sobota, 15 listopada 2014

"Wnuczka Raguela" - Krzysztof Koehler

"Z daleka jakieś postaci siedzące przy ogniu, leżące na ziemi, wpatrzone w pełzające płomienie; ruchliwe, nerwowe są ich cienie na okopconych ścianach. Przecież wie, co jest na tej ziemi, na której leżą ludzkie istoty. Ziemia, rozbite szkło, rozwalone na strzępy kawałki betonu; smród szczyny, dymu, ludzkich i zwierzęcych odchodów. Schronienie przed zimnem. Ucieczka przed chłodem. Grzanie się w cieple."
Wydawnictwo:M
  Rok wyd:2014
Stron:247
Kraj:Polska

Mała wioska, biedna rodzina. Ojciec, matka, mała dziewczynka, starszy chłopiec i chłopak, który studiuje. Rodzinie nie jest lekko, żyją praktycznie z tego, co mają w gospodarstwie. Żadnych perspektyw. Najstarszy studiuje tylko dzięki pieniądzom od ciotki. Coś go niepokoi, coś mu nie pasuje. Dlatego bez zapowiedzi wybiera się w odwiedziny do domu. To, co tam zastaje rzutuje na resztę jego życia. Życia, które zmienia się w koszmar. Nie bardzo rozumiem, czemu wybrał akurat taką drogę, może szok, może nie miał wyboru. Nie wiem. W każdym razie chłopak staje się bezdomnym, trafia na warszawski dworzec, gdzie los po raz pierwszy styka go z dziewczyną. Dziewczyna jest dla niego nieosiągalna, wziął ją bowiem pod swe skrzydła król dworca, ktoś, kogo się słucha w tym środowisku, ktoś, komu się nie podskakuje. Jednak dziewczyna staje się dla chłopaka kimś ważnym, pragnie się nią zaopiekować, chce mieć ją blisko siebie. Dlatego od tej pory nie ustaje w wysiłkach, by ją odnaleźć. Kiedy mu się to udaje, dziewczyna jest w ciąży. Od tej pory możemy obserwować zmagania tej dziwnej pary nie będącej właściwie parą, jakie muszą podjąć, by przeżyć każdy następny dzień.

Książka pana Koehlera na pewno nie jest lekturą łatwą i przyjemną. Do krótkich zdań, przerywanych czasami w najmniej spodziewanych momentach, jakby ktoś coś mówił, lecz nagle zabrakło mu słów, trzeba się przyzwyczaić. Czasami trudno się zorientować, w którym momencie historii się znajdujemy.  Świat przedstawiony w powieści jest niestety naszym światem. Brzydkim, szarym, brudnym, pełnym ludzi podłych, zawistnych, okrutnych. W tym świecie na szczęście istnieją też ludzie, którzy nie zatracili jeszcze ludzkiego współczucia i chęci bezinteresownej pomocy. 

Historia opisana w książce mogłaby, i zapewne toczy się, tuż obok nas. Bo cóż my, szarzy zjadacze chleba, zagonieni, próbujący przeżyć w swoim świecie, możemy wiedzieć o tym, co dzieje się piętro niżej w społecznej hierarchii? Większości z nas zupełnie to nie interesuje, niektórzy czasami może próbują coś zrobić, lecz zniechęca ich odór alkoholu, smród niemytych ciał i wstyd, że ktoś nas weźmie za jednego z nich. 

"Wnuczka Raguela" to książka bezkompromisowa. W prosty, czasami wręcz wulgarny sposób, ukazuje nam życie na marginesie, codzienną walkę o przetrwanie, walkę szczurów o lepsze legowisko, lepszy dostęp do śmietnika, większą ilość szmat do okrycia. Obnaża naszą znieczulicę, schematyczność, nasze podejście do ludzi w trudniejszej sytuacji. Naszą bezlitosność. Przy czym nas nie ocenia, nie gani. Sami znajdujemy w danej sytuacji siebie samego i swoje zachowanie. Sami możemy się ocenić. Zawstydzić.

Głównymi bohaterami książki są bezimienni chłopak i dziewczyna. Chłopaka polubiłam, chociaż często nie rozumiałam jego zachowania. Miał szansę, miał możliwości, wielu ludzi dawało mu sposobność do zmiany stylu życia, do poprawy losu. Jednak nie korzystał z tego. Widocznie nie był gotowy do powrotu. Dziewczyna nie przypadła mi do gustu, w pewnym momencie przepełniało mnie współczucie, jednak nie zmieniło to moich uczuć do niej. W powieści pojawia się kilku pobocznych bohaterów, mających w mniejszym lub w większym stopniu wpływ na główne postaci, pozwalają one poszerzyć nasz krąg widzenia wydarzeń.

"Wnuczka Raguela" to książka, która nie każdemu przypadnie do gustu. Przy lekturze trzeba się naprawdę skupić, temat jest trudny i mało popularny, akcji jest tutaj naprawdę niewiele. Jest to opowieść o dwojgu ludzi wrzuconych na samo dno świata, niżej są już tylko kanały. Język i styl autora jest specyficzny, trzeba się do niego przyzwyczaić. Autor nie przebiera w słowach, choć w książce znajdują się momenty poetyczne, patetyczne ale też i wulgarne. W zależności od środowiska, co daje bardzo dużą wiarygodność występujących postaci. 

Spotkanie z prozą Krzysztofa Koehlera uważam za udane. Czegoś się dowiedziałam. Czegoś zawstydziłam. Zmieniłam pogląd na niektóre sprawy. Jeśli chcesz przez chwilę, dzięki plastycznym opisom autora, znaleźć się w najgorszych zakamarkach miasta, poczuć głód, smród i nędzę życia, to zapraszam do lektury. Może i Ty się czegoś dowiesz o sobie.


Książka otrzymana od Wydawnictwa M
Polacy nie gęsi...
Czytamy powieści obyczajowe

7 komentarzy:

  1. Zastanawiam się jeszcze czy sięgnąć po książkę :) Z jednej strony jestem jej ciekawa, a z drugiej treść mnie trochę zniechęca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka nie jest lekka, raczej poważniejsza literatura. Temat faktycznie trudny ale daje do myślenia.

      Usuń
  2. Mi również ona się bardzo podobała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę mam na półce jednak nie mogę się za nią zabrać :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno wyczuć, czy książka trafi w mój gust, ale fabuła zdaje się ciekawa, a do szczęścia nie zawsze potrzebuję dynamicznej akcji.

    Gosia, widziałaś?
    http://pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com/2014/11/wyniki-jesienne-czytada-wedruja-do.html

    OdpowiedzUsuń

Nie krępuj się! Powiedz co o tym sądzisz:)