił w tym czasie, więc budzi to jego niepokój. Tego samego dnia na sklep napada dwóch uzbrojonych ludzi i wykrada depozyty warte miliony dolarów. Connor, jako były policjant, w dodatku przez niektórych uważany za bohatera, rusza w pościg za złodziejem. Okazuje się, że skrzynki z depozytami są puste. Podejrzenie pada na Connora, zwłaszcza po tym, gdy na jego konto zaczynają wpływać pieniądze a właściciele depozytów twierdzą, że to Connor żądał zapłaty za zawartość depozytów. Ścigany przez policję, Connor musi dowieść swojej niewinności i odzyskać skradzione pieniądze. Jednak sprawa okazuje się o wiele bardziej skomplikowana a główne postaci tego przekrętu są na tyle szalone, by bez umiaru siać śmierć.

Connor to postać, która wzbudzała we mnie sprzeczne emocje. Zbyt poprawny, zbyt idealny. Przystojny, wysportowany, bezwzględnie sprawiedliwy, bezkompromisowy, wrażliwy, odważny. Typ w stylu zabili go i uciekł. Natomiast bardzo polubiłam hipnotyzera na emeryturze, Sidney'a, który pomimo podeszłego wieku zgodził się pomóc dopiero co poznanemu uciekinierowi, nauczyć go zasad hipnozy a nawet wraz z nim narażać życie. Podobał mi się także wątek odnalezionej po latach miłości pomiędzy Sidney'em a Eleonore.

Czym jest tytułowa Sekta? To Światowy Ruch Posłannictwa, którego przywódca jest na tyle szalony, by chcieć zjednoczyć wszystkie religie świata. W celu uzyskania pozytywnego rezultatu swojej misji, jest zdolny do zabicia milionów.

Najciekawszy dla mnie w książce był temat hipnozy, choć połączenie jej ze śmiertelnym wirusem i maniakiem religijnym dało niezły efekt. "Sekta" to typowo sensacyjna lektura, w której akcja przyspiesza w miarę przewracania kartek. Niezniszczalny bohater uparcie tropi oszustów, by na koniec mieć szansę uratowania świata przed zagładą. Książkę nieźle się czyta, chociaż jest to literatura raczej lekkich lotów, nie zapada w pamięć, nadaje się raczej jako wypełniacz czasu. Nie jest to najlepsza książka Mastertona, chociaż muszę przyznać, że czytałam również gorsze jego dzieła.

Książka wydana w 2003 roku pod tytułem "Święty terror" przez wydawnictwo Albatros.

Gra w kolory
Europa da się lubić

wtorek, 16 grudnia 2014

"Tak blisko..." - Tammara Webber

"Deja vu. To była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, gdy zostałam przygnieciona do siedzenia samochodu. Ale na tym podobieństwa się skończyły."
Tytuł oryginału:Easy
Wydawnictwo:Jaguar
 Cykl: Kontury Serca (tom 1)
  Rok wyd:2013
Stron:336
Kraj: Stany Zjednoczone
To pierwsza lektura w tym stylu, jaką miałam okazję ( a raczej ochotę ) przeczytać. Romans  młodzieżowy , bez żadnej fantastyki w zanadrzu:) Byłam ciekawa swojej reakcji na tę książkę, bo romanse to zdecydowanie nie moja bajka.

Jacqueline to postać, której nie da się nie lubić. Sympatyczna, skromna, mądra. Dobra koleżanka i kochająca dziewczyna. Studentka, która wybrała college ze względu na chłopaka, co uważam za jedyny jej mankament. Związek z Kennedym trwa już trzy lata, kiedy to wspaniały chłopak dochodzi do wniosku, że musi się wyszumieć przed wejściem na drogę kariery, i zrywa z Jacqueline bez ostrzeżenia. Dziewczyna jest załamana. Trzy tygodnie później Jacqueline wychodzi wcześniej z imprezy, na którą namówiła ją przyjaciółka i zostaje napadnięta przez jednego z przyjaciół byłego chłopaka. Od gwałtu ratuje ją nieznajomy chłopak. I od tej pory pełno go wszędzie w życiu dziewczyny. Jacqueline jest nim coraz bardziej zafascynowana. Przystojny, inteligentny, jednocześnie ma w sobie coś tajemniczego i mrocznego. W tym samym czasie Jacqueline uzależnia się od maili od swojego tutora z ekonomii , Landona, który okazuje się człowiekiem dowcipnym, wrażliwym i ciekawym. Niestety nigdy nie widziała go na oczy. Czy Jacqueline dokona trafnego wyboru?

Na moje szczęście książka nie skupia się jedynie na emocjach związanych z miłością i pożądaniem, choć oczywiście jest to wątek przewodni. Jednak autorka wplotła w fabułę prawdziwą, oddaną przyjaźń, zagubienie, stan zagrożenia, poczucie winy i tajemnicę z przeszłości. Dzięki temu książka nabiera głębi. Bohaterowie w książce są różnorodni, ciekawi i prawdziwi. Najbardziej przypadła mi do gustu przyjaciółka Jacquelin, Erin, która pomimo pozorów płytkości okazała się osobą głęboko oddaną, oraz znajomy  Jacqueline z wykładów ekonomii, wiecznie zaspany gej, który całkiem sporo widzi.
O Lukasie mogę powiedzieć tylko tyle, że faktycznie jest to postać, która wzbudzi zainteresowanie chyba każdej osoby płci żeńskiej z heteroseksualną orientacją.
Napisana w pierwszej osobie opowieść pozwala poznać wydarzenia widziane oczami  Jacquelin, co bardzo ułatwia czytelnikowi wczucie się w bohaterkę. Pani Webber rzuca nas w wir studenckiego życia, pozwalając poznać jego jasne i ciemne strony.

Autorka umie czarować piórem. Książkę czyta się błyskawicznie i ciężko się od niej oderwać. Bardzo fajnie napisana historia miłosna, nie spłycona tanimi opisami erotycznymi, pomimo tego, że od namiętności aż kartki się tlą:) To lektura lekka, przyjemna, wzbudzająca sporo emocji, nadająca się na jeden, góra dwa wieczory. Polecam miłośniczkom książek romantycznych, zarówno tym młodszym, jak i tym starszym.

