"Nie myśl teraz, nie staraj się zrozumieć. Tylko biegnij. Musisz biec szybciej. Powietrze jest chłodne. Czy czujesz już ten chłód w oskrzelach? To nie do zniesienia, prawda? Chyba nie masz szans."
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wyd:2014
Stron:326
Kraj:Polska
|
Marek Kos, zwany Koszmarkiem, to człowiek pełen sprzeczności. Po pięćdziesiątce, rozwodnik nadal mieszkający z była żoną, niechluj, pijak, człowiek wulgarny i nie budzący sympatii. Jednocześnie świetny policjant starej daty, mężczyzna wrażliwy, lecz skrywający swoją słabszą stronę pod grubym pancerzem. Ciężko go polubić.
Ernest Malinowski. Elegant, zwracający uwagę na maniery, również rozwodnik, po czterdziestce. Samotny, bogaty, przystojny, skrywający swoje pochodzenie przed znajomymi i kolegami z pracy. Ciężko go polubić.
Wyżej wymienionych łączy właściwie tylko jedno - obaj pracują w policji i obaj nie lubią niedokończonych spraw. Kiedy trafia do nich sprawa kobiety znalezionej w parku, bez głowy, obaj panowie próbują rozwiązać sprawę po swojemu. Byłam trochę zaskoczona faktem, że każdy z nich próbował rozwiązać sprawę w pojedynkę. Niewiele czasu spędzali razem, co wydawało mi się trochę dziwne, skoro byli partnerami. Odniosłam wrażenie, że wątek kryminalny jest tu tylko pretekstem do czegoś zupełnie innego. Większa część książki poświęcona jest głównie rozliczaniu się z przeszłością.
Dawno temu pewien chłopiec w niewyjaśnionych okolicznościach stracił matkę. Teraz przylatuje do Polski, by zakończyć swoje poszukiwania i przejąć swój spadek.
Pewna kobieta nie może zapomnieć o sprawach z przeszłości. Krzywda, jakiej doznała od znajomych swego dziadka, nie pozwala jej normalnie funkcjonować.
Niektóre sprawy wymagają zamknięcia. Lecz co ma z tym wspólnego bezgłowa kobieta? I jaki sekret skrywa portret pewnej pięknej kobiety?
Joanna Marat stworzyła ciekawą i niebanalną historię. Nie doszukałam się tutaj obiecanej na okładce komedii, powiedziałabym raczej, że książka jest poważna. Jeśli występuje tu jakiś komediowy aspekt, to jest to raczej czarne poczucie humoru, momenty, w których bohaterowie pokpiwają sami z siebie. Książka jest nieźle poplątana, dość chaotyczna narracja sprawia, że czasami można się pogubić. Nie jest to kryminał w dosłownym tego słowa znaczeniu, choć mamy zwłoki i śledztwo. Rozwiązanie nie każdego zadowoli. Fabuła rodzi więcej pytań niż daje odpowiedzi. Wiele trzeba się domyślić, czytać między wierszami. Choć powieść nie jest gruba, nie czyta się jej lekko i płynnie. Trzeba się skupić.
Bohaterowie są może niezbyt sympatyczni, lecz zdecydowanie zapadający w pamięć. Język powieści nie każdemu przypadnie do gustu. Jest prosty, sporo w nim wulgaryzmów, nie brakuje szowinistycznych uwag i sprośnych żartów. Szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć czy podobała mi się ta książka. Z jednej strony jest bardzo nietypowa jak na kryminał, z drugiej, ciężko mi się ją czytało i myślałam nawet o przerwaniu lektury. Są momenty przegadane, nie wnoszące nic do sprawy. Choć doceniam pióro autorki, to niezupełnie jest to książka w moim guście.
Polacy nie gęsi...
Pod hasłem
Kapitan Żbik & Skandynawowie
Wyzwanie biblioteczne
W 200 książek dookoła świata