poniedziałek, 30 listopada 2015

Dzisiaj odpowiadam:)

Dawno nie brałam udziału w żadnej zabawie, więc postanowiłam odpowiedzieć na nominację Olgi z bloga Okiem Wielkiej Siostry.


1. Pożyczasz książki czy raczej tego unikasz?
Bardzo rzadko pożyczam komuś książki, z dwóch powodów. Po pierwsze, w moim otoczeniu niewiele jest osób dużo czytających. A po drugie wiadomo, boję się, że zostaną zniszczone, co zdarzyło się w przeszłości niejednokrotnie. Jeżeli dobrze znam osobę i wiem jak traktuje książki, wtedy pożyczam. Sama staram się książek od nikogo nie pożyczać.
 
2. Ulubiony nabytek na Twojej półce
Chyba nie mam takiej ulubionej książki na półce, cieszą mnie praktycznie wszystkie. Gdybym miała jednak jakąś wskazać, to byłaby to któraś z książek Kinga.
 
3. Gdybyś spotkała na ulicy ulubionego pisarza (niekoniecznie żyjącego), jak byś zareagowała?
Najpierw dostałabym zawału:) Zwłaszcza, gdyby już nie żył:D Później zapewne zalałabym go potokiem pytań, zmuszając go do szybkiej ewakuacji przed wariatką. A tak naprawdę pewnie bym zaniemówiła i zrobiła z siebie idiotkę;p
 
4. Picie z Charlesem Bukowskim, suta kolację z Georgem R.R. Martinem lub wyjście na miasto z Mario Vargasem Llosą - co wybierasz? 
Nie piję, więc pierwszy punkt odpada. Na kolację raczej jadam niewiele, pozostaje więc wyjście na miasto.
 
5. Bohater książkowy, którego szczerze nienawidzisz
Nie mam takiego bohatera z tego prostego powodu, że zupełnie nie widzę sensu w nienawidzeniu kogoś, kto nie istnieje:) 
 
6. Miejsce, które chciałabyś odwiedzić najbardziej (istniejące w naszym świecie bądź nie)
Najbardziej chciałabym zobaczyć Nową Zelandię, głównie ze względu na fantastyczne plenery.

7. Cecha, której u siebie nie lubisz
Nieśmiałość. Sprawia mi niemało kłopotów i w moim wieku jest bardzo uciążliwa.
 
8. Kiedy nie czytam książek, ...
...spaceruję z dziećmi, odpowiadam na tysiące pytań, gotuję, piorę, sprzątam, pracuję.
 
9. Jakiej książki nigdy nie przeczytasz?
Erotyka. Nie mam nic przeciwko temu gatunkowi, jednak mnie takie książki nudzą.
 
10. Film, który wszystkim polecasz
Mam kilka ulubionych filmów, które oglądałam już wiele razy i pewnie jeszcze niejeden raz obejrzę. "Braveheart",  "Zielona mila", "Gladiator", "Szeregowiec Ryan", "Łzy słońca" i jeszcze kilka (lub kilkanaście:) innych:)

 Oj, zapomniałam o jednym z najukochańszych filmów;p
 
Do zabawy nie nominuję nikogo, ewentualnie każdego, kto ma ochotę:)

sobota, 28 listopada 2015

"Nie gaś światła" - Bernard Minier

Tytuł oryginału: N'éteins pas la lumière.
Wydawnictwo: Rebis
Cykl: Martin Servaz (tom 3) 
Tłumaczenie: Monika Szewc-Osiecka
    Rok wyd:2014
Stron:504
Kraj:Francja


Opis z LC:
Bernard Minier powraca z thrillerem o manipulacji i osaczeniu, w którym gra na najintymniejszych koszmarach, fobiach i obsesjach nie tylko swoich bohaterów, lecz także czytelników.
W wigilijny wieczór Christine Steinmayer, znana dziennikarka radiowa, wybiera się na pierwsze spotkanie z rodzicami narzeczonego. Przed wyjazdem znajduje w swojej skrzynce na listy osobliwą przesyłkę. Jest to anonim, w którym ktoś informuje ją, że zamierza popełnić samobójstwo. Pomyłka? Niewczesny żart? Wokół kobiety zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Ktoś próbuje ją zaszczuć, odizolować od otoczenia, doprowadzić do obłędu. W tym samym czasie komendant Martin Servaz, znany nam już doskonale z poprzednich powieści, który po traumatycznych przejściach przebywa w ośrodku dla policjantów w depresji, także otrzymuje niezwykłą przesyłkę: magnetyczny klucz do hotelowego pokoju i bilecik z datą i godziną spotkania. Perspektywa nowego śledztwa wyrywa policjanta z letargu. Czy coś łączy te dwa wątki? 




Moja opinia:
 Bernard Minier jest moim francuskim mistrzem. Jego styl, słownictwo, opisy czy kreacja bohaterów, w moim mniemaniu są idealne. Atmosfera, jaką tworzy w swoich książkach, sprawia, że czytelnik czuje się niemym obserwatorem wydarzeń wciągniętym do świata autora.

Trzecia część cyklu zaczyna się ostro. Samym wstępem zostałam przykuta do fotela na kilka godzin. Martin Servaz przez pierwszą część książki występuje jedynie w tle. Komendant przebywa obecnie w ośrodku zdrowotnym, gdzie próbuje dojść do siebie po tragicznym wydarzeniu, jakim była strata ukochanej. Depresja wyprała go z wszelkiej chęci do życia i braku zainteresowania pracą. Ktoś jednak postanawia go z tego marazmu wyciągnąć. Martin dostaje przesyłkę zawierającą hotelowy klucz. Dowiaduje się, że rok wcześniej, w jednym z hotelowych pokoi popełniła samobójstwo pewna artystka. Dlaczego ktoś chce zwrócić jego uwagę na tą śmierć?

Christine Steinmayer jet znaną prezenterką radiową, kobietą silną, zaradną i inteligentną. Jej życie, z którego jest bardzo zadowolona, zmienia się w koszmar w wieczór wigilijny, kiedy to otrzymuje anonimowy list od kobiety, która chce popełnić samobójstwo. Wokół niej zaczynają się dziać coraz straszniejsze rzeczy, zmieniające jej dotychczasowe życie w piekło. Efektem działania prześladowcy są kłopoty z narzeczonym, z pracą, z sąsiadami. Christine zostaje całkowicie odizolowana od otoczenia i uznana za wariatkę zdolną do wszystkiego.

Sposób, w jaki Minier opisuje kolejne etapy osaczenia, bardzo podziałał na moją wyobraźnię. Autor pokazuje, jak łatwo ze zwykłego człowieka zrobić osobę opętaną paranoicznym strachem, jak nawet niewielkie wtargnięcie na nasz teren prywatny działa na naszą psychikę. Powolne zaciskanie pętli doprowadza do tego, że człowiek sam już nie wie, co jest prawdą a co tylko efektem wybujałej wyobraźni. Dałam się ponieść strachowi Christine.