Czytam literaturę amerykańską

czwartek, 11 grudnia 2014

"Ciernista róża" - Charlotte Link

"Być może człowiekowi bliskie jest to, co zna przez całe życie. Czy dobre, czy złe, to co znajome zakrada się do zakątków serca, w których rodzi się uczucie. W pewnym momencie człowiek nie pyta już, czego właściwie chciał, tylko patrzy na to, co otrzymał.
I godzi się z tym."
Tytuł oryginału:Rosenzüchterin
Wydawnictwo:Sonia Draga
  Rok wyd:2014
Stron:594
Kraj: Niemcy




Opisałam również: "Wielbiciel" "Obserwator"

Bardzo lubię prozę Charlotte Link. Czasami mnie porywa, czasami rozczarowuje, jednak zawsze czytam jej książki z zaciekawieniem. Pisarka ma dar tworzenia naprawdę świetnych portretów psychologicznych, jest znakomitym obserwatorem, opisy relacji międzyludzkich w jej wykonaniu są bardzo życiowe i dające do myślenia. Z czym tym razem przyszło mi się zmierzyć?
"Ciernista róża" to historia trzech kobiet, których losy splotły się na wyspie Guernsey położonej na kanale La Manche. Cała akcja książki rozgrywa się na tej właśnie wyspie, kilka zaledwie rozdziałów umieszcza akcję w Londynie i  w Berlinie. 
Beatrice mieszka na wyspie od urodzenia. To tutaj przeżyła szczęśliwe chwile dzieciństwa z ukochanymi rodzicami. To tutaj przeżyła koszmar okupacji niemieckiej. To tutaj przez 55 lat żyła ze znienawidzoną Helene. To tutaj samotnie wychowała syna. I tutaj przeżyje szok, gdy wraz z Karin znajdzie zwłoki zamordowanej kobiety. Losy Beatrice poznajemy po kawałku w formie retrospekcji, gdy starsza pani opowiada swoją historię młodszej, niedawno poznanej Niemce. Poznajemy jej ból, strach, wolę walki, pierwszą miłość. Poznajemy rozpacz jedenastoletniej dziewczynki, którą wojna rozdzieliła z rodzicami, rzucając ją w szpony niemieckiego nazisty, bezceremonialnie zajmującego jej dom, jej ziemię, jej życie. Poznajemy jej walkę z głodem, z codziennym życiem przy boku rozchwianego emocjonalnie Ericha, miotające nią uczucia nienawiści i rozpaczy. Lecz także widzimy jak rodzi się pierwsza miłość, pierwsze doświadczenia, pierwszy zawód. Wszystkie wydarzenia ukształtowały kobietę twardą, samodzielnie radzącą sobie z życiem, czasami oschłą. Kobietę, która pozwoliła po wojnie mieszkać w swoim domu wdowie po naziście, która wydaje się pogodzona z losem. Kobietę, która ciągle martwi się o swojego dorosłego syna uwikłanego w toksyczny związek z wnuczką jej przyjaciółki.
Helene zjawiła się w życiu Beatrice w 1940 roku, kiedy to dołączyła do swojego męża, Ericha, by zamieszkać w domu dziewczynki. Dwudziestodwuletnia Helene okazuje się kobietą słabą, wiecznie narzekającą, bojaźliwą, nie radzącą sobie z codziennością. Wiecznie wzgardzana przez męża, poniżana, zastraszona Helen, sprawia wrażenie osoby, która nie potrafi sama egzystować. Jednak jej słabość jest tylko pozorna. Za maską rozhisteryzowanej, nieudolnej kobiety kryje się osoba twardo dążąca do obranego celu. 
Obie kobiety łączy dziwna relacja, dzięki której Beatrice nigdy nie udało się uwolnić od towarzystwa Helene.
Karin ma trzydzieści cztery lata, mieszka w Berlinie wraz z mężem, który nią gardzi. Ich dziesięcioletnie małżeństwo zmierza ku nieuchronnemu końcowi, kiedy okazuje się, że Michael ma romans. Poznajemy relacje pomiędzy małżonkami, którzy miotają się, każdy w swoim bólu i rozczarowaniu. Karin, po nieudanej karierze nauczycielskiej, popadła z depresję, pogłębianą jeszcze przez męża wiecznymi docinkami i bolesnymi słowami. Nie znalazła w nim oparcia. Zaczęła mieć ataki paniki, które uzależniły ją od leków. Stała się słabą, zastraszoną kobietą, nie potrafiącą bez tabletki nawet zrobić zakupów. W końcu jednak nadszedł przełom, w którym Karin postanowiła przełamać swój strach i opuścić męża. Wyjeżdża bez ostrzeżenia, by udać się na wyspy normandzkie, do osoby, którą przypadkiem poznała parę miesięcy wcześniej i z którą połączyła ją więź sympatii. Do Beatrice.

Książka Charlotte Link jest w przeważającej części książką obyczajowo - psychologiczną, z zarysem historycznym. Wątek kryminalny pojawia się dopiero pod koniec powieści i zdecydowanie nie jest wątkiem wiodącym. Link skupiła się tutaj głównie na trudnych relacjach międzyludzkich, nieodpowiednich związkach, uzależnieniach. Wojenne wydarzenia zgrabnie łączą się z wydarzeniami w teraźniejszości, pozwalając nam na wielowymiarowe poznanie postaci i uczuć, które nimi kierowały. W tej historii wszystko ma swoją przyczynę i skutek. Wszystko się zazębia. 

Powieść jest dopięta na ostatni guzik, fabuła przykuwa uwagę. Akcja rozwija się powolnym tempem, jednak nie sposób się od niej oderwać. Przy tej książce, podobnie jak przy "Domu sióstr" czytelnik rozkoszuje się poznawaniem kolejnych etapów historii. Ogromnym plusem książki jest wielowymiarowość postaci, które są bardzo realistyczne. Polecam każdemu, gdyż jest to moim zdaniem świetna historia podana w znakomitym stylu.


I mała rada. Nie czytajcie opisu na książce, gdyż nie dość, że wprowadza w błąd sugerując powieść kryminalną, to w dodatku podaje nieprawdziwe informacje.


wtorek, 9 grudnia 2014

"Złe towarzystwo" - John Verdon

"- Ciało spoczywało na krześle przy niewielkim, kwadratowym stoliku, jakieś dwa metry od wejścia - skrzywił się, jakby nagle poczuł jakiś nieprzyjemny zapach. -  Jak już powiedziałem, przy stoliku było samo ciało. Bez głowy. Głowa leżała na blacie,otoczona kałużą krwi. Wciąż miała na sobie tę tiarę, którą widziałeś na filmie."
Tytuł oryginału:Shut Your Eyes Tight
Wydawnictwo:Otwarte
Cykl:  Dave Gurney (tom 2)
  Rok wyd:2012
Stron:617
Kraj: Stany Zjednoczone
Opisałam także : "Wyliczanka"

Wyobraźmy sobie ogromne, wystawne przyjęcie weselne, na którym pojawiają się same szychy. Wszędzie pełno ludzi, kwiatów, obsługi i kamer. Cały ogród aż wrze od ludzkich śmiechów, brzęku kieliszków, spokojnych rozmów. Pan młody to przystojny, elegancki lekarz psychiatrii specjalizujący się w zaburzeniach seksualnych. Panna młoda z kolei jest piękną, uwodzicielską, bogatą i rozpuszczoną nimfomanką. W pewnym momencie panna młoda wchodzi do małego domku ogrodnika, by zaprosić go na wznoszenie toastu. Gdy nie wychodzi przez dłuższy czas, pan młody idzie ją zawołać. Znajduje ją siedzącą na krześle. Ze stołu wpatruje się w swoje ciało jej głowa.
Dla naszego głównego bohatera cała historia rozpoczyna się w chwili, kiedy do jego drzwi puka dawno nie widziany kolega z policji, by zainteresować go sprawą. Sprawa, i owszem, zainteresowała Dave'a Gurney'a, lecz jakiś czas temu obiecał on żonie, że nie będzie już się angażował w żadne śledztwa. W końcu jest na emeryturze.Jednak Dave kocha zagadki a łapanie morderców to jego obsesja. Kiedy złapie ślad, to nie est już w stanie popuścić. Kiedy więc przychodzi do niego matka panny młodej i prosi o znalezienie zabójcy, Dave ulega. Daje sobie dwa tygodnie na rozwiązanie zagadki. 
Prosta sprawa odnalezienia hiszpańskiego ogrodnika staje się zawiłą sprawą, w której na główny plan wysuwać się zaczną głównie wątki seksualne. Dave ma sporo do przemyślenia, zwłaszcza, że stosunki z żoną znacznie się pogorszą.

Postać emerytowanego policjanta, który próbuje czerpać radość z życia na wsi, co niestety kiepsko mu wychodzi, znam już z "Wyliczanki". Jest to dobrze skonstruowana postać, mająca wiele wad, lecz wyróżniająca się przenikliwym umysłem i miłością do rozwiązywania zagadek. Zwyczajny facet po czterdziestce, bez żadnych cudacznych zamiłowań, próbujący ułożyć sobie życie z ukochaną kobietą, co średnio mu wychodzi, gdyż wiejskie życie kompletnie go, w przeciwieństwie do jego żony, nie fascynuje. Na ich małżeństwie ogromnym cieniem położyła się śmierć czteroletniego synka, którego wiele lat temu stracili w wypadku samochodowym. Każde z nich radzi sobie z tragedią w inny sposób. Dave uciekł w pracę. 
Ciekawym bohaterem jest kolega Dave'a, Hardwick. Postać dość kontrowersyjna, mająca problem alkoholowy, bystra, nie przebierająca w słowach, mająca wieczne problemy z przełożonymi.

Autor pomiędzy rozdziały opisujące proces dochodzenia do prawdy wstawił kilka rozdziałów obrazujących psychikę mordercy. Szczerze mówiąc mógł sobie to darować, gdyż po pierwsze jest ich za mało, żeby dobrze zobrazować działanie mózgu psychopaty, po drugie nie wnoszą za wiele do treści. Do czego jeszcze mogłabym się doczepić, to niesamowita wręcz błyskotliwość głównego bohatera. Nie wiem,czy ktoś mógłby to wszystko tak powiązać, ale wydaje mi się to mało wiarygodne. 
Te dwa minusy nie zmieniają jednak faktu, że książka jest mocno wciągająca, fabuła zawikłana, zagadka trudna do odkrycia a motywy lekko przerażające. Całość oceniam pozytywnie, chyba ta część jest lepsza od poprzedniej. Dużym plusem jest krok po kroku prowadzone dochodzenie, nie pomijające żadnych czynności, pozwalające wraz z bohaterem odkrywać coraz to nowsze warstwy sprawy. Trzeba ruszyć mózgiem, żeby nadążyć za emerytem:)
W książce nie brak siarczystego języka, krwawych zbrodni, lubieżnych myśli i perwersyjnej żądzy. Jest to sprawnie napisany kryminał z niewielką ilością zbędnych dłużyzn, lecz również ze sprawnie zarysowaną fabułą, w której próżno doszukiwać się jakichś dziur.

Czytam literaturę amerykańską
Czytam kryminały
Z literą w tle
Czytam opasłe tomiska 

środa, 3 grudnia 2014

"Madeleine" - Consilia Maria Lakotta


Tytuł oryginału:Madeleine
Wydawnictwo:Wydawnictwo M
  Rok wyd:2014
Stron:260




Książka zaciekawiła mnie głównie za sprawą autorki, która jest osobą bardzo tajemniczą. Urodzona w 1920 roku jako jedno z bliźniąt syjamskich zrośniętych skroniami. Jedno zmarło parę godzin po narodzinach, drugie, czyli autorka, zostało oddane na wychowanie Matce Dobrej Rady. Nic więcej o samej autorce nie wiadomo, oprócz tego, że miała paraliż lewej strony twarzy, jako dziecko recytowała wiersze a zauważona jako pisarka została w wieku 25 lat. Szkoda wielka, że więcej informacji nie ma, bo jej życie musiało być dość trudne.
Wracając do samej książki. Romans nie jest jednym z moich ulubionych gatunków literackich, więc lektura "Madeleine" była dla mnie wyzwaniem. Zwłaszcza przez pierwsze kilkanaście stron, kiedy to dwójka głównych bohaterów powraca na okres letni do domów, a ich dialogi i opisy są tak przesłodzone, że chwilami miałam naprawdę dość. Na szczęście dalsza część książki nie jest już tak słodka.