Dodatkowym smaczkiem były dla mnie opisy środowiska kosmonautów. Minier uraczył nas opisem przygotowań do lotów kosmicznym, badaniami, pobytem w Gwiezdnym Miasteczku w Rosji a nawet lotem kosmicznym. Dowiedziałam się sporo ciekawych rzeczy o historii lotów kobiet oraz o sposobach weryfikacji kandydatów do lotów.

Język, jakim operuje autor jest zwięzły, często bardzo dosadny, plastyczny i lekki. Opisy są jak zwykle bardzo plastyczne, znowu możemy poczuć powiew mrozu i grozy. Fabuła składa się z kilku wątków, które są ściśle ze sobą powiązane. Wszystko sprawnie się łączy, każdy wątek ma swoje zakończenie, nic, oprócz końcówki dającej nadzieję na dalsze części, nie pozostaje niewyjaśnione.

"Nie gaś światła" można śmiało czytać bez zaznajomienia się z poprzednimi częściami cyklu. Niewiele tu odniesień do wydarzeń z innych książek autora. Akcja trzyma w napięciu tworząc atmosferę zagrożenia. Momentami epatuje brutalnością, momentami pogrąża w rozpaczy. Książka ma też spokojniejsze, nostalgiczne momenty, pozwalające odetchnąć od przerażających wydarzeń. Autor wprowadza wiele fałszywych tropów sprawiając, że każdy wydaje się podejrzany i nic nie jest oczywiste.

Świetnie napisany, klimatyczny, przerażający swoją realnością thriller psychologiczny, po którym nie mam ochoty na żadną inną książkę, każda bowiem wydaje mi się teraz dość blada.

Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak łatwo można zniszczyć komuś życie, jeżeli masz ochotę zacząć oglądać się przez ramię i nasłuchiwać we własnym domu dziwnych dźwięków, jeżeli lubisz mroczne thrillery ukazujące w doskonały sposób psychikę ofiary, to szczerze zachęcam do lektury.
 

"Pomyślał, że większość ludzi w tym kraju cechuje zaskakująca naiwność, Jakby byli eunuchami albo aniołami: nie mają pojęcia, kim są ludzie, których mijają każdego dnia, nie wiedzą nic o cierpieniu, o torturach, o agonii, o wielkich i małych piekłach istniejących na tym świecie, o łzach niemożliwych do zatamowania jak soki płynące po korze drzew - i jego kobiece usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Nie wiedzą nic o chwili, gdy zmiażdżony cierpieniem mózg pęka i rozpada się w kawałki. O czasie, który kapie w czeluściach lochu śmierdzącego moczem, gównem i potem. O tych, którzy w koszuli uwalanej wymiocinami i krwią uświadamiają sobie nagle - zbyt późno - że piekło istnieje już tutaj, że każdego dnia ocieramy się o jego drzwi i mijamy jego sługi na ulicy czy w metrze, nie widząc ich." (str.104 )



Gra w kolory
W 200 książek dookoła świata
Czytam opasłe tomiska

środa, 25 listopada 2015

"Pochłaniacz" - Katarzyna Bonda

Wydawnictwo: Muza
 Cykl: Cztery żywioły Saszy Załuskiej (tom 1)
    Rok wyd:2014
Stron:672
Kraj:Polska
Opis z LC:
Zima 1993. Tego samego dnia, w niejasnych okolicznościach, ginie nastoletnie rodzeństwo. Oba zgony policja kwalifikuje jako tragiczne, niezależne od siebie wypadki.
Wielkanoc 2013. Po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield na Wybrzeże powraca Sasza Załuska. Do profilerki zgłasza się Paweł „Buli” Bławicki, właściciel klubu muzycznego w Sopocie. Podejrzewa, że jego wspólnik - były piosenkarz i autor przeboju "Dziewczyna z północy" - chce go zabić. Załuska ma mu dostarczyć na to dowody. Profilerka niechętnie angażuje się w sprawę. Kiedy jednak dochodzi do strzelaniny, Załuska zmuszona jest podjąć wyzwanie. Szybko okazuje się, że zabójstwo w klubie łączy się ze zdarzeniami z 1993 roku, a zamordowany wiedział, kto jest winien śmierci rodzeństwa. Jednym z kluczy do rozwiązania zagadki może okazać się piosenka sprzed lat. 





 Moja opinia:
 
A jednak chyba mi nie po drodze z panią Bondą. "Sprawa Niny Frank" nie bardzo mnie porwała, miałam nadzieję, że z "Pochłaniaczem" będzie inaczej. Było inaczej, na pewno znacznie lepiej, nie do końca jednak dobrze.

Co mi się podobało? Przede wszystkim kreacja głównej bohaterki. Sasza jest kobietą z przeszłością, walczy z nałogiem, jednocześnie samotnie wychowuje córkę. Jest oddana swojej pracy, uparta, błyskotliwa. Chociaż dawno temu porzuciła pracę w policji, komuś bardzo zależało, by wplątać ją w prowadzone właśnie dochodzenie dotyczące śmierci pewnego piosenkarza. Wynajęta jako prywatny konsultant, wkrótce zaczyna współpracować z dawnymi kolegami z pracy. W ciągu całego śledztwa wiele razy nachodzą ją chwile słabości, w których jest bardzo bliska pogrążenia się w nałogu. Zawsze jednak udaje jej się powstrzymać, silna wola jest jej wielką zaletą. Podobnie jak miłość do córki, dla której zrobiłaby wszystko. Sasza nie jest wykreowana na superbohaterkę, do wszystkiego dochodzi dzięki swojej inteligencji i przenikliwości.
Podobał mi się również sposób przedstawienia pracy policji i techników kryminalnych. Układy i układziki panujące w policji, niekonwencjonalne sposoby rozpoznawania sprawców, zróżnicowane charaktery pracujących tam ludzi. Ciekawie także autorka przedstawiła działanie mafii, pralnie brudnych pieniędzy, ogólnie cały światek przestępczy.

Moje niezadowolenie płynie głównie z tego, że mało jest kryminału w kryminale. Wszystko co dotyczy otoczki jest dobrze przedstawione, natomiast sam wątek kryminalny ginie gdzieś w plątaninie postaci i zdarzeń. Początkowe napięcie, towarzyszące opisowi zdarzeń sprzed dziesięciu lat, ginie zaraz po tym, gdy akcja przenosi się w teraźniejszość. Często gubiłam się w nazwiskach osób zaplątanych w intrygę, zapominałam kto był kim, jedynie główne postaci były dla mnie oczywiste. Przeszkadzał mi nadmiar informacji. Fabuła się rwała, raz budziła ciekawość i nadzieję, innym razem totalnie nudziła.  Rozwiązanie nie było dla mnie zaskoczeniem, chociaż przypuszczam, że osoby rzadko sięgające po kryminały mogą być zaskoczone.

Nie można odmówić autorce przygotowania do tematu. Wszystkie procesy i procedury dochodzenia są dokładne i realistyczne. Pierwszą część książki czyta się naprawdę świetnie i z dużym zainteresowaniem. Całe tło społeczne jest wiarygodne, lecz jak dla mnie zbyt rozbudowane, przez co spada tempo akcji. Na pewno męczyłam się mniej niż przy poprzedniej książce autorki, nie porwała mnie ona jednak tak, jak niektórych czytelników.