Madeleine została osierocona przez matkę w wieku czternastu lat. Dziewczyna czuła się winna jej śmierci, dlatego też postanowiła posiąść odpowiednią wiedzę na temat leków. Studiuje farmację. Nie jest jej lekko, gdyż nie wywodzi się z wyższych sfer, na studia musi zarabiać w okresie letniej przerwy w nauce. Jej ojciec jest człowiekiem surowym, po stracie dwóch synów, w których pokładał nadzieję, iż przejmą po nim zakład szkutniczy, stał się także człowiekiem mrukliwym, mało dostępnym i nie zwracającym większej uwagi na jedyne pozostałe mu dziecko, do tego córkę. Madeleine jest kobietą bardzo poukładaną, stanowczą, religijną, przestrzegającą zasad, nieskorą do rozrywek. Dlatego też zdziwił wszystkich fakt, że wreszcie wpadła w sidła miłości. Madeleine bowiem zakochała się w studencie medycyny, Helierze, przystojnym, ambitnym młodym człowieku, który również nie wywodzi się z bogatej rodziny. Wraz z matką zamieszkuje na wyspie Jersey i również w okresie letnim musi podjąć się jakiegoś zajęcia.
Tak więc młodzi, nie widzący świata poza sobą ludzie, wracają w rodzinne strony, by zarobić na studia i oznajmić rodzinie o swoich małżeńskich planach. I wszystko zapewne potoczyłoby się dobrze, gdyby nie Yvonne. Trzpiotowata, nie przestrzegająca zasad moralnych, brnąca do celu po trupach kuzynka Madeleine, już od pierwszej chwili pragnie namieszać w życiu zakochanych. Do czego się posunie i czy osiągnie swój cel? O tym musicie przeczytać już sami.

Książka pani Lakotty nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie język, jaki zastosowała autorka. Kwiecisty, majestatyczny, sprawiający wrażenie, że historia toczy się w XIX wieku, podczas, gdy jest to wiek XX.  Bogate opisy życia na wyspach normandzich, intrygi, honorowe zachowanie, konwenanse, miłość i spiski. Wprowadzenie negatywnej bohaterki bardzo urozmaiciło fabułę, gdyż to właśnie Yvonne popycha cała akcję do przodu i sprawia, że do lektury pragnie się powrócić. Odkrywanie tajemnicy z przeszłości ojca Madeleine, zrozumienie jego niechęci do ludzi z Jersey, obawa o młodych i ich decyzje, te wątki przyciągają i sprawiają, że książka nie jest tylko zwykłym czytadłem.
Nie powiem, że zapałałam nagle miłością do romantycznych historii, jednak po początkowym zniechęceniu i przywyknięciu do stylu autorki, udało mi się całkiem przyjemnie spędzić czas przy tej książce. Polecam osobom lubiącym miłosne intrygi, tajemnice z przeszłości, powikłane związki i niespiesznie rozwijającą się fabułę.
Książka otrzymana od Wydawnictwa M
Wyspy normandzkie. Widok z satelity.

Czytamy powieści obyczajowe
Europa da się lubić

poniedziałek, 1 grudnia 2014

"Gdybyś mnie kochała" - Grażyna Jeromin-Gałuszka

"Nie obejmowali się, nie całowali ani nie znikali na dłużej z naszych oczu. Uwięzili swoje szaleństwo w długich spojrzeniach, krótkich muśnięciach rąk i policzków i bezustannej tęsknocie za czymś więcej."
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
  Rok wyd:2013
Stron:342
Kraj:Polska




Opisałam również: "Długie lato w Magnolii", "Magnolia"

Maksym Bromski chciał kiedyś zostać pisarzem. Marzenie to nie spełniło się, gdyż okoliczności złożyły się tak, iż w końcu został menadżerem w koncernie samochodowym. Życie w mieście go męczy, dlatego też od czasu do czasu wyrusza w stronę miejsca, gdzie przeżył najlepsze chwile swojego dzieciństwa i gdzie z dnia na dzień stał się dorosły. Niedaleko od wsi, w której mieszkają ludzi mu najbliżsi znajduje się pensjonat, do którego Maksym przyjeżdża, by podbudować siły, odzyskać równowagę i nabrać dystansu do życia. Tego dnia, gdy zaczyna się jego historia, Maksym był umówiony w pensjonacie z Nadią, kobietą ze swojej przeszłości. Jednak Nadia się nie pojawiła, wieczór minął i nagle stał się ranek. Ranek, w którym Maksym budzi się oszołomiony, nie pamiętając zdarzeń z poprzedniego wieczoru. Ranek, w którym do hotelowego pokoju wpada brygada specjalna, zwleka go z łózka i zakuwa w kajdanki. Ranek, w którym stał się głównym podejrzanym o morderstwo.
Maksym nic nie pamięta ze zdarzeń poprzedzających aresztowanie. Siedząc w celi próbuje sobie przypomnieć jakiekolwiek fragmenty wieczoru. Bardziej jednak zajmuje go wspominanie czasów, jakie spędził w domu dziadków, gdzie wraz z babcią Helenką i kuzynem Andrzejem doglądał całego obejścia. To były jego najszczęśliwsze chwile od kiedy sięga pamięcią. Wakacje. Czas wolności, radości, beztroski. Czas spędzony wśród przyjaciół i ludzi, na których mu najbardziej zależy. To tutaj, po drugiej stronie rzeki mieszka rodzina, w której Maksym odnalazł przyjaźń i miłość. Trzy siostry, każda inna, każda wyjątkowa, a wśród nich ta, która już w chłopięcym wieku zawładnęła sercem Maksyma nie zdając sobie z tego sprawy. Lecz to jego kuzyn Andrzej zdobył serce jego wybranki, to Andrzej ją poślubił. 
Piętnaście lat przed zdarzeniami w hotelowym pokoju, na spokojnej wsi coś się stało. W dniu ślubu zaginął bez śladu Andrzej. Życie Jadźki, Kamili, Nadii, Heleny i Maksyma zmieniło się diametralnie. Jak się okazuje, te dwa zdarzenia łączą się ze sobą,  uniewinnienia Maksyma trzeba szukać w przeszłości.

Jak zwykle nie zawiodłam się na książce pani Grażyny. Autorka potrafi snuć niesamowicie spójne, życiowe historie zapadające w serce. Choć mamy tutaj wątek kryminalny cała opowieść jest tak naprawdę opowieścią o miłości. Miłości pierwszej, czystej, wielkiej, nie skalanej zawiścią czy zazdrością. Miłości do rodziny, do przyjaciół, do kobiety, a w końcu do miejsca, w którym można odnaleźć szczęście. Jest to także opowieść o stracie tak wielkiej, że potrafi złamać życie. O bólu, którego nic nie może ukoić. O nadziei, wierze w anioły, arogancji prowadzącej wprost do piekła. Prostymi słowami, w pięknym stylu autorka opowiada nam historię o prostym życiu na wsi niosącym chwile szczęścia i porażek. O przemijaniu, powrotach,  zwyczajnych ludziach i zwyczajnych problemach.  Jednym słowem jest to historia, którą warto poznać, bo czas spędzony przy tej książce na pewno nie będzie stracony.