Kapitan Żbik & Skandynawowie
Grunt to okładka
Czytam opasłe tomiska

niedziela, 22 listopada 2015

"Postrzępienie" - Paweł Kasprowicz

Wydawnictwo: Miniatura
    Rok wyd:2013
Stron:94
Kraj:Polska

Kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki książkę "Postrzępienie", naszła mnie obawa, że zrobiłam błąd i nie jest to książka dla mnie. Szara okładka oprawiona w introligatorni. Kiedy ja miałam taką książkę w ręku?  Ale to nie okładka mnie odstraszyła lecz krótkie przekartkowanie. Okazało się bowiem, że w książce praktycznie nie ma dialogów. Rany, pomyślałam, jak ja przez nią przebrnę? Wprawdzie książka jest bardzo króciutka, niecałe 100 stron, jednak w wypadku, gdy książka się nie podoba, może się wlec, jakby miała 1000:) Teraz, gdy lekturę mam już za sobą, mogę śmiało powiedzieć, że pierwsze wrażenie może być mylne.

Paweł Kasprowicz bohaterem swojej książki uczynił trzydziestodziewięcioletniego mężczyznę, pracującego w jakiejś redakcji. Nie znamy jego imienia, nie jest określone miasto, w jakim dzieje się akcja. Pierwszoosobowa narracja składająca się ze strzępów wspomnień i luźnych myśli mężczyzny, pozwala nam poznać jego historię.
Główny bohater jest osobą nieszczęśliwą, zagubioną i samotną. Totalnie wyobcowaną, izolującą się od społeczeństwa. Niby pracuje, powinien mieć znajomych, jednak on nie umie się zintegrować a sprawy absorbujące społeczeństwo wydają mu się błahe i bez znaczenia. Nadużywa alkoholu, pali znacznie za dużo, wolny czas spędza na rozmyślaniu o roli miłości w życiu i nieuchronnie nadchodzącej śmierci. Śmierć jest jego obsesją, którą próbuje oswoić przy pomocy pani psycholog. Tak, nasz bohater trafia pewnego dnia do szpitala psychiatrycznego a po wyjściu kontynuuje sesje z lekarką, która go fascynuje. Terapia niewiele mu daje, chodzi na nią jedynie po to, by rozkoszować się towarzystwem ślicznej pani doktor. Poznając lepiej bohatera zaczęłam się zastanawiać nad kilkoma aspektami jego życia. Nie na wszystkie pytania dostałam jednak odpowiedź, co nie zmienia faktu, że książkę bardzo dobrze się czytało. Bohater tej książki mógłby być każdym z nas. Umie się kamuflować, dobrze funkcjonuje w społeczeństwie, sprawia wrażenie zwykłego faceta, trochę wyobcowanego, ale takich ludzi jest przecież wielu. Pije dopiero po wyjściu z pracy, bardzo rzadko w towarzystwie. Nie jest zwykłym pijaczyną, lecz człowiekiem, który ma swoje zasady, potrafi współczuć i chciałby żyć normalnie. Lecz nie potrafi. Kiedyś miał szansę na szczęśliwe życie, zaprzepaścił ją jednak swoim zachowaniem.  Teraz tylko egzystuje, przeczekuje w oczekiwaniu na koniec.

Podczas lektury zadawałam sobie mnóstwo pytań. Jak już pisałam, nie na każde otrzymałam odpowiedź. Autorowi udało się sprawić, że jeszcze długo po skończeniu książki rozmyślałam o jego bohaterze. Uważam to za ogromny plus. Poza tym zakończenie książki mnie ogromnie zaskoczyło. Czytając początek epilogu powiedziałam sobie:stop i zaczęłam jeszcze raz. Nic się nie zmieniło, nadal był to dla mnie szok. Świetne zakończenie, które zmienia spojrzenie na całość utworu.

"Postrzępienie" nie jest książką łatwą i na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Główny bohater może drażnić swoją życiową filozofią, we mnie jednak wzbudził sporą sympatię. Sposób narracji składający się głównie z przemyśleń bohatera, podanych jako ciąg myślowy w zdaniach długich, złożonych, często przeplatanych nie związanymi ze sobą epizodami. Wydawałoby się, że ciężko czytać coś takiego. Ku mojemu zdziwieniu czytało mi się to bardzo lekko, nie miałam żadnych problemów z nadążaniem za słowotokiem narratora, wręcz przeciwnie. Im dalej czytałam, tym bardziej rozbudzała się moja ciekawość. Kim jest ten mężczyzna? Dlaczego jest taki a nie inny? Dlaczego rozpadł się jego związek, skoro tak kochał Weronikę?

Ta krótka książeczka niesie ze sobą ogromny ładunek emocji. Zmusza do refleksji. Styl Pawła Kasprowicza mnie zadziwił. Stworzenie takiej narracji nie może być proste, a stworzenie jej tak, by wciągała czytelnika, sprawiała, że nie można przestać, póki nie otrzyma się odpowiedzi, jak dla mnie jest genialne. Przyznaję, początkowo nie szło mi lekko. Z reguły czytuję prozę pisaną standardowo, z dialogami i jakimś konkretnym wątkiem. Tutaj tego nie ma, ciężko dopatrzeć się konkretnego wątku, że już o akcji nie wspomnę. Mimo to, po kilku krótkich rozdziałach wsiąkłam na całego a sposób narracji wydał mi się odpowiedni. Autor umie operować słowem, umie zaciekawić i zmusić do przemyśleń.
Książka opatrzona jest w grafiki Ryszarda Szilera utrzymane w tonacji czarno - białej, pasującej do wymowy utworu. Wbrew pozorom książka nie jest pesymistyczna. Nie przytłacza beznadzieją. Chociaż tematem jest samotność, pustka i bezsens istnienia, to nie poczułam się w żadnym momencie przygnieciona ciężkością tematu. Utwór sprawił, że na chwilę zatrzymałam się nad niektórymi aspektami życia. Kazał rozejrzeć się wokół siebie w poszukiwaniu osób podobnych do bohatera.

Spotkanie z prozą autora uważam za bardzo udane i polecam osobom. które lubią prozę inną, skłaniającą do refleksji, naładowaną filozoficznymi przemyśleniami nad sensem życia. Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, wielu jednak może pozytywnie zaskoczyć, podobnie jak to było ze mną.

Pod hasłem
Klucznik

sobota, 21 listopada 2015

"Długa droga do domu" - Joanna Jax

Wydawnictwo: Videograf
    Rok wyd:2015
Stron:400
Kraj:Polska
Po przeczytaniu "Dziedzictwa von Becków" doszłam do wniosku, że Joanna Jax jest jedną z najlepszych polskich pisarek. Dlatego też "Długa droga do domu" była książką bardzo przeze mnie wyczekiwaną. I na szczęście po skończeniu lektury mogę jedynie potwierdzić swój wniosek. Dawno nie czytałam książki polskiego autorstwa, która byłaby napisana z takim rozmachem i wyczuciem. Rewelacja.

Joanna Jax w swojej nowej książce przedstawia nam dzieje Antoniny Tońskiej, poczynając od jej dzieciństwa, skończywszy na wieku mocno dojrzałym. Dzieje Tosi przedstawia nam pewna świeżo rozwiedziona kobieta, która na strychu swego nowo zakupionego dworku odkrywa kufer z dziennikami dziewczynki. Lektura tak pochłania kobietę, losy Tosi tak ją wciągają, że nie jest w stanie się od nich oderwać. Dzienniki zmieniają jej życie.

Tosia ma jedenaście lat, kiedy na krótko przed wybuchem II wojny światowej, jej rodzice postanawiają wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Tym sposobem unikają losu wielu Polaków, wojnę obserwując z bardzo daleka. Matka Antosi jest śpiewaczką operową, która za namową męża aspirującego do miana malarza, porzuca swą karierę i podąża za mężem, by dać mu szansę na rozwój w Nowym Jorku. Rodzinie wiedzie się coraz gorzej. Ojciec Tosi jest rozrzutny, nie ma zamiaru kalać się zwykłą pracą. Matka wszelkimi sposobami próbuje łatać dziury w budżecie, co nie jest proste przy trójce dzieci. Tosia ma bowiem starszego brata, z którym żyje bardzo blisko i młodszą siostrę, z którą nie bardzo się dogaduje. W pewnym momencie rodzina musi skorzystać z pomocy brata ojca, udają się więc na farmę w Teksasie, by tam zacząć wszystko od nowa. I to tam rozpoczyna się dramat Tosi, która zakochuje się w narzeczonym siostry, zachodzi z nim w ciążę, po czym oboje zostają wygnani ze swoich domów. Lądują na Kubie. O dalszych wydarzeniach musicie przeczytać sobie sami. Gwarantuję, że nie będą Was nudziły. Powiem tylko, że los rzuci Tosię w wir rewolucji na Kubie i w Boliwii a jej trzydziestoletnia wędrówka i poszukiwania będą obfitować w wydarzenia krwawe, smutne, lecz także szczęśliwe.

Postać głównej bohaterki jest dopracowana w każdym szczególe. Ta mała dziewczynka, pełna radości, figlarna, skora do zabawy, zamienia się z czasem w kobietę kochającą, zdolną do poświęceń, odważną i czasami przerażającą. W kobietę, która nie cofnie się przed niczym, by odnaleźć utraconego syna. I chociaż powątpiewam w realność jej losów, to opisane są z taką naturalnością, iż czasami miałam wrażenie, jakbym czytała biografię prawdziwej osoby.

Autorka nie ma też problemów z kreowaniem otoczenia. Każde z miejsc, w które zawędrowała Tosia jest opisane plastycznym językiem, pozwalającym poznać jego smak, zapach i wygląd. Podobały mi się opisy Kuby, kiedy to wybucha rewolucja obalająca rządy Batisty. Działanie ruchu oporu, warunki panujące na Kubie wśród ubogich rolników, wzrastająca agresja i nienawiść wobec dyktatorskich rządów. Wszystko idealnie oddające uczucia bohaterów, dzięki czemu można się bardzo wczuć w ich losy.

"Długa droga do domu" to powieść, która nie pozwala o sobie zapomnieć. To historia, która mocno zapada w pamięć. To historia matki, która w nadziei odnalezienia syna w pewnym momencie się totalnie zagubiła, łamiąc wszelkie reguły. To opowieść o młodej kobiecie, która zatraciła się w zakazanej miłości. O kobiecie, która doznała smaku upokorzenia i porażki. O kobiecie, która nie cofnie się przed niczym, by podążać śladami utraconej miłości. O człowieku, który dochodzi do granic wytrzymałości, by znów się podnieść i wyciągnąć z życia wszystko, co jeszcze jest do wyciśnięcia.
Joanna Jax napisała powieść wielowymiarową, wielowątkową i naprawdę fantastyczną. Znajdziemy w niej przede wszystkim miłość, nadzieję i szczęście, lecz także rozpacz, determinację i nienawiść. Będziemy kłusować na koniu, tarzać się w błocie, krwawić, zabijać, szpiegować. Będziemy przemierzać świat w poszukiwaniu zemsty, by w końcu spróbować znaleźć spokój. Czy nam się to uda? Ja wiem, lecz Ty musisz się dopiero przekonać, do czego szczerze Cię zachęcam.
Wciągająca fabuła, rewelacyjne opisy, świetna kreacja bohaterów, naturalne dialogi i wiarygodnie odmalowane uczucia to zalety, które sprawiają, że książkę czyta się z wypiekami na twarzy. Polecam absolutnie każdemu.


Polacy nie gęsi...
Klucznik
Grunt to okładka
Czytam opasłe tomiska

środa, 18 listopada 2015

"Sprawa Niny Frank" - Katarzyna Bonda

Wydawnictwo: Muza
 Cykl: Hubert Meyer (tom 1)
    Rok wyd:2015
Stron:416
Kraj:Polska
 No tak. Siedzę i myślę. Myślę i ...nic chyba nie wymyślę;p To moje pierwsze spotkanie z prozą pani Bondy. Szczerze mówiąc spotkanie bardzo wyczekiwane. I muszę przyznać, że niestety jestem dość mocno zawiedziona. Seria wychwalana, podobno lepsza od serii o Saszy. Niedługo się przekonam, bo właśnie zaczęłam czytać "Pochłaniacza". I aż się boję, bo skoro ta lepsza mnie zawiodła, to co będzie z tą gorszą? Przejdę jednak do rzeczy.

Hubert Meyer. Bardzo się ucieszyłam na myśl, że w polskim kryminale znajdzie się psycholog. Nie można powiedzieć, bo jego postać jest dobrze wykreowana. Hubert to facet, którego lubią kobiety i który tę sympatię odwzajemnia. Wnioskuję z tego, że jest przystojny i ma w sobie to coś. Meyer ma żonę i dwoje dzieci. Niestety jego małżeństwo właśnie się sypie. Profiler cały swój czas poświęca pracy, stawiając ją zawsze na pierwszym miejscu. Nie należy także do tych najwierniejszych, nic więc dziwnego, że żona ma dosyć takiego życia. Hubert jest dobry w tym co robi, nie ma zresztą konkurencji, bo jest jedynym profilerem w Polsce. Sprawę Niny Frank Hubert dostaje za karę. Przełożony wysyła go na dwutygodniowy "urlop" na wieś, do pozornie prostej sprawy. Sprawa okazuje się nie tak prosta jak myślał. I wszystko byłoby pięknie i ładnie, tylko po przeczytaniu całej książki zaczęłam się zastanawiać, po co tak właściwie Hubert był w tej sprawie potrzebny. Nie chcę spoilerować, więc nie napiszę dlaczego nasunęło mi się takie pytanie.