Polacy nie gęsi...
Z literą w tle
Czytamy powieści obyczajowe
Europa da się lubić

sobota, 29 listopada 2014

"Wstyd" - Sarbjit Kaur Athwal

" - A więc postanowione - oświadczyła nobliwa pani. - Musimy się jej pozbyć.
Zrozumiałam, że moja szwagierka ma umrzeć."
Tytuł oryginału:Shamed
Wydawnictwo:Świat Książki
  Rok wyd:2014
Stron:333
Kraj:Wielka Brytania




Dobra, sikhijska dziewczyna powinna mieć tylko trzy cele w życiu: być dobrą córką, dobrą żoną i dobrą matką. Już samo to, że urodziła się córką sprawiło, że okryła swoich rodziców wstydem. Sarbjit Kaur urodziła się w Londynie, w hinduskiej rodzinie, jako pierwsza córka. Już w wieku pięciu lat dziewczynka miała mnóstwo obowiązków domowych a wieku dziesięciu lat musiała gotować dla całej rodziny. Jej życie składało się z obowiązków szkolnych i domowych. Żadnych przyjaciół. Żadnych rozrywek. Żadnych przyjemności. Sikhijskiej dziewczynie nie wolno było rozmawiać z kolegami ze szkoły, odwiedzać przyjaciółek po szkole, przyjmować znajomych w domu. Choć czasami Sarbjit uważała, że to niesprawiedliwe, nie mogła okryć wstydem rodziny zachowując się niegodnie. Społeczność sikhijska to wielka rodzina, w której ludzie spoza rodziny mogą decydować o twoim życiu. Od dziecka uczono ją, że nie wolno sprzeciwiać się starszym od siebie, słowo ojca jest święte a honor najważniejszy. Życie płynęło Sarbjit na nauce, gotowaniu i opieką nad młodszym rodzeństwem. W wieku jedenastu lat ojciec wywiózł ją do Indii, by nauczyła się, jak być dobrą żoną. Nauka ta trwała trzy długie lata. Po powrocie  rodzina zaczęła poszukiwania kandydata na męża.Sikhijska dziewczyna nie zna swojego przyszłego męża. Jeśli ma szczęście, to dostanie wcześniej jego zdjęcie. Inaczej poznaje go dopiero przed ołtarzem. Ojciec Sarbjit był wobec niej i tak cierpliwy. Pozwolił jej bowiem na odrzucenie pierwszego kandydata, Jednakże z drugim już tak dobrze nie poszło. Tym sposobem w wieku dziewiętnastu lat Sarbjit weszła do rodziny Athallów, a matka jej męża od tej pory stała się jej matką. Była to największa katastrofa w życiu dziewczyny, bowiem rodzina okazała się okrutna.
Dla nas, ludzi żyjących "normalnie" takie życie wydaje się koszmarem. Dla Sarbjit, chociaż czasami się w duchu buntowała, takie życie było oczywistością. Nie myślcie, że rodzice jej nie kochali. Kochali i to bardzo, co później dobitnie udowodnili. Taki jest po prostu ich świat. Chcieli, by córka wiodła godne sikhijskiej społeczności życie.
Życie w nowej rodzinie nie jest dla Sarbjit lekkie, zwłaszcza po tym, jak umiera jej teść a władzę w domu przejmuje teściowa. Atmosfery nie polepszają wieczne scysje pomiędzy Surjit - szwagierką Sarbjit, a jej mężem oraz teściową. Taka sytuacja trwa aż do momentu,w którym rodzina postanawia się uciążliwej kobiety pozbyć. I tak Sarbjit staje się świadkiem planowania honorowego morderstwa. Od tej pory żyje w strachu. Pogróżki, podteksty, ciągłe zastraszanie ze wszystkich stron, Strach o życie, o dzieci, o splamienie honoru rodziny. Wyrzuty sumienia zagłusza strach przed ujawnieniem prawdy. Dopiero dziewięć lat po morderstwie Sarbjit zbiera w sobie na tyle odwagi, by dać świadectwo prawdzie.

Historia opisana w książce jest poruszająca, zwłaszcza, że opiera się na faktach. Autorka wprowadza nas w swój świat, pozwala poznać sekrety życia sikhijskiej społeczności oraz próbuje wyjaśnić swój sposób postrzegania świata. Udaje jej się to znakomicie. W trakcie lektury niejeden raz nóż mi się otwierał w kieszeni. XXi wiek i takie życie! Koszmar.Zdaję sobie jednak sprawę, że tak było, jest i będzie. Niektóre rzeczy się nie zmieniają.
Sarbjit w bardzo przystępny sposób opowiada nam swoją historię, która wciąga, wkurza, wzrusza, doprowadza do szału. Nie można przejść obojętnie obok takiej historii. Zapada w pamięć.
W przedmowie wypowiada się inspektor prowadzący sprawę zaginięcia Surjit, Clive Driscoll, który składa podziękowania Sarbjit za odwagę. W środku książki znajdujemy zdjęcia autorki wraz ze szwagierką oraz inspektorem, co nadaje książce bardzo prywatnego charakteru.

Książkę polecam osobom lubiącym historie oparte na faktach oraz wielbicielom smutnych, życiowych opowieści. Po lekturze moja wiedza na temat sikhijskiej społeczności znacznie się poszerzyła:)

Czytamy powieści obyczajowe
Europa da się lubić

czwartek, 27 listopada 2014

"Przebudzenie" - Stephen King

"Zatrzymał się i spuścił głowę. Kiedy ją podniósł, zobaczyłem, że spokój i normalność - a może ich pozory - pierzchły bez śladu. Na jego twarzy malowała się furia tak głęboka, tak mroczna, że odruchowo cofnąłem się o krok."
Tytuł oryginału:Revival
Wydawnictwo:Prószyński Media
  Rok wyd:2014
Stron:536
Kraj:Stany Zjednoczone


Znacie to uczucie, kiedy czekacie z niesamowitą niecierpliwością na jakąś książkę, nastawieni na super lekturę, na wielkie wow, na totalny odlot od rzeczywistości, a już po przeczytaniu owej książki nie wiecie co o niej napisać? Jestem fanką Kinga od wielu, wielu lat. Przeczytałam większość jego książek. Czasami nie mogłam się od nich oderwać. Czasami lektura nie przynosiła satysfakcji. Normalne. Zawsze jednak uwielbiałam jego styl, kreację bohaterów, budowanie atmosfery. Tym razem jednak czuję się totalnie rozczarowana. I jest mi z tego powodu źle. To oczywiście nie wina pisarza, gdyż napisał dobrą książkę, w stylu, jaki mu odpowiadał. Napisał to, co chciał. Tyle, że ja chciałam zupełnie co innego przeczytać:) Nastawienie i oczekiwania wobec książki mogą przynieść wiele smutnych konsekwencji. I tak stało się ze mną. Nad czym ubolewam, bo mogłam wynieść z tej książki więcej, gdybym się nie nastawiła, jak gdzieś wyczytałam, na wielki powrót króla. Przewracałam strona za stroną, w oczekiwaniu, aż coś się zacznie wreszcie dziać. Działo się. Jasne, że się działo. Tyle, że ja czekałam na dreszcze strachu, które mnie ogarną.  Dostałam jedynie, gdzieś tam w tle, lekki niepokój. Słyszałam, że najlepsza jest końcówka książki, że King przeszedł samego siebie. Może dla kogoś, kto rzadko czyta takie książki istotnie tak jest. Dla mnie nie było tam nic, czego już wcześniej bym nie czytała. Nie bałam się. Ciągle czekałam. I nic.

Fabuła książki jest dość prosta. Opowiada głównie o życiu głównego bohatera, którego poznajemy, gdy ma sześć lat i w jego życiu po raz pierwszy pojawia się Charles Jacobs. Historię poznajemy dzięki opowieści Jami'ego, który prowadzi nas przez całe swoje życie. Poznajemy zatem jego rodzinę, sielskie życie w Nowej Anglii, powoli rozwijającą się karierę gitarzysty i staczanie się na dno. Kiedy Charles Jacobs ponownie pojawia się w jego życiu, Jamie jest wrakiem człowieka.
Kim jest Charles Jacobs? Kiedy mamy z nim styczność po raz pierwszy, Charles jest młodym pastorem, który zostaje skierowany na posługę do wsi zamieszkałej przez Jamie'go. Sympatyczny pastor ma piękną żonę i małego synka. Oraz pasję, jaką jest zabawa energią. Charles wierzy, że energia elektryczna posiada niezwykłą moc , która jest nieodkryta i nienazwana. Jego życie toczyłoby się zapewne utartym szlakiem, gdyby nie nagła śmierć najbliższych. Pastor, ogarnięty rozpaczą, traci wiarę i daje upust swym uczuciom w trakcie odprawianego kazania. Po czym zostaje wydalony ze stanowiska. I znika nam i Jamie'mu z oczu na wiele lat. Spotykamy go ponownie, gdy jest kuglarzem na jarmarku i tworzy elektryczne portrety. To wtedy ratuje życie Jamie'mu i związuje go ze sobą na zawsze. Choć właściwie ich losy związały się ze sobą już przed laty.
Główne postaci, jak to u Kinga, są wykreowane bardzo dobrze. Najciekawszą postacią jest oczywiście Charles Jacobs, który przechodzi drastyczną przemianę. Co do Jamie'go, to zabrakło mi trochę głębi, może dlatego, że autor próbując streścić nam jego życie, siłą rzeczy musiał robić skoki w czasie. Ubolewałam zwłaszcza nad wątkiem jego siostry, o którym tylko napomknięto. Chętnie poznałabym szczegóły. Obserwując życie Jamie'go sporo się dowiadujemy o muzyce ówczesnych czasów, wokół której kręci się życie chłopaka, a później dorosłego mężczyzny.

Swoją opowieść King snuje jak zwykle ciekawie, dzięki czemu książka się nie dłuży. Powoli wprowadza elementy budzące niepokój, cudowne uzdrowienia i ich koszmarne następstwa. Cel, do jakiego dąży Jacobs był dla mnie oczywisty niemal od początku, więc końcówka nie była dla mnie zaskoczeniem. Rozwiązanie również. King, jak sam pisze we wstępie, tą powieścią składa hołd kilku pisarzom, którzy byli dla niego inspiracją od lat. Dlatego też w "Przebudzeniu" mamy wiele odniesień do książek owych pisarzy, które dość łatwo wychwycić pod warunkiem, że się czytało ich książki. King nawiązuje także do kilku swoich książek. Ja znalazłam między innymi elementy "Zielonej mili", "Joyland", "Mrocznej wieży", "Bastionu". Może kilka mi umknęło:)
Atmosfera książki jest zmienna. Początkowo sielski obrazek wsi zostaje zbrukany gwałtowną śmiercią żony i synka pastora. Niewinne zabawy elektrycznością, jakie pokazywał dzieciom pastor, wzbudzają lekki niepokój, czytelnik spodziewa się, że coś jest na rzeczy. Zwłaszcza po cudownym uzdrowieniu brata Jamie'go. Przez środkową część książki, kiedy poznajemy losy głównego bohatera, atmosfera jest spokojna, bardziej dramatyczna. Z czasem staje się coraz bardziej niepokojąca, by na koniec wybuchnąć grozą.
No i właśnie mnie ta groza nie ogarnęła, nad czym ubolewam do tej pory.

Nie chcę absolutnie nikomu odradzać tej książki, bo jest to książka dobra. Przypadnie do gustu zwłaszcza tym osobom, które nie czytują zbyt wiele książek grozy.Fani Kinga z kolei mogą mieć frajdę z odnajdywania śladów jego wcześniejszej twórczości. Jednak zagorzali zwolennicy horrorów na pewno się rozczarują. Przez większość czasu książka jest bardziej powieścią obyczajową, z lekką domieszką elementów grozy. Jeśli nie podejdzie się do książki z nastawieniem na ekstremalne wrażenia, to lektura będzie bardzo przyjemna.
Czytam fantastykę
Gra w kolory
Grunt to okładka
Czytam literaturę amerykańską
Czytam Kinga
Czytam opasłe tomiska

wtorek, 25 listopada 2014

"Ballada Lili K" - Blandine Le Callet

" W życiu zawsze jest jakieś "przedtem", jakieś "potem", zauważyłeś? I między jednym a drugim istnieje wyraźne, równe pęknięcie pomyślności albo niepomyślności - to kwestia szczęścia. Bo ono nie może się oczywiście uśmiechać do wszystkich. Jestem natomiast pewna, że nikt przed nim nie umyka."
Tytuł oryginału: La Ballade de Lilia K.
Wydawnictwo:Sonia Draga
  Rok wyd:2012
Stron:368
Kraj:Francja