Nina Frank. Jej życie poznajemy z internetowego pamiętnika i jest to dobra strona książki. Na przykładzie Niny pokazane jest życie serialowych aktorów od kuchni. Jeżeli faktycznie tak wygląda, to dzięki Bogu, że nie mam talentu i ambicji. Po kolei poznajemy losy młodej dziewczyny, która pragnąc stać się sławna, po trochu stacza się na dno. Jej życie to koszmar, który kończy się tragiczną śmiercią. Nina zostaje pewnego dnia znaleziona we własnym łóżku. Ma zmasakrowaną twarz, pocięte ciało i butelkę między nogami. Ktoś musiał bardzo jej nienawidzić. Kandydatów do miana mordercy nie brakuje, bo przy swoim trybie życia Nina narobiła sobie sporo wrogów. Hubert musi zgłębić jej życie, by zawęzić krąg podejrzanych.

Postać, którą polubiłam najbardziej i która wydaje mi się najbardziej prawdziwa, to wiejski szef posterunku, Eugeniusz Kula. Facet początkowo sprawia wrażenie prostaka i gbura, jednak szybko okazuje się, że jest to dobry człowiek, który nie miał do tej pory okazji się wykazać. Ma sporo drobnych wad, dzięki którym jest bardzo ludzki. Świetnie zna swoje terytorium i ludzi tam zamieszkujących. Praca z Hubertem jest dla niego szansą, by nauczyć się czegoś nowego, z czego skwapliwie korzysta. Morderstwo mocno nim wstrząsnęło. Choć Nina nie wiodła sielskiego życia,  mieszkańcy wsi byli dumni z tego, że mieszka obok nich taka sława.

Powieść opiera się na jednym zabójstwie i poszukiwaniu mordercy w otoczeniu ofiary. Akcja jest równomierna, dość powolna. Rozbieramy na czynniki pierwsze życie Niny, typujemy kandydata na sprawcę przestępstwa i poznajemy sporo pobocznych bohaterów. Miejscem zdarzenia jest Mielnik, mała miejscowość położona nad Bugiem. Wieś jakich wiele, jeden kościół, sklep, biblioteka, posterunek policji, ludzie podatni na sugestie, żyjący życiem sąsiadów i łatwo wydający sądy.

Co mi nie zagrało? Ciężko to wyjaśnić bez wnikania w szczegóły, czego wolałabym uniknąć. Po pierwsze zasadność profilu tworzonego przez Huberta. Po drugie zupełnie nie rozumiem, po co autorka wprowadziła postaci wróżbitów. Po trzecie postać mordercy (nie mogę napisać nic więcej). Po czwarte zakończenie. Po co takie? Po piąte i ostatnie, trochę za dużo, jak dla mnie, było filozofowania, które do niczego nie prowadziło.
Co zabawne, wbrew pozorom, czytało mi się tę książkę całkiem dobrze:) Jako, że jest to debiut autorki, postanowiłam dać szansę innej jej książce i mam nadzieję się dobrze bawić. Styl pani Bondy jest lekki i przyjemny, podział na krótkie rozdziały sprawia,że książkę czyta się szybko. Wstawki z pamiętnika Niny są ciekawym przerywnikiem w prowadzonym śledztwie. Historia Niny mnie wciągnęła, jednak postać sprawcy sprawiła, że dla mnie książka straciła sens.
Pewnie się nieźle naraziłam fanom autorki:) Trudno. Ja właśnie tak odebrałam tę książkę.

Polacy nie gęsi...
Pod hasłem
Kapitan Żbik & Skandynawowie
Czytam opasłe tomiska
Videograf II;2011r

poniedziałek, 16 listopada 2015

"Amazonia" - James Rollins

Tytuł oryginału:Amazonia.
Wydawnictwo: Albatros 
Tłumaczenie: Paweł Wieczorek
    Rok wyd:2009
Stron:464
Kraj:Stany Zjednoczone
Ależ ta książka mnie wciągnęła! Normalnie nie mogłam się od niej oderwać:)

Cztery lata temu do amazońskiej dżungli wyruszyła ekspedycja naukowa pod kierunkiem Carla Randa. Jej celem było badanie i wyszukiwanie roślin, które mogłyby wnieść coś nowego w medycynie, a także pobieranie nauk od szamanów plemiennych. W pewnym momencie cała ekspedycja zniknęła. Pomimo poszukiwań nikt nie natrafił na żaden ślad naukowców. Aż pewnego dnia, cztery lata po zniknięciu, w pewnej wiosce pojawia się jeden z członków tej wyprawy. Niestety jest w tak złym stanie, że niedługo później umiera, nie udzielając żadnych informacji o tym, co się wydarzyło. Na jego ciele znajduje się tatuaż symbolizujący plemię - legendę, Krwawych Jaguarów, które to plemię budzi zabobonny strach wszystkich tubylców. Co ciekawe, człowiek ten, będący jednym z marines ochraniających ekspedycję, nie posiadał jednej ręki. Z dżungli wyszedł jednak mając obie ręce. W niedługim czasie zaczynają umierać dzieci na jakaś tajemniczą chorobę. Zaraza zatacza coraz szersze kręgi, stając się zagrożeniem dla całego świata. W celu znalezienia leku na nieznaną chorobę oraz czegoś, co sprawiło, że amputowana ręka żołnierza się zregenerowała, wyrusza druga ekipa. Mają nadzieje znaleźć ślad zaginionych idąc tropem zmarłego marines. Wśród naukowców znajduje swoje miejsce także syn poprzedniego szefa wyprawy, Nathan Rand.
Nathan nigdy nie pogodził się ze zniknięciem ojca i jeszcze długo po przerwaniu poszukiwań, szukał jakichkolwiek śladów na własną rękę. Niestety bezskutecznie. Teraz ma ostatnią szansę, by dowiedzieć się co spotkało jego ojca.

Śladem tej ekspedycji rusza szalony doktorek, najemnik, który szczyci się wielką skutecznością, przebiegłością i bezwzględnością. Z pomocą swojej morderczej ekipy ma zamiar przejąć lekarstwo. Nie zawaha się przed niczym, by osiągnąć swój cel.

Ekspedycja Nathana, choć posiadająca w swym składzie kilku marines, będzie musiała nie tylko uniknąć zasadzek, jakie szykuje dla nich dżungla i tajemnicze plemię, lecz także będzie walczyć ze ścigającymi ich najemnikami.

Książka Rollinsa to połączenie książki przygodowej, sensacyjnej i fantastycznej. Akcja mknie do przodu w zawrotnym tempie. "Amazonia" to ciągła walka o życie, o przetrwanie, o szansę dla innych. Walka z prawdziwymi ludźmi, lecz także z niesamowitymi mutantami zamieszkującymi dżunglę oraz z plemieniem, które potrafi podporządkować sobie przyrodę.
Autor nie zaniedbuje także swoich bohaterów, pozwalając nam ich lepiej poznać. Polubiłam wielu z nich, niestety większość z nich nie dotrwała do końca podróży. Jak się można spodziewać, fabuła książki jest dość przewidywalna. Można się domyślić, kto przeżyje i jak mniej więcej się to skończy. Nie miało to zupełnie wpływu na mój odbiór książki, gdyż Rollins pisze tak zajmująco i wymyśla tak niezwykłe scenariusze, że pomimo tej wiedzy, czytałam z zapartym tchem. Rozwiązanie tajemnicy jest bardzo, bardzo fantastyczne i przypomniało mi o pewnym filmie, który bardzo lubię.

"Amazonia" to świetna rozrywka. To książka, przy której można się zapomnieć i teleportować się ze swojego wygodnego fotela do usianej niebezpieczeństwami dżungli. Rollins świetnie pisze, świetnie bawi i świetnie wciąga. 

Czytam opasłe tomiska

środa, 11 listopada 2015

"Wizja" - Dean Koontz

Tytuł oryginału:The Vision.
Wydawnictwo: Replika
Tłumaczenie:  Agnieszka Ostrowska
    Rok wyd:2015
Stron:320
Kraj:Stany Zjednoczone
Mary Bergen ma dar. Jej zdolność jasnowidzenia jest dla niej przekleństwem, z którym nauczyła się żyć. Dzięki niemu ma pieniądze ale też dzięki niemu, przy współpracy z policją, udało się namierzyć wielu morderców. Mary przy swoich wizjach potrzebuje wsparcia, lekkiego prowadzenia. Do tej pory pomagał jej brat, lecz od czterech miesięcy robi to jej ukochany mąż Max.
Akcja książki rozpoczyna się na kilka dni przed Wigilią a kończy parę dni po niej. Wraz z Mary i policją, zastawiamy pułapkę na seryjnego mordercę, który zakrada się do domu kobiet i brutalnie je morduje przy pomocy noża. Akcja kończy się sukcesem. Niestety Mary zaczyna mieć dziwne wizje, które przychodzą do niej bez zapowiedzi. Do tej pory kobieta sama je wywoływała, lecz teraz przychodzą nawet we śnie. Te wizje są początkiem czegoś, co doprowadzi do wielkiego zagrożenia dla niej i jej bliskich, jak również skonfrontuje ją z przeszłością, o której Mary nie chce pamiętać.

"Wizja" to krótka książeczka, która powstała w początkowej fazie kariery Koontza. Jak wszystkie książki autora, tak i tą, czyta się szybko. Przewaga dialogów nad opisami, krótkie rozdziały, duża ilość akcji i spora czcionka, sprawiają, że książkę czyta się bardzo szybko. Opowieść obfituje w krwawe opisy, sporo też tutaj nadprzyrodzonych wydarzeń w postaci poltergeista czy nawiedzenia. Jako osoba, która przeczytała takich książek dość sporą ilość, muszę powiedzieć, że nie poczułam się przerażona w żadnym momencie, choć odczuwałam lekki niepokój. Podejrzewam, że osoby, które nie czytują za często tego typu książek, mogą poczuć dreszczyk strachu. Podobnie było z odgadnięciem prześladującego Mary mordercy. Niestety wytypowany przeze mnie sprawca okazał się tym faktycznym. Jedyne co mnie zaskoczyło, to wydarzenia z przeszłości. Wiedziałam kto, lecz nie spodziewałam się, że aż tak. Trzeba jednak przyznać, że autor starał się wprowadzić czytelnika w błąd i nawet przez chwilę zwątpiłam w swój wybór.
Fabuła książki nie jest skomplikowana. Mamy jasnowidza, który z myśliwego staje się ofiarą. Do tej pory to Mary polowała na morderców, uniemożliwiając im dalsze zabijanie. Teraz morderca poluje na nią a ona, pomimo swoich mocy, nie potrafi go zidentyfikować.  Mary musi cofnąć się do wydarzeń sprzed lat, by stanąć twarzą w twarz ze swoim koszmarem i znaleźć prześladowcę.
Próżno by tu szukać jakiejś konkretnej, szczegółowej charakterystyki bohaterów. Nie ma na to ani czasu, ani miejsca. Autor skupia się wyłącznie na akcji, która, trzeba mu to przyznać, gna w zawrotnym tempie. W ciągu kilku zaledwie dni życie traci spora liczba ludzi.

Cóż mogę powiedzieć. Lubię Koontza. Czytałam większość jego książek. Ta na pewno nie należy do jego najlepszych. Nie jest też najgorsza. Ot, lekkie czytadło, z mocnym dreszczem i sporą dawką krwi. Dobra na jedno popołudnie dla odprężenia.

Pierwsze wydanie. 1997r Amber
Czytam fantastykę
Grunt to okładka
Czytam literaturę sprzed XXI wieku

poniedziałek, 9 listopada 2015

"Trzynaście godzin" - Deon Meyer

Tytuł oryginału:Thirteen Hours.
Wydawnictwo: Sonia Draga
 Cykl: Benny Griessel (tom 2)
Tłumaczenie:  Monika Wyrwas-Wiśniewska
    Rok wyd:2015
Stron:496
Kraj:RPA
"Trzynaście godzin" to książka, która mnie bardzo zaskoczyła. Pozytywnie zaskoczyła.

Uliczkami małego miasteczka ucieka młoda dziewczyna. Jest przerażona i nie wie, gdzie ma szukać pomocy. Pogoń jest tuż, tuż.

Na przykościelnym terenie zostaje znaleziona martwa dziewczyna. Okazuje się, że to amerykańska turystka, która przebywała na Cape Town z przyjaciółką.

W bogatej dzielnicy miasta, w domu jednego z tutejszych celebrytów, gosposia znajduje martwego właściciela i leżącą obok niego pijaną żonę.

Policja RPA przechodzi poważne zmiany. Przede wszystkim cierpi na brak dobrych, doświadczonych policjantów. W wyniku wcześniejszych wpadek korupcyjnych i innych afer, nastąpiły spore przetasowania i niewielu pozostało doświadczonych detektywów. Poza tym politycznie poprawne stało się zatrudnianie funkcjonariuszy z różnych grup etnicznych. W policyjnym świecie pojawiają się pełni zapału, jednak pozbawieni doświadczenia różnojęzyczni, niepewni siebie detektywi, którzy dopiero muszą nauczyć się swojego trudnego rzemiosła. I w tym celu do policjantów w Cape Town zostaje przydzielony Benny Griesseld. Policjant z ogromnym doświadczeniem, niestety z niezbyt dobrą renomą. Choć Benny nie ruszył alkoholu już od roku a zamiast papierosów nałogowo żuje gumę, zdążył już zaleźć za skórę wielu osobom, które chętnie by się go pozbyły. Nie wiedząc co z nim począć, szefostwo mianuje go mentorem młodego pokolenia, i tym sposobem Benny zostaje wplątany w kilka spraw na raz. Musi pomóc pewnemu zakompleksionemu Azjacie rozwikłać sprawę zastrzelonego celebryty. Musi także pomóc w rozwiązaniu morderstwa na młodej amerykance. Ale najważniejsza dla niego i po pewnym czasie bardzo osobista, stanie się sprawa innej młodej dziewczyny. Dziewczyny, która być może jeszcze żyje.