Niepozorna okładka sugerująca tragiczną opowieść. Poniekąd to prawda. Jednak nie do końca:)

Jest rok 2095. Życie ludzi jest pod pełną kontrolą Zarządu, który decyduje praktycznie o wszystkim.  Kamery w domu, na ulicy, wszędzie. Odgórnie zaplanowana dieta, implanty antykoncepcyjne wszczepiane młodym dziewczynom, czas, kiedy trzeba zacząć redukować zmarszczki, pozwolenie na posiadanie dziecka, zwierzęcia domowego, pracę. Rzeczy, które można powiedzieć, zachowanie, które jest do przyjęcia. Odbieganie od normy może skutkować zamknięciem w Ośrodku, aresztowaniem, leczeniem psychiatrycznym. Książki są uważane za trujące i zakazane w codziennym użytkowaniu. Wszystkie papierowe nośniki są cyfryzowane, przy zachowaniu odpowiedniej cenzury. Opisany świat dzieli się na dystrykty. Im dalszy numer dystryktu, tym gorsze warunki bytowe. Świat poza murami Centrum nazywany Zoną, to świat, gdzie żyje się gorzej, je mniej, ale za to nie jest się kontrolowanym. Tyle o świecie.

Wspomnianego roku, 2095, do zrujnowanego mieszkania w jednym z gorszych dystryktów, wchodzi kilku mężczyzn, unieruchamia szalejącą kobietę i wynosi małe, brudne, przerażone dziecko. Tym dzieckiem jest sześcioletnia Lili. Dziewczynka trafia do Centrum, gdzie pozostaje do siedemnastego roku życia. W tym czasie musi nauczyć się życia w społeczeństwie, co jest dla niej ogromnie trudne ze względu na traumatyczne przeżycia. Jest nadzwyczaj bystra, inteligentna i wrażliwa. Jedynym motorem jej działania jest nadzieja na odnalezienie matki. To ją trzyma przy życiu i daje powód, by w ogóle się starać. 

Główna bohaterka jest postacią niezwykle skrupulatnie wykreowaną. Podczas czytania odnosi się wręcz wrażenie, że dziewczynka stoi tuż obok i szepce nam swoją historię na ucho. Na początku nie wiemy komu Lili opowiada swoją historię, z czasem poznajemy adresata jej słów i od tego momentu nie można się już doczekać zakończenia.

Pomimo fantastycznej otoczki "Ballada Lili K" jest książką zdecydowanie obyczajową. Tak naprawdę jest to opowieść o wielkiej miłości dziecka do matki. Miłość Lili, pomimo tego, co zaznała od rodzicielki, jest przejmująca, wzruszająca i jednocześnie przerażająca. Bo bardzo prawdziwa. Ile razy słyszymy o maltretowanych dzieciach, które rozpaczają przy rozłączeniu z rodziną. Czego byśmy dziecku nie zrobili, ono kocha bezgranicznie, bezwarunkowo. I tak kochała Lili. 

Styl, jaki zaprezentowała tu nieznana mi zupełnie autorka, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Książka jest napisana wprost rewelacyjnie. Zaczniesz czytać i nie dasz rady przestać. Wszystkie szczegóły, świat, reakcje, cała historia, wszystko jest dopracowane i podane wzruszająco, lecz nie ckliwie. Czytając wspomnienia Lili z dzieciństwa miałam wielką gulę w gardle, miotała mną wściekłość i litość. Zwyczajnie pokochałam tą bohaterkę.

Polecam absolutnie każdemu. Moim zdaniem to kawał dobrej literatury.


sobota, 22 listopada 2014

"Stojąc w cudzym grobie" - Ian Rankin

"Zdjęto mu torbę z głowy. Kilka razy oberwał, piekły go oczy. Zamrugał i świat znowu nabrał ostrości. Zobaczył zamglone niebo, księżyc prawie w pełni, poczuł zapach mchu.Oddychał przez nos, bo zaklejono mu taśmą usta. Ręce miał związane z tyłu. Trzech otaczających go mężczyzn tworzyło coś w rodzaju trójkąta. Wydawali się bardzo wysocy, dopóki nie stwierdził, że stoi w płytkim grobie."
Tytuł oryginału: Standing in another man's grave
Wydawnictwo:Albatros
Cykl: John Rebus (tom 7)
  Rok wyd:2014
Stron:447
Kraj:Szkocja
John Rebus jest emerytowanym policjantem i nie jest z tego powodu szczęśliwym człowiekiem. Na szczęście dostał się do Wydziału Spraw Otwartych i Niewyjaśnionych, gdzie próbuje rozwiązywać sprawy sprzed lat. Nie jest to szczyt marzeń, zwłaszcza, że jest zatrudniony jako cywil, lecz Rebus nie potrafi żyć bez pracy. Pewnego dnia do jego wydziału zgłasza się kobieta, której dwanaście lat wcześniej zaginęła osiemnastoletnia córka. Ma ona teorię, że jej córka była pierwszą z serii dziewczyn porwanych przy autostradzie A9. Policja nie łączy zaginięć, które zdarzyły się przy tej autostradzie w dość dużych odstępach czasu. Nikt nie traktuje zrozpaczonej matki poważnie. Rebus jednak coś w jej opowieści dostrzega. I zaczyna działać, rozgrzebując stare sprawy, narażając się swojemu szefowi, wzbudzając niechęć policjantów. Jego jedynym sprzymierzeńcem okazuje się przyjaciółka z Wydziału Śledczego, Siobhan Clarke.

Książka Rankina to rasowy kryminał, z dobrze prowadzonym śledztwem, odpowiednią ilością policyjnych błędów i piętrzących się przeszkód. Akcja co prawda nie porywa szybkością, fabuła nie jest jakaś nowatorska, natomiast ogromnym plusem powieści jest idealnie wykreowany, bardzo ciekawy główny bohater. John Rebus to rozwodnik, ojciec dorosłej córki, z którą łączą go dość skomplikowane stosunki. John lubi porównywać sytuacje i ludzi znanymi tytułami piosenek, wieczorem nie odmawia sobie alkoholu, czasami nawet w nadmiarze. Jest gliniarzem starej daty, komputery to dla niego zagadka, lubi stare, wypróbowane metody śledcze, które w jego przypadku sprawdzają się znakomicie. Często nagina zasady, przez co na karku siedzi mu Wydział Wewnętrzny. Jest zgryźliwy, niesubordynowany, czasami wredny. Zaprzątnięty prowadzoną sprawą dogłębnie. Ciągle analizujący sytuację, inteligentny, podstępny. Lubię go:)

W książce jest kilka odniesień do poprzednich części, jednak ich nieznajomość nie ma wpływu na odbiór tego tomu. Styl Rankina jest płynny, lekki, wciągający, lekko ironiczny. Akcja rozkręca się dość powolnie, czasami autor zbyt wdaje się w szczegóły, jednak całość odebrałam bardzo dobrze. Realistyczny, dobrze skonstruowany kryminał.

Pod hasłem
Gra w kolory
Grunt to okładka
Czytam opasłe tomiska
Europa da się lubić

czwartek, 20 listopada 2014

"Anioł Śmierci" - Lucía Puenzo

"Wierzył, że jest w stanie genetycznie zaprogramować, stworzyć mieszkańców całego narodu. Wierzył, nawet jeśli to, co zostało, to okaleczone skóry, amputacja i gangrena. Nie na próżno zainwestowano w niego miliony. Zainwestowano w czystą krew i wyjątkowe geny.Wojna bowiem toczyła się właśnie między czystością a mieszanką."
Tytuł oryginału: Wakolda
Wydawnictwo:Replika
  Rok wyd:2014
Stron:288
Kraj:Argentyna
Josef Mengele. Postać chyba każdemu znana. Budząca trwogę i obrzydzenie. Człowiek, który swoją bezwzględnością wzbudzał grozę. I nadal wzbudza, pomimo swojej śmierci. To człowiek, który dowiódł, że do celu można brnąć po wielu trupach. Udowodnił, że tacy ludzie jak on mogą istnieć naprawdę i bezkarnie mordować w imię nauki. Ten właśnie człowiek jest bohaterem fikcyjnej historii, w której Josef ma się całkiem dobrze, pomimo tego, że agenci Mosadu depczą mu po piętach.

Akcja książki rozgrywa się w 1960 roku w Argentynie, gdzie postanowił się ukryć Josef Mengele. Lekarz ciągle musi zmieniać miejsce zamieszkania i poznajemy go w momencie, kiedy planuje przeprawić się przez Pustynię Patagońską. W tym samym czasie do przejechania pustyni przygotowuje się pięcioosobowa rodzina, którą już wcześniej upatrzył sobie Josef, zwłaszcza zaintrygowała go dwunastoletnia dziewczynka, która cierpi na karłowatość. Pełna radości, rezolutna i bystra Lilith zaznajamia się ze starszym mężczyzną jeszcze przed wyjazdem, nie jest więc mu trudno zagadnąć rodzinę tuż przed wyjazdem, prosząc, by mógł jechać z nimi w konwoju. Zgadzają się. Od tej pory Josef nie opuści rodziny ani na chwilę.

Josef czuje ożywienie. Wreszcie, po latach, ma okazję do wznowienia swoich badań. Nie patrzy na członków rodziny jak na ludzi, tylko jak na obiekty badań. Lilith szybko poddaje się urokowi starszego Niemca i choć w pewnym momencie odkrywa jego tajemnice, nie jest w stanie go wydać. Jest zbyt uzależniona psychicznie. Najdłużej opiera się doktorowi Ewa, która przekonuje się do niego dopiero w momencie, gdy potrzebuje jego pomocy. Josef oplata ich mackami uzależnienia, żerując na ich pragnieniu, by dzieci były normalne i zdrowe. Ojca dzieci, Enza, mami spełnieniem marzeń o produkcji lalek. Nawet z tego czerpie korzyści, by rozprzestrzeniać swoją chorą wizję świata.

Historia, chociaż fikcyjna, moim zdaniem całkiem spokojnie mogłaby się wydarzyć. W końcu Mengele nigdy nie został złapany. Ile zła zdążył wyrządzić do swojej śmierci? Książka napisana jest genialnie. Prosto, uderzając w najczulsze struny, bez zbędnych opisów, pozwalając czytelnikowi na użycie wyobraźni. Wciąga od samego początku, kiedy zaczynamy śledzić fascynację Josefa małą dziewczynką. Atmosfera, jaką wytworzyła autorka przy opisywaniu zdarzeń w pensjonacie przejmuje dreszczami. Jak łatwo wedrzeć się do czyjegoś życia i uzależnić ludzi od siebie. Jak łatwo dać się zwieść pozorom. Jak łatwo przymknąć oko na fakty, gdy mamy z tego korzyść.
Książka naprawdę warta poznania.

Czytamy powieści obyczajowe
Pod hasłem
W 200 książek dookoła świata

środa, 19 listopada 2014

Dzisiaj muzycznie:)

Dzisiaj mam dzień nostalgiczny. Czuję się jakaś zdołowana, przybita, wypluta. Powodu brak. Nie cierpię takich dni, jednak od czasu do czasu zdarzają się chyba każdemu. Czytać mi się nie chce. Obejrzałam film, podobno niezły, mnie nie ruszył.Trochę pomogło słuchanie ulubionej muzyki. W związku z tym postanowiłam się z Wami podzielić kilkoma utworami, które sobie funduję, by : gorzej się zdołować:D ewentualnie (rzadziej) poprawić sobie humor.

 TEARS OF THE SUN THEME SONG - Hans Zimmer 

 Kocham ten utwór, film oglądałam kilka razy, chociaż doprowadza mnie do szału:)

The Cinematic Orchestra - Arrival of The Birds & Transformation

Christina Novelli - Concrete Angel 

Alice Taylor-Gothic3-In My Dreams

Vangelis , Vanessa-Mae - Roxannes Veil

 Iyeoka -  Simply Falling 

Lucia - Silence 

 

No i teraz pewnie was zaskoczę, bo na co dzień słucham tego:

Omega Lithium - Stigmata

KATRA - One Wish Away

Evanescence - Lithium

Ava Inferi - Dança Das Ondas

Within Temptation - Angels 

Marina and the Diamonds ~ Numb 


Dobra, wystarczy, bo mogłabym tak do rana:)  Znacie coś z tego, słuchacie? A może Wam już uszy zwiędły:D
Spokojnej nocy:)