Fabuła książki ma kilka wątków, które w pewnym momencie łączą się ze sobą. Naładowana akcją, emocjami i sporym poczuciem humoru, książka wciągnęła mnie praktycznie od pierwszej strony. Tym, co napędza akcję i sprawia, że nie można się od niej oderwać są rozdziały, w których opisywana jest ucieczka młodej dziewczyny przed zgrają goniących ją mężczyzn. Dlaczego chcą ją zabić? Kim są? Jak daleko sięga spisek? Przez cały czas zadawałam sobie te pytania. Spokojniejsze rozdziały towarzyszą odkrywaniu prawdy o zabitym mężczyźnie, o którego zabicie podejrzana jest jego żona. Co się stało w jej życiu, że ze zdolnej wokalistki stała się alkoholiczką. Kim był naprawdę jej mąż, właściciel studia nagraniowego, ceniony i znany łowca talentów muzycznych?

Deon Meyer potrafi bardzo zajmująco snuć zarówno opowieści o życiu poszczególnych bohaterów, jak i opisywać panujące w RPA nastroje i zmiany. Potrafi powoli zapoznawać nas z czyimś dramatem, ale też porywa akcją wprost z hollywoodzkiej produkcji. Autor ma bardzo sprawne pióro i pisze niezwykle ciekawie. Pościgi, spiski, krwawe sceny, gra na czas. A przy tym wnikliwa charakterystyka postaci, wiarygodne, niekiedy okraszone humorem dialogi i fabuła, która sprawnie łączy wszystkie wątki.

"Trzynaście godzin" to około trzech godzin świetnej lektury, która nie pozwala na dłuższe rozstanie z bohaterami. Pełna akcji i emocji powieść przenosząca czytelnika w realia teraźniejszej RPA. Godny polecenia thriller z domieszką sensacji, zapewniający naprawdę dobrą zabawę.


Ur. 4 lipca 1958 r. w Paarl, Western Cape, South Africa
 Mieszka w Durbanville w RPA z żoną i czworgiem dzieci. Poza rodziną autor poświęca się jeździe na motorze, muzyce, czytaniu, gotowaniu i grze w rugby. W styczniu 2008 roku zrezygnował z pracy konsultanta do spraw strategii marketingowej w BMW Motorrad, aby oddać się pisarstwu. Jego powieści zdobyły uznanie krytyków i czytelników na całym świecie i do tej pory zostały przetłumaczone na dwadzieścia pięć języków. W 2010 roku jego thriller Thirteen Hours został nominowany do CWA International Dagger i zdobyła południowoafrykańską Boeke Prize – po raz pierwszy w szesnastoletniej historii tej nagrody laureatką była książka autora rodem z RPA.
 Oficjalna strona
  Facebook


Gra w kolory
W 200 książek dookoła świata
Czytam opasłe tomiska

Cape Town

czwartek, 5 listopada 2015

"Naznaczeni na zawsze" - Emelie Schepp

Tytuł oryginału: Märkta för livet.
Wydawnictwo: Media Rodzina
 Cykl: Jana Berzelius (tom 1) 
 Seria: Gorzka Czekolada
Tłumaczenie: Magdalena Landowska
    Rok wyd:2015
Stron:400
Kraj:Szwecja
"Naznaczeni na zawsze" to debiut szwedzkiej dziennikarki. I to debiut bardzo udany.
Rozpoczyna się całkiem zwyczajnie. W pewnym domu zostają znalezione zwłoki zastrzelonego mężczyzny. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie znalezione odciski palców. Dziecięce. A małżeństwo zamieszkujące ten dom dzieci nie posiada. Poza tymi odciskami nie pozostawiono żadnych śladów. Tajemnicze odciski szybko znajdują właściciela. Niestety nie jest on w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie. Dziesięcioletni chłopiec zostaje znaleziony na plaży. Martwy. Jak to możliwe, żeby takie małe dziecko zabiło z zimną krwią? Inną zagadką jest tatuaż, jaki patolog znajduje na karku zabitego chłopca. Thanatos - grecki bóg śmierci. Wkrótce zaczną się dziać inne nieprzewidziane rzeczy, za którymi bez powodzenia gonić będzie ekipa śledcza. Zdawałoby się, że ta sprawa ich przerasta, jednocześnie zataczając coraz bardziej niesamowite kręgi.

Główną bohaterką powieści jest prokurator Jana Berzelius. I jest to naprawdę świetnie wykreowana bohaterka. Młoda, ambitna, zimna. Jana nie nawiązuje bliskich kontaktów z nikim. Bardzo skuteczna, pomimo świetnie wykonywanej pracy, nie jest osobą lubianą. Dystans, jaki wokół siebie wytwarza sprawia, że nikt nie przepada za jej towarzystwem. W zaciszu swego domu, Jana zrzuca maskę, by pokazać nam osobę samotną, bezbronną i poszukującą odpowiedzi na wiele pytań dotyczących swojej przeszłości.

Pomiędzy strony poświęcone prowadzonemu śledztwu autorka wrzuciła krótkie rozdziały opisujące pewną małą dziewczynkę. Dziewczynka, wraz z rodzicami i wieloma innymi ludźmi, podróżuje statkiem. Nie na pokładzie jednak, lecz w kontenerze.

Emelie Schepp skupiła się na opisaniu losu nielegalnych emigrantów. Lecz nie zrobiła tego w typowy sposób. To, co ich spotyka, los rodziców i ich dzieci, odbiega zupełnie od tego, do czego przyzwyczaili nas inni pisarze. Zupełnie nowy pomysł i to bardzo przerażający a zarazem wciągający. Bardzo spodobała mi się zarówno fabuła, jak i sposób jej podania. Główna bohaterka na pewno zaskoczy niejednego czytelnika, gdyż jest zdolna do wielu nietypowych, jak na prokuratora, zachowań.
Napisana lekkim piórem, z interesującą fabułą, nieprzewidywalną, dość szybką akcją oraz sporą ilością zwłok książka wydaje mi się naprawdę ciekawa. Wreszcie czytając kryminał nie odnosiłam wrażenia, że to wszystko już było. Nie dziwię się, że książka odniosła sukces w Szwecji. Zdecydowanie różni się od szwedzkich tworów, które sprawiają ostatnio wrażenie klonów. Tutaj mamy coś ze skandynawskiego klimatu, ale jest to przemieszane z amerykańskim, wręcz filmowym, rozmachem. Mam nadzieję, że będzie u nas kontynuacja, bo dawno nie spotkałam tak intrygującej żeńskiej bohaterki.


Źródło

Urodzona w miejscowości Motala na południu Szwecji w 1979 roku szwedzka pisarka i dziennikarka. Pracuje w branży reklamowej, napisała kilka scenariuszy do filmów pełnometrażowych, a swoją pierwszą powieść kryminalną "Naznaczeni na zawsze" wydała własnym staraniem. Książka szybko stała się bestsellerem (sprzedała się w nakładzie ponad 100 000 egzemplarzy!), a prawa do jej wydania zostały sprzedane do 8 krajów.
Prywatnie mężatka i matka dwójki dzieci. Optymistka, łatwo się wzrusza i słabo piecze :)






Pod hasłem
Kapitan Żbik & Skandynawowie
W 200 książek dookoła świata
Czytam opasłe tomiska
Czytam literaturę skandynawską

wtorek, 3 listopada 2015

A może by tak konkurs?!

Dzisiaj nieco nostalgicznie. Ostatnio mój ośmioletni synek strasznie mnie męczy o jakieś zwierzątko w domu. Niestety, zarówno on, jak i jego starsza  córka, mają uczulenie na sierść;p Tak więc nie jestem w stanie spełnić tego marzenia, nad czym ubolewam straszliwie. Nie ma chyba dziecka, które w pewnym wieku nie prosiłoby rodziców o jakieś zwierzątko. Sama przez większość czasu posiadałam w domu jakieś zwierzę, począwszy od chomika, poprzez rybki, papugi, świnkę morską, królika, kota, skończywszy na psie. Nie ukrywam, że pies zawsze wydawał mi się najsensowniejszym wyborem:) Z posiadaniem zwierzaka wiąże się jednak nieodmiennie także ból, gdyż nie żyją one tyle, ile byśmy sobie życzyli. Do tej pory pamiętam, jaki szok przeżyłam, kiedy zdechła moja suczka. Miałam jedenaście lat i była moim najlepszym przyjacielem. Przygarnięta ze schroniska, po trzech latach zdechła na padaczkę. Weterynarz stwierdził, że musiała być kopana po głowie będąc szczeniakiem:( Później przez długi czas nie miałam żadnego zwierzaka, rodzice się nie zgadzali. Ledwo jednak wyprowadziłam się z domu, od razu nabyłam psa moich marzeń - wilczura. Co prawda nie był to rasowy wilczur, był o wiele wyższy i miał większe uszy, ale kochałam go nieprzytomnie. To znaczy ją. Dorę.Ile ona mi zniszczyła rzeczy będąc szczeniakiem! Tragedia. A jakim była świetnym kompanem na spacerach, gdy dorosła! Marzenie. Niestety żyła tylko dwa lata. Rak żołądka. Po niej płakałam jeszcze bardziej. I postanowiłam, że już nigdy nie będę miała psa;p Oczywiście postanowienia nie dotrzymałam, chociaż teraz mam  psa na podwórku. Siła wyższa.

Przeżyłam w życiu dość sporo dramatów. Bez porównania gorszych niż strata domowego ulubieńca. Jednak często z czułością myślę o swoich zwierzakach, które gdzieś tam biegają za niebiańskimi kośćmi:) Na pewno wielu z Was ma miłe wspomnienia o zwierzęciu, które było dla Was najważniejsze. I z tym wiąże się mój konkurs.

Opisz swoje najmilsze wspomnienie związane z pupilem, którego nie ma już w Twoim życiu.


Organizatorem konkursu jestem ja - właścicielka bloga Cząstka mnie.
Właścicielem nagród jestem ja. Książki są raz czytane i w bardzo dobrym stanie.
Na Wasze odpowiedzi czekam do końca listopada. Wyniki podam w terminie pięciu dni od zakończenia konkursu. I to tyle. Aha. Odpowiedzi ocenią moje dzieci i wybiorą te, które najbardziej podziałają na ich dusze. Nie wiem ile wybiorą, więc nie wiem, ile będzie wygranych:)

Książki przeznaczone na nagrody nie są związane ze zwierzętami:)


Recenzja

Recenzja

Recenzja

Recenzja

recenzja

Recenzja


Recenzja

Recanzja


Recenzja


Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie się chciał podzielić swoimi wspomnieniami i przy okazji zgarnąć książkę:)

Będzie mi miło, jeśli udostępnicie konkurs dalej. W zgłoszeniu proszę podać swój adres mailowy, odpowiedź na pytanie oraz podać tytuł książki, jaką chcielibyście wygrać.

poniedziałek, 2 listopada 2015

"Czerwone kapturki numer 1, numer 2, numer 3" - John Katzenbach

Tytuł oryginału:Red 1-2-3.
Wydawnictwo: Amber
    Rok wyd:2014
Stron:400
Kraj:Stany Zjednoczone
Książki Katzenbacha znam i cenię. Jest to autor, który bardzo dobrze tworzy psychologię postaci. Jego "Profesor" mnie zachwycił. Zastanawiałam się czy sięgnąć po tę książkę, bo szczerze mówiąc tytuł mnie odstraszał. Taki jakiś niepoważny;p Przeważyła jednak chęć poznania następnej książki autora.
Kapturek nr.1 to lekarka po pięćdziesiątce, samotna kobieta oddana swojej pracy.
Kapturek nr.2 była kiedyś nauczycielką. Ma trzydziestkę z małym hakiem i żyje na krawędzi samozniszczenia.
Kapturek nr.3 jest młodą dziewczyną, licealistką.
Trzy różne kobiety, które nigdy by się zapewne nie spotkały, połączyło jedno - Wilk. To on je wybrał, obserwował, a teraz postanowił wcielić w życie swój plan, by dzięki nim stać się nieśmiertelnym.
Wilk to zwykły, wręcz przeciętny starszy facet, który jest twórcą kryminałów. Żyje spokojnie wraz z żoną, która nie ma bladego pojęcia o psychice swojego męża. A jest ona nieźle pokręcona. Pan Wilk postanowił wcielić w życie swoje marzenie, żeby napisać tak dobrą książkę opartą na swoich poczynaniach, by ludzie nigdy o nim nie zapomnieli. Czy uda mu się to osiągnąć przy pomoccy wybranych Kapturków?

W momencie, kiedy te trzy kobiety otrzymują list od Wilka, ich życie zamienia się w kalejdoskop strachu. Poznajemy różne etapy strachu u różnych osobowości. Negacja, pogodzenie z losem, panika, wola walki, agresja. Autor całkiem dobrze przedstawia nam psychikę każdej z bohaterek, ich przerażenie i kolejne etapy strachu. Podobnie jest z Wilkiem, mamy możliwość poznania jego myśli i plany wobec kobiet. Dochodzi do tego pani Wilkowa, która niczego nieświadoma wielbi swego mądrego męża.
Katzenbach znowu mnie nie zawiódł. Stworzył bardzo ciekawy thriller psychologiczny ukazujący, jak łatwo można zniszczyć komuś życie poprzez zastraszenie. Paniczny strach oczekiwania na niewiadomą. Ciągłe poczucie zagrożenia. Brak bezpieczeństwa nawet we własnym domu. Wieczne poczucie bycia obserwowanym. Obsesja, oglądanie się przez ramię, niemoc. A z drugiej strony poczucie władzy, jaką daje wywoływanie strachu w ofiarach, panowanie nad ich życiem.
Akcja w książce nie jest szybka, jednak bardzo równa. Autor nie produkuje dłużyzn, skupia się na charakterystyce postaci. I świetnie mu się to udaje, gdyż ich zachowania są bardzo realistyczne.
Nie jest to książka dla fanów rozlewu krwi i szybkich zwrotów akcji. Tu wszystko dzieje się w swoim tempie.
Książka mi się podobała. Jedynym zgrzytem była końcówka, która mnie nie powaliła. Ale całościowo jest to dobry thriller.

Czytam opasłe tomiska
Klucznik: kobieta narrator